Sypialnia

3.4K 160 23
                                    

Ogień głucho trzeszczał, wywołując u mnie ciarki. Spojrzałam na zegarek. 3.08. Nie wstanę jutro na zajęcia. Powinnam pójść już dawno spać, ale jakoś nie mam ochoty.

W pewnym momencie drzwi otworzyły się. Popatrzyłam w tamtą stronę z największym spokojem. Wiedziałam, że nie robię nic złego, więc nie miałam się czym przejmować. A jednak. Wpatrywały się we mnie czarne oczy. Nie miałam pojęcia, po co tu przyszedł o tak późnej porze. Z łatwością zauważyłam, że jest zły. Chociaż zły to mało powiedziane, bo zły jest na codzień. Był wściekły!
-Coś się stało?
-Profesor McGonagall kazała mi tu przyjść i sprawdzić, czy wszystko w porządku.
-Dlaczego?
-Ponieważ jest wyjątkowo cicho.
- To chyba dobrze.
-Dość dziwnie jak na was - chwila niezręcznej ciszy. - Czemu jeszcze nie śpisz?
-Nie mogę. Mam wrócić?
-Nie, oczywiście o ile nie zrobisz żadnego głupstwa.
-Spokojnie, znasz mnie - powiedziałam to świadomie, oczywiście, że mnie nie znał skoro przez 16 lat mojego życia w ogóle się mną nie interesował.
-No tak - chrząknął.- Dobranoc.
Nie czekając na moją odpowiedź wyszedł. Pierwszy raz nasza rozmowa nie ograniczyła się do 4 słów, to chyba jakiś postęp.

⌚⌚⌚

Następnego dnia, wracając po zajęciach z Sofie, Pansy, Blaisem i Nottem, wcale nie byłam tak zmęczona, jak myślałam, że będę.
-Macie jakieś plany na jutrzejszy wieczór? - zapytał nagle Zabini.
-Czemu pytasz? - dołączyła Parkinson. -Znowu chcą dostać szlaban za zakłócanie ciszy nocnej. -odpowiedziałam.
-Robicie imprezę? - wtrącił Nott.
-Przyjdziecie, prawda? - zignorował go Blaise.
-Jak zawsze -odezwałam się w końcu. -Kto jeszcze będzie?
-Elity wszystkich domów i kilka innych osób spoza nich.

Od razu zrozumieliśmy o kogo chodzi. Elitą nazywa się najbardziej znane, popularne, często bogate, ale nie zawsze lubiane osoby z każdego domu. W Slytherinie to Draco, Blaise, Pansy, Sofie, ja, (niestety) siostry Greengrace, Nott i kilka osób ze starszych roczników.
-Gryffindor? - zapytała Sofie.
-Potter, Granger, Weasley z młodą, Dowen... Nie pamiętam wszystkich.
-Zaprosicie Rosa? - zapytałam.
-Należy do elity Gryfonów. Poza tym Mesina pewnie się ucieszy, nie uważasz? - szturchnął mnie w ramię.

Tak, to było oczywiste, że prędzej czy później, ta dwójka zbliży się do siebie. Ale nadal nie są razem, chociaż rozumiem ich. Związek to męcząca instytucja, która nie zawsze daje pożądane efekty.
Sama siebie nie widzę w roli żony bądź matki. To dla mnie nierealne. Chociaż tak samo mówili o moim ojcu. Jednak w moim przypadku nie ma planów, opcji. To przesądzona sprawa.

-Może i uważam -odpowiedziałam Blaise ' owi.
Pansy krótko zaśmiała.
-Dobra, skończcie. Kiedy to jest? - odezwała się Sofie.
-Jutro o 20.00. Pasuje?
-Mnie tak.
-Też.
-Jasne.
-Mhm.

✊✊✊

Wstałam chwilę po Sofie. Podniosłam się i Podeszłam do łóżka Pansy ziewając.
-Parkinson, Pansy wstawaj - dziewczyna mruknęła, więc uznałam to za sygnał, że nie śpi. Zabrałam swoją szatę i kosmetyki i ruszyłam do łazienki.

Zeszłyśmy do salonu wszystkie razem. Czekali tam już na nas nasi przyjaciele z domu. Wszyscy razem wyszliśmy z pokoju wspólnego i udaliśmy się na śniadanie.

