Santa Claus?

341 49 22
                                    

Śnieg przyjemnie prószył na dworze, tworząc zaspy w każdym możliwym miejscu, uniemożliwiając tym poruszanie się po chodniku czy jezdni. Wiatr lekko rozdmuchiwał płatki, przez co przybierały one kształt kul, które unosiły się na wietrze. Dodatkowo wieczorna pora, choć może wcale nie tak późna, gdyż na zegarze wybiła dopiero osiemnasta, dodawała całej tej scenerii magicznego uroku. Latarnie oświetlały unoszące się nad ziemią białe drobinki, a mróz szczypiący w nos i pozostawiający szron na oknach, dawał jasno znać, że święta zbliżają się wielkimi krokami.

Jimin miał jednak szczęście, gdyż mógł się temu widoki przypatrywać zza okna salonu, w którym właśnie unosił się zapach aromatycznych świeczek zapachowych. Nareszcie znalazł choć chwilę wolnego czasu, by odwiedzić rodziców i móc z nimi w cztery oczy omówić kwestię przygotowań do Gwiazdki. Jakoś tak się dziwnie złożyło, że akurat owy dzień wypadł szóstego grudnia, czyli w Mikołajki, a jak wiadomo, był to kolejny dzień, kiedy to można było otrzymać drobne prezenty. Niby wręczał je siwy starzec z długą brodą, okrągłymi okularami i ciepłym spojrzeniem, ale rudzielec był już zbyt stary, by wierzyć w bajki dla dzieci. Gdy był mały, od pierwszego dnia ostatniego miesiąca w roku, czekał na tego staruszka, który najpierw odbierze od niego list, gdzie starannie kredkami narysował każdą z wymarzonych rzeczy, by następnie mu go wręczyć w swoje imieniny, ewentualnie pod choinkę w Wigilię. Teraz jednak aż za dobrze zdawał sobie z tego sprawę, że to rodzice kupowali mu owe zabawki. Jednak nie miał do nich o to pretensji, a wręcz przeciwnie, był im wdzięczny za tak wesołe oraz kolorowe dzieciństwo.

Rozejrzał się po pokoju gościnnym połączonym z kuchnią i westchnął. Jego rodzice powinni lada chwila pojawić się obok niego, teraz jednak przebierali się w tak zwane ubrania robocze, czyli do chodzenia po domu, by nie zniszczyć tych wyjściowych. Niedawno wrócili z zakupów tylko po to, by ich synek nie wyszedł od nich z pustymi rękami. Jako samodzielny student zapewne przymierał głodem, więc chcieli temu zaradzić w najlepszy sposób, jaki znali. Mieli zamiar nagotować mu jedzenia i zapakować do pojemników tudzież słoików, by jakoś wytrzymał do świąt oraz kolejnej wyżerki połączonej z wałówką.

Natomiast Jimina lekko bawiła ta ich nadopiekuńczość, bo przecież nie był aż takim sierotą, by nie umieć sobie zrobić jajecznicy czy ugotować ramenu (z proszku, żeby nie było), ale skoro sami wykazywali chęć dbania w tak dużym stopniu o swojego syna, musiałby być idiotą, by owych darów nie przyjmować. Jednak starał się jak najbardziej usamodzielnić i nie wyzyskiwać swoich opiekunów, bo w wieku dwudziestu czterech lat wypadałoby, choć w minimalnym stopniu umieć sobie radzić z podstawowymi czynnościami związanymi z gospodarstwem domowym. W końcu dzięki temu nauczył się już prasować, choć robił to niezwykle rzadko - bo po co rozgrzewać żelazko, skoro jeansy czy zwykła koszulka mogą wyciągnąć się na ciele? Nie mniej jednak, nie funkcjonował w brudzie i nie wyglądał jak jakiś menel. To, że czasem naczynia stały dobę w zlewie o nim nie świadczyło, bowiem w porównaniu do jego kumpli był facetem w dość dużym stopniu dbającym o porządek, gdyż u tamtych często nie dało się bez potknięcia przejść przez pokój.

Park usiadł na kanapie, stojącej nieopodal okna balkonowego i oparł się wezgłowie, wciąż czekając na rodziców, którzy ciągle się nie pojawiali. Wtem, usłyszał jakieś odgłosy dochodzące z małego tarasu, na co zerwał się, odwracając się w tamtym kierunku. Dostrzegł jakiś kształt, jakby ludzki, poruszający się za oknem i zmierzający w kierunku dachu. Nie był pewny, czy mu się przypadkiem nie przewidziało, gdyż kot sąsiadów lubił panosić się po ich balkonie, a przecież kto normalny brodziłby w śniegu na piątym (notabene ostatnim) piętrze? No właśnie, nikt. Dlatego ruszył w tym kierunku, by się upewnić, czy ten cholerny futrzak nie postanowił u nich załatwić swoich potrzeb (najprościej - zesrać się). Gdy wyszedł na zewnątrz, mignął mu tylko cień postaci, więc podszedł bliżej barierki. W tym momencie nawet zimno przestało mu tak doskwierać, bo zobaczył coś co wydawało mu się niemożliwe. Na niebie widział prawdziwe sanie, które ciągnął zaprzęg, lecz nie byle jaki, bo prowadzony przez prawdziwe renifery. A żeby tego było mało, z nosa pierwszego świeciła się czerwona strużka światła, która oświetlała drogę przed tym dziwnym konwojem. Do jego uszu doszło jeszcze tylko "Na razie, Jiminie" wypowiedziane niskim głosem, przez co niemożliwy w doznaniu do opisania prąd przebiegł wzdłuż kręgosłupa chłopaka.

Stał tam dopóki rodzice nie zawołali go do środka, przy okazji ochrzaniając, że wpuścił tyle mroźnego powietrza do środka mieszkania. A na pytanie czy widzieli sanie Świętego Mikołaja prowadzone przez Rudolfa, usłyszał tylko śmiech domowników. Jednak niemożliwym było, by mu się to przywidziało.

Czyżby postać, w którą wierzył w dzieciństwie, jednak nie była tylko bajką dla dzieci?

----------------------------------------------------------------------------------------------

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

----------------------------------------------------------------------------------------------

Taki oto mały prezencik z okazji Mikołajek~ Podoba się? Mam nadzieję, że tak, bo to ma być twoshot, więc proszę podzielcie się ze mną swoimi opiniami lub dajcie ☆ bym wiedziała, że chcecie ciąg dalszy~ ^^
Wiem przy okazji, że nie jest idealny, gdyż był pisany w tzw. biegu i z doskoku, ale jestem zadowolona z niego^^

Jest to swego rodzaju podziękowanie za tak wspaniałych czytelników jakich mam! Za każdym razem, gdy czytam komentarze pod Jimbunny'm, mam wrażenie, że się rozpływam i umieram od miłości jaką mnie oraz tamtego ficzka obdarzacie TT^TT
Dziękuję wam! 💛

Na odchodne życzę wam cudownych podarków! 🎁

Miłego dzionka!

PS. Yoshino_5 oczywiście zbetowała to małe cudeńko^^ A do okładki wykorzystałam zdolności mojej kumpeli, której niestety nie mogę oznaczyć, gdyż nie ma wtt i nie siedzi w fandomie xD

Santa Claus is real? | YoonMin |Where stories live. Discover now