Rozdział 4

8 2 0
                                    

Yongguk siedział oparty o krzesło, trzymając się za głowę.

- Jesteś pewna?

Minah kiwnęła głową.

- Wiem, co widziałam i uwierz mi, ja nie potrafię kłamać i zmyślać.

- Twierdzisz, że on wsiadł do vana, w którym byli podejrzani ludzie. Wiesz jak to niedorzecznie brzmi?

- Może i było ciemno, bo to była noc, ale jestem w 100% pewna, że widziałam jak podjechał van, z którego wyszedł jakiś wysoki facet. Miał broń w ręku, przywitali się i po chwili odjechali.

- To poważne zarzuty kierowane w stronę żołnierza.

- Wiem. - Przytaknęła. - Ale co jeśli on sprzymierza się z... wrogiem?

- Nawet nie chcę wiedzieć, co się może stać, jeśli to jest prawdą.

- A i jeszcze jedno. Zniknęła nam 1/4 morfiny.

Sojin usiadła na miejscu pasażera i zapięła pas. Oparła się wygodnie i czekała.

- Zazdroszczę. - Taecyeon stanął obok Jaebeoma, który załadowywał pistolet.

- Czego znowu?

- Bo jedziesz na randkę, a ja utknąłem w martwym punkcie z Doktor Kim.

- Jeden - to nie jest randka. Dwa - jadę ją tylko zawieźć do miasta. Trzy - ona jest dla ciebie za stara. Idź zobacz, czy nie ma ciebie gdzie indziej. - Poklepał go po ramieniu i poszedł.

Jaebeom wsiadł do samochodu. Przez chwilę jechali w ciszy.

- Bo... - powiedzieli równocześnie.

- Jeśli sprawisz jakieś kłopoty, to cię tam zostawię.

- Jestem tutaj na tyle długo, by wiedzieć już jak należy się zachowywać. - burknęła.

- Super, że cię czegoś nauczyłem. - Uśmiechnął się nie spuszczając wzroku z drogi.

- Musimy jechać do sklepu, bo mam całą listę życzeń.

Gdy dojechali do miasta, zatrzymał samochód przed sklepem.

- Masz równo 20 minut, a ja jadę zatankować.

- Tak długo się tankuje? - Odpięła pas i otworzyła drzwi.

- Jedyna stacja jest jakieś 10 minut drogi stąd w jedną stronę.

Wysiadła, zamykając za sobą.

- 20 minut. - Powtórzyła i obróciła się plecami w stronę samochodu.

Odjechał dopiero wtedy, gdy weszła do sklepu.

Profesor Han wpadł do namiotu medycznego i padł na krzesło zdyszany. Przetarł spocone czoło, ciężko oddychając.

- Kto?! Co?! Kto do licha do zrobił?! - Wskazywał po kolei palcem po osobach. - Miałem taką wielką szansę, by być kimś więcej niż tylko Profesorem, którego nie szanują studenci, a wy to zniszczyliście. Jezu... - Jego twarz zbielała. - Jestem odpowiedzialny za ten zespół. Odpowiedzialny za was!

- Profesorze... - Hyeri wyciągnęła w jego kierunku ręce, ale ten je odepchnął.

- Kto ja się pytam! Kto ukradł tą cholerną morfinę! Hę?! Chcecie mnie pogrzebać żywcem?

- Na pewno to nikt z naszego zespołu. - odparł Doktor Lee. - Trzeba sprawdzić wśród żołnierzy. Niech ten cały Major przeszuka ich rzeczy, bo na bank złodziej nie zaaplikował sobie całej skradzionej dawki, bo już dawno byśmy go rozpoznali.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 04, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The sense of my lifeWhere stories live. Discover now