Gorączka złości

2.4K 135 25
                                    

- Spodziewałabym się wszystkich tylko nie ciebie.

- Mam tak samo. - uśmiechnął się zadziornie.

- Możemy przejść do rzeczy?

- Nie tutaj, chodź za mną.

Ruszył w nieznaną mi stronę, poszłam posłusznie za nim bo co innego mogłam zrobić? Trochę mi ulżyło, gdy spotkałam się z osobą, którą chociaż trochę znam.

Weszliśmy do małego lasu, który znajdował się niedaleko umówionego miejsca. Było tam wyrwane z korzeniami średniej wielkości drzewo na którym usiedliśmy.

- To co chcesz wiedzieć?

- Najlepiej wszystko.

Zaśmiał się cicho.

- Od początku? Serio nic nie wiesz o swoim wybranku? - cały czas się uśmiechał.

- Może najpierw co masz z nim wspólnego?

- Tylko czyste interesy.

Yhm....Rendi i czyste interesy już w to wierzę.

-Konkretnie, chodzi o prochy?

- Rendi miał problem, więc potrzebował pomocy. Jako jego "dobry" kolega, zrobiłem to o co mnie poprosił.

- Czyli?

- Miałem wyeliminować osoby które mu przeszkadzały. Nie wiem czemu sam tego nie zrobił, może nie chciał pobrudzić sobie rączek, nie wnikam w to. Ja zrobiłem co miałem zrobić, tylko problem tkwi w tym, że miałem dostać coś w zamian a jak na razie gówno dostałem.

- Poczekaj, czy ja dobrze rozumiem, że Rendi poprosił cię żebyś kogoś zabił? - z każdym wypowiedzianym słowem przez niego, miałam ochotę zniknąć.

On tylko wzruszył ramionami jak by to była normalna rzecz.

- To nie pierwszy raz kiedy spóźnia się z wynagrodzeniem dla mnie. Mam go już serdecznie dosyć, mało brakowało żeby ostatnio dorwała nas policja.

- Jak to ostatnim razem?

- Coraz częściej ma jakieś kłopoty.

- Mi mówił, że ma sprawy do załatwienia na mieście.

- Trochę mi cię szkoda Mona, żyjesz w ciągłym kłamstwie. Ja na twoim miejscu nie ufałbym mu tak bardzo, w końcu jest rudy. - jego może śmieszyła ta sytuacja, ale mnie ani trochę.

- Jakie miało być twoje wynagrodzenie?

- Twój chłopak handluje narkotykami, mnie pieniądze nie interesują.

Obiecał mi, że z tym skończył.

- To jest jaka masakra...

- Podziwiam go za to, że ma tego pełno a nie tknie się tego za żadne skarby.

- Jakim cudem policja was jeszcze nie złapała?

- Głupi ma szczęście? Można tak powiedzieć.

- Wy mordujecie ludzi dlatego, że wam przeszkadzają? To jest chore...

- Trzeba sobie w życiu jako radzić.

- Nie w taki sposób!

- Powiedziałem co miałem powiedzieć, jeszcze coś?

- Chodzi tylko o te pieprzone dragi? Bo coś mi tu nie pasuje.

- Ja wiem tylko tyle, nie obchodzą mnie jego problemy.

- Kłamiesz mnie.

- Po co miałbym to robić?

- Nie mówisz mi wszystkiego.

- I tak za dużo wiesz.

- Była umowa, masz powiedzieć wszystko.

- Nie pomożesz mu w żaden sposób, więc masz jeszcze szansę się wycofać.

- To już nie twój problem, ja czekam. - przysunął się bliżej mnie.

- Wiesz co to morderstwo na zlecenie? - wyszeptał.

- Jaja sobie robisz? Nie posunąłby się tak daleko.

- Zanim go poznałaś był niezłą szychą, poznał ciebie i rzucił to wszystko dla dziewczyny, która chyba nie była tego warta.

Schowałam twarz w dłoniach.

- Mam przestać? Bo widzę, że masz słabe nerwy.

- N-nie.

- Było parę osób, które z nim współpracowały, ale najśmieszniejsze jest to, że inni robili to dla kasy a on dla zabawy. Jest obrzydliwie bogaty, nie potrzebował brudno zarobionej gotówki, dla niego to była forma rozrywki. W ten sposób narobił sobie dużo wrogów u ludzi, którzy są poszukiwani w paru krajach. Pisali o tym nawet w gazetach, ale władze szybko się tym znudziły...pamiętam ten nagłówek "Grupa przestępcza na wolności ".

Ludzie nie wychodzili w domów bo byli tak przerażeni. Jeden gość u którego sobie przeskrobał, powiedział, że za jego głowę daje okrągły milion. Naiwniacy, którzy w to wierzyli biegają, szukają go ja psa. Ukrywa się jak tylko to możliwe, ale kończą mu się kryjówki.

- Co takiego zrobił temu facetowi, że chce dać tyle kasy?

- Poszedł z jego ukochaną nieletnią córeczką do łóżka, a potem ją zostawił. Płakała za nim tygodniami, że to ten jedyny, aż jej tata dowiedział się o wszystkim. Oczywiście to była jakaś mafia więc sama rozumiesz.

- Jesteście idiotami. - ledwo powiedziałam przez łzy, jak wyobrażam sobie, że pierdoli się z jakąś inna laską to rzygać mi się chce. To będzie definitywny koniec.

Wstałam i skierowałam się w stronę domu Rendiego, żeby spakować swoje rzeczy.

Złapał mnie za łokieć.

- Miałem dostać co chcę za informację.

- Mianowicie co? Czego chcesz...

Podszedł zbyt blisko, wyciągnął mały nóż z kieszeni bluzy, wbił mi go w nogę zakrywając usta dłonią.

- Twojej śmierci, to będzie najlepsza kara dla tego kretyna. - szepnął mi do ucha.

Przyłożył mi jakąś ścierkę do nosa, nie wiem co było dalej.

Życzę udanych, spokojnych i wesołych świąt wszystkim moim czytelnikom :)

Mogą pojawić się błędy bo poprawiałam cały rozdział dlatego, że litery zamieniły mi się w cyfry nie wiem dlaczego :(

I am BOSSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz