@tweet 21

900 112 7
                                    

 Chyba już zawsze będę się cieszyć ilością wyświetleń.

Tym razem jest 37K!

________________________


Ciężko nam było ocenić odległość, jaka dzieliła nas od sceny, tłum ludzi już się ustawił jak najbliżej niej i chociaż nie byłam niską osobą, to też nie mogłam zachwalać mojego widoku z miejsca, w jakim stanęliśmy.


- Cóż, mogło być gorzej - Calum wzruszył ramionami i stojąc na palcach, spojrzał na scenę, gdzie właśnie wchodzili wszyscy członkowie zespołu. Pomimo iż jedyne co mogłam zobaczyć to głowa Matta Walsta, to specjalnie nie mogłam narzekać. Podekscytowana spojrzałam na Michaela, który posłał mi szeroki uśmiech i nachylił się do mojego ucha, by przekrzyczeć innych.

- Podziękujesz mi później.

Pod dwóch zagranych piosenkach zaczął padać deszcz, jednak zdawało się, jakby nikt tego nie zauważył, ponieważ w tym tłumie było tak gorąco, iż pomimo zimnych kropel spadających z nieba, nie miałam zamiaru zakładać ponownie przepoconej bluzy.

Tłum szalał, deptał i krzyczał, a my razem z nim. Krzyczeliśmy teksty piosenek na cały głos, przy tym śmiejąc się z siebie, Michael wraz z resztą otoczył mnie w półkole, osłaniając od groźnych łokci i burz włosów, za co miałam im w planach wielce wynagrodzić.

Podczas trwania kolejnej piosenki Calum podszedł do Mike'a i powiedział mu coś do ucha, na co ten kiwnął głową, później pokręcił nią na 'Nie' i odwrócił się do mnie, gdy reszta odeszła gdzieś, zatapiając się w tłumie.

- Gdzie oni poszli? - spytałam, przekrzykując muzykę.

- Poszli po coś do picia. Też byś coś chciała?

Starałam się nie dygotać, gdy jego ciepły oddech musnął moje ucho i kark. Pokręciłam głową, odmawiając i wróciłam wzrokiem na scenę.

Nagle Michael chwycił mnie mocno za dłoń i zaczął ciągnąć w przód przez tłum, trzymając mnie jak najbliżej swoich pleców.

Ludzie niezbyt na nas zwracali uwagę, więc Michael bez przeszkód brnął dalej, aż nie dotarliśmy pod same barierki. Ustawił mnie sobie przed sobą w pełni świadomy, że będzie działał teraz jako ludzka tarcza i uśmiechnął się, pochylając ponownie do mojego ucha.

- Zapamiętajmy ten koncert jak najlepiej - krzyknął i zaczął śpiewać tekst piosenki razem z Mattem, do których po krótkiej chwili dołączyłam podładowana energią zaczerpniętą z nieznanego mi źródła.

Przez resztę trwania tego niesamowitego koncertu, czułam się, jakby ktoś nafaszerował mnie najlepszymi prochami tego świata.
Bawiłam się tak dobrze, że nawet nie zauważyłam, kiedy ten czas tak szybko zleciał i cała kapela żegnała się z tłumem.  



- Słodki Jezu! - skakałam w miejscu po koncercie, wciąż zerkając w miejsce, gdzie zniknęli wszyscy z zespołu i z powrotem na chłopców, z którymi przyszłam - Chcę jeszcze!

- Co za dużo to nie zdrowo! - zaśmiał się Ashton, chociaż wiedziałam, że również nie pogardziłby jeszcze jedna czy dwoma godzinkami koncertu - Ale przyznaję, to był jeden z najlepszych koncertów, na jakim byłem.

Wszyscy entuzjastycznie zgodzili się i wspólnie zaczęliśmy iść w stronę parkingu. Podczas gdy Calum z Ashtonem kolejny raz polecieli do budek toaletowych, Luke, ja i Michael poszliśmy w stronę naszych aut.

- Dziękuję wam za ten dzień - jakoś wzięło mnie na ckliwy moment - To był mój pierwszy koncert.

- Jak to? Nie Byłaś jeszcze na żadnym? - spytał szczerze zdziwiony Mike.
- Znaczy się, byłam kiedyś na festiwalu muzycznym, jednak szybko się stamtąd urwałam, ponieważ jakoś nie czułam się tam dobrze, będąc sama.
- Nie zabrałaś się z nikim?