O tej porze roku nawet w murach zamku było czuć chłodne powietrze z zewnątrz.

Po zjedzonym posiłku wyszłam z Wielkiej Sali, pod pretekstem, że przed zajęciami musiałam odwiedzić bibliotekę.

Skręcając w lewo poczułam czyjąś dłoń oplatającą moją. Natychmiast odwróciłam się.

Draco.

Popatrzyłam na niego znudzonym wzrokiem i powoli wypuściłam powietrze. Nie zabrałam ręki, nie wiem dlaczego, ale nie widziałam takiej potrzeby, a może nie chciałam widzieć.
-Biblioteka nie jest w tę stronę - odezwał się.
-Naprawdę? No popatrz, nie wiem co się ze mną dzieje - wywróciłam oczami.
-To przeze mnie - stwierdził.
-Słucham?
-Jesteś rozkojarzona, nie możesz się skupić. To przeze mnie, cały czas myślisz o mnie - oparł się plecami o ścianę.
-Nie uważasz, że jesteś czasami zbyt pewny siebie?
-Nie uważasz, że mam rację?
-Nie, nie masz.
Cichy śmiech chłopaka rozniósł się po pustym korytarzu.
Oderwał się od ściany i podszedł do mnie. Odruchowo zrobiłam krok do tyłu.
-Nie odpowiedziałeś - syknęłam.
-Gdybym nie był taki pewny siebie, nie zrobiłbym tego - oplótł moją twarz prawą dłonią, a lewą złapał mnie w talii. Przysunął się powoli i delikatnie musnął moje usta. Poczułam, że na jego twarzy formuje się uśmiech. Natychmiast odsunęłam się wbrew sobie.
-Przegrałeś jakiś zakład? Dostałeś wyzwanie od swoich "przyjaciół" - Zaznaczyłam ostatnie słowo, dodając w nie tyle jadu, ile można było.
-O czym...
-Po co to robisz, Malfoy? Możesz mieć każdą dziewczynę tej szkoły. Każda byłaby wielce zadowolona, a ty musisz zrobić mi na złość i wybierasz akurat mnie. Ale jeśli myślisz, że stanę się twoją zabawką, to jesteś w ogromnym błędzie.
Draco patrzył na mnie, nic nie mówiąc. Po długiej chwili ciszy postanowiłam odpuścić. Odwróciłam się, ale blondyn nie pozwolił mi odejść. Przycisnął mnie do ściany i zablokował drogę ucieczki swoimi ramionami. Patrzył mi w oczy, a po chwili spuścił wzrok na podłogę.
- Nie wiem, dlaczego to robię, ale coś nie pozwala mi przestać. I nie, nie jest to zakład - podniósł wzrok.
Studiowałam jego oczy, aby znaleźć w nich kłamstwo, jednak nie udało mi się to.
-Jaką mam pewność, że mówisz prawdę? Skąd mam wiedzieć, że jesteś szczery?
-Nie potrafię ci niczego obiecać, ale musisz mi uwierzyć, że na ten moment, nie jestem w stanie odpuścić.
Patrzyłam na niego. W jego szare tęczówki, które delikatnie poruszały się patrząc na zmianę w moje oczy.
-Nie jestem w stanie zaufać ci tak szybko.
-Byłaś w stanie zaufać swoim przyjaciołom, dlaczego nie dałaś mi szansy zostania nim?
-Nie myślałam nad tym. Przecież nie wybierałam sobie osób i pozwalałam im się do mnie zbliżyć. Nie rozmawialiśmy, więc nie potrafiłam nawet określić, jaki jesteś.
Draco patrzył w podłogę.
-Mogę Cię pocałować ten ostatni raz?
Podszedł do mnie. Delikatnie podtrzymał moje plecy, a ja objęłam go wokół szyi.
-Przepraszam, ale nie jestem w stanie Ci zaufać - szepnęłam, gdy odległość między nami prawie nie istniała.
-Rozumiem - odparł i dotknął moich ust. Odsunąłam się po dłuższej przerwie.

🍻🍷🍸

Około 19.00 wszystkie byłyśmy w pokoju i zastanawiałyśmy się co założyć.
Sofie ściągnęła Blaise'a, aby pomógł jej w wyborze.

