- Cholerny Gordon. - Warknął Ed.
Mężczyzna chodził nerwowo po pokoju, co chwilę zaciągając się papierosem.
- Szefie, co teraz zrobimy? - zapytał Louis.
- Jak to co, szykujemy się na straty.
- Szefie wyciągniemy go. - Powiedziałem pewnie. Ed zaczął się śmiać.
- Chłopcze. - podszedł do mnie - Jak tam pójdziecie, mogę ponieść jeszcze większe straty. A wtedy tytuł "Szef Najgroźniejszego Gangu" przepadnie. Nie mogę na to pozwolić, ze względu na ten tytuł i was.
- To nie ma sensu - Odpowiedziałem. - To jeden z nas. Musimy mu pomóc. Do tego niczemu nie jesteśmy winni.
- Harry, kochany Harry. - zgasił papierosa. - Rozumiem, że to Twój przyjaciel, ale zrozum, że nie mogę nic z tym zrobić. Czy wyraziłem się jasno?
Pokiwaliśmy twierdząco głową. Zacząłem kierować się do wyjścia, w głowie obmyślałem plan jak odbić Nialla.
- A jeszcze jedno. Nie ważcie się nawet tam jechać bez mojej wiedzy. - Usłyszałem, na co zacisnąłem mocno pięści.
- Co robimy? - Zapytał Liam.
- Za cholerę nie wiem. Trzeba go jakoś wyciągnąć. - Odpowiedział Louis, który grzebał coś w telefonie.
Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Jak Ed się dowie, że nas nie ma, to już po nas i naszych rodzinach. Przetarłem twarz dłonią i głośno westchnąłem.
- Nie uwierzycie - Powiedział Liam, patrząc się w telefon.
- Też to widzisz? - zapytał Lou.
- Widzisz co? - zapytałem zdezorientowany.
- Nadajnik Nialla działa. - Odpowiedział Liam. - Przemieszcza się. - dodał.
- Gdzie on jest? - zapytałem.
- Jeszcze na posiadłości Gordona. - Wstałem z kanapy jak oparzony i zacząłem się szykować do wyjścia.
- A Ty gdzie? - krzyknął Lou.
- Ed powiedział, że mamy nie jechać do Grodona, ale jak Niall nie będzie na jego posesji, będę mógł go zgarnąć. - Powiedziałem.
- Cholera Styles, wpakujesz nas w gorsze kłopoty. - Powiedział Liam, na co się zaśmiałem i szybko wyszliśmy z naszej "bazy".
Usiadłem na miejscu pasażera, Liam usiadł z tyłu, a Louis prowadził. Jechaliśmy spokojnie, nie łamiemy przepisów, co jest dość dziwne w naszym przypadku.
- Niall znowu się ruszył. - Usłyszałem z tyłu. - Nadal jest u Gordona.
Louis przyspieszył.
- Wyszedł - Krzyknął, na co Louis już nie patrzył na ograniczenia. Jechaliśmy odbić naszego przyjaciela. - Cholera, wsiadł gdzieś i nie wiem gdzie jest.
- Kurwa - powiedziałem.
Louis stanął na jakimś poboczu. W ciszy zastanawialiśmy się co teraz robimy.
Westchnąłem, kiedy mój telefon zaczął dzwonić.Niall
Bez wahania odebrałem telefon.
- Gdzie jesteś? - wypaliłem od razu.
~*~
- Jakim cudem przeżyłeś. - Ed był wyraźnie zaskoczony. Przytulił blondyna do siebie.
- Miałem małą pomoc. - wzruszył ramionami
- Chłopcy - Zaczął Ed.
- To nie oni. Niejaka Andrea. - Powiedział i usiadł w fotelu, pocierając co chwilę swoją ranę na policzku nawilżoną chusteczką.
- Laska uratowała CI dupę - zaśmiał się Liam.
- Stary sam w to nie mogę uwierzyć.
- Andrea. - Powiedział cicho Ed. - Nie dzwoniłem do nikogo o pomoc. - Powiedział i przetarł twarz dłonią.
- Myślisz, że ona? - zapytałem. - Skoro nie dzwoniłeś, to nie ma szans aby to był ktoś z White Rose.
- Masz rację - powiedział po chwili. - Cieszę się Niall, że jesteś z nami. - Poklepał chłopaka po ramieniu. - Ta dziewczyna spadła Ci z nieba - zaśmiał się. - No już idźcie do siebie, muszę jeszcze nad czymś pomyśleć. - Dodał.
Od razu skierowaliśmy się do wyjścia. Ponownie dzisiejszego dnia siedzieliśmy w salonie, tym razem w pełnym squadzie i z alkoholem.
- Ładna była? - zapytał Liam.
- Nie była zła. - Odpowiedział.
- Dla mnie to dziwne. - Powiedział Louis.
Uniosłem brwi i czekałem, aż zacznie kontynuować.
- Skoro była jego dziewczyną, dlaczego uciekła? Dlaczego, akurat z Tobą?
- Może to jakaś wtyka. - Odpowiedział Liam.
- Wtyka z White Rose?
- Skończcie - powiedziałem i odstawiłem szklankę z trunkiem na stół. - Ed do nikogo nie dzwonił, nie ma szans, że ona jest częścią ich.
- Harry, a co jeśli jednak jest?
- Pieprzycie głupoty. Nie miałoby to sensu. - Odpowiedziałem.
- Ta cała Andrea dała Ci broń i telefon tak po prostu. Weszła do Ciebie i powiedziała "masz to Twoje". - Zaczął Louis.
- Mniej więcej tak to wyglądało.
- Czuje się jakbym oglądał jakiś denny film akcji - zaśmiałem się.
~*~
Siedziałam przed stosikiem drewna, który powoli się rozpalał. Z plecaka wyjęłam dwa foldery. Jeden o Deadless, a drugi o White Rose.
Kiedy ognisko się już rozpaliło, wrzuciłam tam te foldery. Wymazane z pamięci.
Patrzyłam jak foldery pochłania ogień. Uśmiechnęłam się lekko na samą myśl, że kolejna akcja zakończyła się powodzeniem.- Andrea - Usłyszałam głos mojego szefa. Wstałam i spojrzałam się na niego.
- Słucham szefie.
- Jestem zadowolony z Twojej akcji. - Spojrzał się na ognisko i uniósł brew.
- Spaliłam foldery o nas. - Bradley pokiwał głową i poklepał mnie po ramieniu.
- Leć zmyj tą krew. - Zaśmiał się i poszedł w kierunku naszego "domu".
Spojrzałam się ostatni raz na ognisko, rozejrzałam się po okolicy i zaczęłam iść w kierunku budynku.
~*~
Do następnego ~Martyna xo
YOU ARE READING
Trust Me IH.SI
FanfictionWhite Rose - Tak nazywa się anty-gang w którym jest Ona. Znany gang, lecz nikt nie wie kto w nim jest, najbardziej tajny oddział w całym Nowym Yorku. Różnią się od normalnych gangów. Nie zabijają. Oni pomagają w ucieczkach, napadach. Dosłownie c...