W zażenowania spuściłam głowę i zaśmiała się nerwowo.
- Cóż, jak mogliście już zauważyć. Nie mam zbyt dużej ilości znajomych. Praktycznie odkąd się tu znalazłam, jedynie z wami wymieniłem więcej niż dwa zdania. I to nie dotyczące zaległego zadania domowego czy projektu semestralnego.

Chłopcy ucichli na moment, ale zaraz Luke ponownie się odezwał.

- Faktycznie, jeszcze nie widziałem, byś rozmawiała z jakąkolwiek dziewczyną z naszej szkoły, lub w ogóle z kimkolwiek oprócz nas.

- Czemu? - spytał Michael, spoglądając na mnie dziwnym wzrokiem, marszcząc brwi.

- Tak jakoś... Nie jestem zbytnio społeczna. I jakoś mi to nie przeszkadza.

- Ale to chyba fajne mieć jaja przyjaciółkę, no wiesz, by pogadać o ciuchach, butach i o gorących chłopakach. - Luke wyszczerzył się do mnie i stanął przy jednym aucie, otwierając drzwi pasażera i wyciągnął ze środka bluzę, którą włożył od razu.

- Lubię trwonić moje pieniądze bardziej na książki niż ciuchy, a więc chyba niezbyt mogłabym, o czym z nią rozmawiać. A mówiąc „o gorących chłopakach", masz na myśli was? - wskazałam na ich dwójkę, podświadomie mając na myśli jeszcze Ashtona z Calumem.

- Nie no co ty, wiem, że ty już masz wypatrzonego tego jedynego z naszej czwórki. - Luke zaśmiał się, gdy zobaczył mój wyraz twarzy, miałam ochotę wyrwać mu język tuż po tym, jak uspokoję moje zażenowanie, czerwoną twarz i dudnienie krwi w uszach.

Michael parsknął śmiechem, zagryzając zaraz wargę i spojrzał na mnie spod rzęs.

- Zamknij się - wyszeptałam czerwona jak burak i zakopałam twarz w dłoniach, by tylko ukryć się przed światłem latarni. Na szczęście wrócił Calum z Ashtonem, którzy od razu zmienili temat, narzekając na syf, jaki panuje w tamtejszych kiblach, poganiając Luke'a by szybko ich odwiózł, bo muszą się wysikać, gdzieś gdzie nie zarażą się żadnymi patogenami, jak to mądrze określili.

A więc Luke jako niepijacy kierowca posłusznie wsiadł do auta wraz z resztą i już po chwili znajdowała się ponownie sam na sam z Michaelem w jego aucie.

Chłopak włączył ogrzewanie w środku i puścił cicho grające radio.

- A więc widziałem, że chyba ci się podobało? - spojrzał na mnie kątem oka, wyjeżdżając z parkingu.

- Michael, sam wiesz, że słowo 'podobało' nie odzwierciedla tego całego paraliżu szczęścia, jaki mój mózg przeżył od pierwszej piosenki - zaśmialiśmy i chłopak przytaknął, mówiąc, że on też tak się właśnie czuł.

Kiedy wyjechaliśmy na główną ulicę, zaczęło do mnie docierać, że ten dzień się zaczyna pomału kończyć. Na samą tę myśl coś ścisnęło mnie w dołku.

- Jesteś głodna? - spytał nagle Michael, ściskając kierownicę, jednocześnie wlepiając wzrok w drogę. Zacisnęłam wargi, by powstrzymać ogromny uśmiech, który cisnął mi się na usta. Miałam głęboką nadzieję, że spytał o to nie tylko dlatego, że sam był głodny, ale też dlatego, że również jak ja nie chciał jeszcze się żegnać.

- Cóż...w sumie to tak, bardzo.

- To jeśli masz ochotę, mogę nas zawieźć gdzieś by coś zjeść - uśmiechnął się, odwracając na chwilę głowę w moją stronę.

- Byle szybko! - zaśmiał się i podając mi swój telefon, kazał mi znaleźć jakąś restaurację otwartą jeszcze w tych późnych godzinach.

Okazało się, że najbliższym, możliwym miejscem, gdzie można było coś zjeść, jest Pizza Hut. Cóż za zbieg okoliczności, no proszę. Mieli otwarte do pierwszej w nocy, a więc mieliśmy jeszcze około półtorej godziny na dotarcie tam i zamówienie jedzenia, chociażby na wynos. Restauracja mieściła się spory kawałek od okolicy koncertu, jednak Michaelowi to w zupełności nie przeszkadzało. Brnął przez ciemne ulice, śpiewając ze mną pierwsze kawałki Three Days Grace i po pół godziny zaparował przed drzwiami Pizzy Hut. Przez okna już było widać, jak obsługa myje stoliki i podłogę. Lekko skrępowana spytałam Michaela czy to w porządku, że przychodzimy tak późno.

- Nonsens, w Internecie i na drzwiach mają napisane, że mają czynne jeszcze z godzinę - podeszliśmy do lady, czekając na kogoś by nas obsłużył.

- Ale może już nie będą chcieli...

- To ich praca tutaj. Po prostu zamówimy i gdy dostaniemy pizzę, to zjemy ją w aucie, okej? - dopiero gdy obrócił do mnie twarz, zrozumiałam, jak blisko siebie staliśmy, skrzyżowaliśmy spojrzenia, a moje po chwili spadło a jego usta.
Czuję jego oddech na policzku. Boże mój.
Gdy spojrzałam z powrotem w jego oczy, poczułam jak policzki, powoli zaczynają mi płonąć, gdy zauważyłam, że spogląda dokładnie tam, gdzie ja wcześniej, na moje usta. Uśmiechnęłam się lekko, co od razu powtórzył i już miał coś powiedzieć, gdy zza drzwi kuchni wyłoniła się dziewczyna o niebieskich włosach. Zatrzymała się w półkroku, zdziwiona na nasz widok i podeszła szybko do lady.

- Och, przepraszam. Rzadko ktoś przychodzi tak późno, zwłaszczazwłaszcza że nie serwujemy alkoholu, a ludzie o tej porze lubią sobie popić.

- Akurat my nie. - parsknął Michael i złożył zamówienie. Gdy chciałam, już odejść, by usiąść przy jednym ze stolików i poczekać wraz z nim na naszą pizzę, usłyszałam, jak dziewczyna zagaduje Michael'a o zespół, którego logo ma na koszulce. Marszcząc brwi słuchałam, jak wkręcają się w ożywczą rozmowę na temat muzyki i dzisiejszego koncertu, na którym biedna, mała niebiesko-włosa panienka od pizzy nie mogła być...och jaka szkoda.

Naburmuszona czując idiotyczną zazdrość, skrzyżowałam ręce na piersiach, opierając się na siedzeniu i wlepiłam wzrok w ciemność za oknem.

- Hej, wszystko dobrze? -usłyszałam obok siebie głos Michaela i poczułam jak kanapa, na której siedzę, ugina się, gdy również siadał.
Nic nie mówiąc, pokiwałam głową, czując irytację z mojego własnego zachowania, że sytuacja z tamtą dziewczyną mnie tak bardzo zdenerwowała.
Westchnęłam mimowolnie, gdy poczułam na moim gołym ramieniu jego ciepłe usta.

- Czy ty jesteś zazdrosna? - spytał i nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, że teraz szczerzy się jak głupi rozbawiony moją osobą.
Czułam jak moja twarz wraz z miejscem, gdzie przed chwilą były jego usta, aż skwierczy od gorącego rumieńca.

- Nie - wyszeptałam i zażenowana oparłam czoło o jego obojczyk. Chłopak zaśmiał się głośno i po chwili znacząco zniżył głowę. Poczułam, jak powoli wyznacza ścieżkę lekkich pocałunków od góry mojej szyi po odsłonięty bark. Oddychając głęboko, schowałam płonącą twarz w tym sławnym zagłębieniu jego szyi i poddałam się trwaniu tej cudownej chwili.

- To za ile będzie ta pizza - wymamrotałam w jego skórę lekko otumaniona, a ten ponownie zaśmiał się na głos i oparł głowę tam, gdzie ja to robiłam.

- Z pewnością jesteś mistrzynią wyczucia chwili.  


_____________________________
Nie miało być w ten sposób i chyba wyszło tak trochę 'helter-skelter', no ale cóż...
ŚWIĘTA!

Hey Mikey ☞ Twitter (Michael Clifford)Where stories live. Discover now