Pansy i Milicente dyskutowały o odcieniu lakieru do paznokci, przy czym gestykulowały. Sofie co chwilę śmiała się, albo rzucała czymś w Blaise'a. Po chwili do pokoju doszła Mesina wraz z Rosem.

W drzwiach stanął Malfoy i patrząc na mnie, udawał, że rozglądał się po pokoju.
-Jest Blaise?
-Tutaj - wskazałam głową, wychylając się zza otwartych drzwi szafy. Odwróciłam wzrok na wnętrze szafy. Zastanawiałam się jakie buty założyć do sukienki.

Była wykonana z cienkiego, czarnego materiału, który niezmiernie delikatnie poruszał się, podczas każdego ruchu. Sięgała mi przed kolana i posiadała szerokie, długie rękawy. Była bardzo elegancka, jednak doskonale sprawdzała się także na luźne imprezy.

Wpatrywałam się w dwie pary szpilek, zastanawiając się, którą wybrać.
Pierwszą parą były czarne, matowe obcasy o wysokości 8 centymetrów. Były wykonane z zamszu w kolorze głębokiej czerni. Przy kostce miały pasek, który utrzymywał but na nodze.
Druga para to srebrne buty o takiej samej wysokości, ale nie miały one zapięcia przy kostce, przez co były niezwykle pospolite. Pomijając oczywiście ich kolor.

Ktoś złapał mnie w talii i położył głowę na moim lewym ramieniu, sprawiając, że rękawek mojej szarej koszulki zsunął się.
-Nad czym tak myślisz? - rozpoznałam Draco.
-Nad niczym - odpowiedziałam biorąc do rąk pierwszą parę i ściągając wieszak z sukienką. Odsunąłam się szybko od szafy. Położyłam rzeczy na swoim łóżku i ruszyłam do łazienki. Nie zamykając za sobą drzwi chwyciłam kosmetyczkę i wyszukałam w niej tusz do rzęs i brązową pomadkę. Podeszłam do lustra i umalowałam się, rozczesałam dokładnie włosy i użyłam moich ulubionych perfum, o ciężkim, mocnym zapachu.
Wyszłam z łazienki.

Pansy próbowała bardzo delikatnie założyć granatową, ciężką sukienkę, aby nie zniszczyć sobie świeżego lakieru, którym pomalowała paznokcie.
Zabini zapinał Lestrange zamek jej szaro-srebrnej sukienki.
Milicente sprawdzała w lustrze czy jej buty pasują do bordowego kombinezonu, który postanowiła założyć. Co jak co, ale wyglądała w nim obłędnie.
Popatrzyłam na moje rzeczy, leżące na moim łóżku.
Założyłam buty i sukienkę i zaczęłam szukać osoby, która pomogłaby mi w zapięciu niewidocznego suwaka na plecach.
Zauważyłam, że Draco cały czas patrzy na mnie, a kiedy zrozumiał, że potrzebuję pomocy,natychmiast ruszył w moją stronę. Omiotłam wzrokiem wszystkich w pomieszczeniu, ale każdy był zajęty sobą. Nikt na nas nie patrzył. To dobrze.

Malfoy zatrzymał się kilka centymetrów ode mnie i jeszcze raz przejechał mnie wzrokiem. Odwróciłam się powoli. Draco delikatnie posunął zamek w górę, a gdy zatrzymał się przy mojej szyi, dotknął jej i moich ramion.

Odwróciłam się ponownie, aby stać przodem do niego.
- I jak?
-Dobrze wiesz, jakie jest moje zdanie na ten temat. Po co mnie o to pytasz?
-A jakie jest twoje zdanie? - Nie ustępowałam.
-Wychodzimy! - krzyknęła Pansy i wszyscy wstali, ruszając do wyjścia.
Ja także zamierzałam wyjść, ale przed samymi drzwiami Draco szarpnął mnie do środka i zatrzasnął je.
Zostaliśmy sami.
-Wyglądasz przepięknie - stwierdził, przyciskając mnie do ściany. - Jak zawsze.

☆☆☆ ☆
Witam!
Tak wiem długo mnie nie było, ale zapraszam do przeczytania tego rozdziału i komentowania
😘

Liars |Draco Malfoy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz