one;

60 7 0
                                    

• hester •

- Gotowa na dawkę przygód i nowe miejsce do życia? - moja nadto podekscytowana mama zapiszczała przekręcając kluczyk w stacyjce.

- Nie koniecznie.... znasz moje podejście do tej przeprowadzki - nie mam zamiaru ukrywać, że nie jestem zachwycona faktem, że muszę zostawić znajomych i całe swoje życie w Manchesterze by zamieszkać zupełnie w innym mieście. Nie spytano mnie nawet o zdanie w tej kwestii.

Mama w dalszym ciągu próbowała ciągnąć temat ale nie słuchając jej dalszych wywodzeń jakie to z tej przeprowadzki wynikną korzyści, włożyłam do uszu słuchawki, w których po chwili rozbrzmiały pierwsze nuty symfonii Beethovena.
Po raz ostatni spojrzałam na ceglane mury naszego domu i z chwilą, kiedy kobieta ruszyła z podjazdu, rozpoczęło się moje "nowe życie".

• jack •

- Łapać go! - słyszałem za sobą krzyki sprzedawcy okolicznego sklepiku, który próbował mnie złapać po tym jak być może razem z Brooklynem urządziliśmy sobie ucztę przy słoikach z masłem orzechowym otwierając każdy słoik próbując produktu, a następnie odkładając ją z powrotem na półkę.

Nie nazwałbym nas chuliganami, jak w zwyczaju miały mówić niektóre starsze panie. Próbujemy po prostu cieszyć się życiem i korzystać z niego jak najbardziej robiąc czasem trochę głupich rzeczy. Nigdy nie potrafiłem usiedzieć na miejscu, a kiedy poznałem Brooka to tak jakbym trafił na bratnią duszę do robienia kawałów. Największym minusem jest w tym wszystkim, że nasze miasteczko było małe więc każdy kojarzył nas z głupich żarcików i przez to nie byliśmy nigdzie zbyt mile widziani, a moja mama wielokrotnie wstydziła się za moje zachowanie.

Biegłem właśnie przez Baker Street, gdy nagle usłyszałem pisk opon tuż obok mnie. Moje serce na chwilę stanęło. Spojrzałem w swoją prawą stronę i ujrzałem samochód, który znajdował się dosłownie parę centymetrów od mojego ciała. Za kierownicą siedziała ciemno włosa kobieta jak na moje oko około czterdziestki, a zaraz obok niej piękna jasnooka blondynka mniej więcej w moim wieku. Stałem przez jakiś czas w bez ruchu zszokowany sytuacją, która właśnie miała miejsce. Po chwili do moich uszu dobiegł klakson samochodu. Otrząsnąłem się i spojrzałam na obydwie lekko poirytowane kobiety. Skinieniem głowy przeprosiłem i uciekłem dalej wciąż mając w głowie piękną twarz dziewczyny.

Kilka minut później byłem już w domu cały zlany potem przez wysiłek jaki dostarczył mi bieg.
Chciałem niespostrzeżenie przemknąć się schodami na górę do swojego pokoju. Los jednak chciał inaczej i w momencie w którym skradałem się przez przedpokój do moich uszu dobiegł głos rodzicielki.

- Hej skarbie, obiad jest już na stole, umyj ręce i usiądź z nami.

- W porządku mamo już idę! -

uhh czy naprawdę muszę jeść z nimi jakiś durny obiad?

Nie protestując jednak po umyciu rąk skierowałem się w stronę kuchni gdzie usiadłem przy zastawionym już stole na przeciw mojego ojca, który po chwili odezwał się swoim ciężkim donośnym głosem

- Mógłbyś chociaż raz nie szlajać się gdzieś z kumplami i pomóc biednej matce. Ale oczywiście tobie tylko głupoty w głowie! - chciałem się odezwać, ale zaraz po otwarciu ust przerwał mi - Ile razy musiała się za ciebie wstydzić? Ile?! Dzisiaj też coś wywinąłeś? Na pewno tak bo jak mogłoby być inaczej!! - nie chciałem pokazywać jak bardzo dotykają mnie jego słowa, jednak to nie było takie łatwe. Moje oczy lekko się zaszkliły. Może i zgrywałem twardziela ale w momencie kiedy własny ojciec mówił do mnie takie słowa moje serce łamało się na milion kawałków. Tym bardziej, że wiedziałem, że to sama prawda.

- Frank uspokój się - odezwała się mama nakładając mi na talerz przygotowaną przez nią zapiekankę - czy możemy proszę zjeść w spokoju chociaż raz bez was kłócących się? - mój ojciec mamrotał jeszcze coś chwilę pod nosem po czym sam zaczął jeść.

Nastała cisza. Każdy zajął się swoim posiłkiem i unikał swojego spojrzenia.
A to wszystko było winą moją i mojego zachowania. Wiem, że robię im masę problemów ale czy to złe, że chce żyć pełnią życia?

Po zjedzonym objedzie zebrałem brudne naczynia i zabrałem się za zmywanie ich.

- Kochanie upiekłam ciasto dla nowych sąsiadów z domu obok. Dziś się wprowadzili i myślę, że zrobi im się miło przez takie powitanie.  -

- A mówisz mi to bo....? - zakręciłem wodę w kranie i odwróciłem się w stronę mamy mentalnie uderzając się w twarz za swoją opryskliwość.

- Mógłbyś im je proszę zanieść? - kobieta spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.

-Tak, pewnie już je zanoszę - wolałbym już pójść do siebie i zająć się ciekawszymi rzeczami ale nie miałbym serca by kolejny raz jej odmówić i robić przykrość.

Ubrałem na stopy swoje stare zniszczone vansy i biorąc ciasto poszedłem pod drzwi domu obok.
Spojrzałem na samochodów na parkingu, który wydawał się być dość znajomy ale zignorowałem to i szybkim ruchem 3 razy zapukałem do drzwi.
Kilka sekund później kawał drewna otworzył się, a to co zobaczyłem lekko mnie zaskoczyło.

before the year is over || jack duff roadtripOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz