Rozdział VII (Początek drugiego sezonu)

60 5 0
                                    

Minął tydzień od zakumanizowania Marinette, która nadal była u Mistrza Fu. Do tej pory, stan dziewczyny był coraz gorszy. Większość jej skóry była pokryta czarnym kolorem i miała więcej czerwonych kropek.  Wielki Strażnik doszedł do wniosku, że Marinette zamienia się w tą dawną, złą Biedronkę i za jakiś czas może być pod całkowitym panowaniem Władcy Ciem.

W ostatnim czasie Mistrz Fu miał ręce pełne roboty, ponieważ przygotowywał Volpinę i Czarnego Kota na wyjazd do Tybetu. Superbohaterowie dużo ćwiczyli, aby móc przejść przez wymagający grobowiec. Musieli być na niego przygotowani, ponieważ nie mieli wszystkich potrzebnych miraculi, a pomoc dla Marinette w tej sytuacji była niezbędna.

*Adrien*

W ostatnim czasie, tyle się dzieje w moim życiu. Problemy Marinette lub Biedronki ( nie wiem jak ją nazywać!), wyjazdy do Tybetu i odzyskanie mamy. Wszystko mi się teraz nagle się pojawiło, że nie mam czasu na szkołę. Niestety, opuściłem się w nauce, a boję się jak może zareagować na to mój ojciec (niestety istnieje coś takiego jak dziennik internetowy!). Na całe szczęście mieszkam w domu mojej mamy. Teraz pakuję się na wylot do Tybetu, wieczorem jest mój lot. W ogóle nie jestem na to gotowy, bo mam mieć do czynienia z najtrudniejszymi zagadkami i przeszkodami ludzkości. Tak przynajmniej mówił mi Mistrz Fu. Zaraz mam mieć ostanie spotkanie, więc muszę na nie iść. Szybko znajduję Plagga leżącego na kanapie, który zajada się trzecim kawałkiem camemberta. Bez dłuższego zastanowienia mówię: "Plagg, wysuwaj pazury".

Gdy wchodzę do domu Mistrza Fu widzę całą grupę lecącą do Tybetu. W skład jej wchodzą: ja, Volpina, Mistrz Fu i moja mama (posiadaczka miraculum pawia).

- Wszyscy już są? - pyta się starzec, który jest już po przemianie. Jest posiadaczem miraculum Żółwia, jego mocną stroną jest defensywa. Może obronić każdy najmocniejszy atak.

Każdy odpowiada tak i Wielki Strażnik mówi o temacie dzisiejszego treningu. Ma być on o teleportacji. Strasznie się cieszyłem, słysząc o niej , wiedziałem, że to będzie przydatna a zarazem ciekawa umiejętności.

Nagle Mistrz Fu, pstryknął i znaleźliśmy się w kompletnie innym miejscu. Wielki Strażnik powiedział, że jesteśmy na jakiejś wyspie na Pacyfiku. Było słonecznie, ale wiał mocny wiatr od oceanu, więc była idealna pogoda i atmosfera.

- Moi drodzy, jak wiecie dzisiaj będziecie się uczyć teleportacji. Każdego będę oddzielnie prosił i uczył go tej techniki. Czarny Kocie, zaczynamy od ciebie!

Podszedłem do Wielkiego Strażnika i powiedział mi:

- Dobrze, więc zacznij korzystać z Kotaklizmu - poradził mi Mistrz Fu - Następnie zacznij kręcić w koło swoją ręką - Wtem przed moimi oczami wytworzyło się nie za duże czarno koło - Na koniec, pomyśl gdzie chcesz iść i wejdź do portalu. Najlepiej niech to będzie ten koniec wyspy, na który wskazuję. 

Kiwnąłem głową w kierunku Mistrza Fu i wszedłem w portal, myśląc o drugim końcu wyspy. Wychodząc z portalu nie mogłem uwierzyć, że udało mi się dobrze skorzystać z teleportacji. 

- Brawo Czarny Kocie! - krzyknął Wielki Strażnik i wszyscy zaczęli mi bić brawo.

Uśmiechnąłem się, a potem od razu usiadłem na brzegu wyspy. Ta teleportacja mnie wykończyła. Chociaż mogłem w spokoju o wszystkim pomyśleć. Teraz moją głowę zaprzątała Biedronka, musiałem sprawić, aby znów było z nią dobrze. Chcę z nią jeszcze raz pogadać, może być Biedronką albo Marinette. Obydwie są cudowne!

- Czarny Kocie! - krzyknął Mistrz Fu - Czas już wracać.

Cieszyłem się, że wracamy do Paryża, bo muszę odsapnąć przed podróżą. Staruszek pstryknął palcami i znaleźliśmy się ponownie w domu Mistrza. Pożegnałem się z Volpiną i strażnikiem, potem poszedłem z mamą do auta.

Jechaliśmy do domu w ciszy, ona zawsze wiedziała kiedy najlepiej przebywać w ciszy. Domyślała się, że moje życie przewróciło się do góry nogami, wczoraj jej wszystko opowiedziałem. Po 10 minutach byliśmy już w domu. Za trzy godziny miał się odbyć lot, więc tę jedną godzinę przeznaczyłem na drzemkę, bo byłem już spakowany. Zamieniłem się już w normalnego Adriena, dałem Plaggowi camembert i rzuciłem się na łóżko.

Mama mnie obudziła dwie godziny przed lotem. Czekała na nas taksówka, z zapakowanymi walizkami. Wszedłem do auta z torbą, w której był Plagg z gigantycznym zapasem camemberta. Mam nadzieję, że ochroniarze podczas kontroli nie będą jakoś strasznie zdziwieni. W ciągu pół godziny dojechaliśmy na miejsce. Ja lecę tylko z mamą, bo nie mogę  z Volpiną. Gdybyśmy lecieli jako superbohaterowie, nikt nie dałby nam spokoju, a z drugiej strony nie chcę odkrywać jej tożsamości, pewnie ona też.

Kontrola minęła szybko, na całe szczęście nikt nie czepiał się zapasów camemberta w mojej torbie. Chwilę pochodziłem po sklepach z mamą, a potem zaczęliśmy wchodzić do samolotu. Niestety przez całą podróż byłem zestresowany, bo na moich i Volpiny barkach leżał los życia oraz zdrowia Marinette.

Okej.. Dość dawno temu nic się nie pojawiło 😫. Nie będę się tłumaczyć, bo to was pewnie nie obchodzi, przez co nic nie dodawałam 😂. Teraz spróbuję częściej wstawiać, bo Kaja mnie zabije. Komentujcie i dawajcie głosy dla mobilizacji! 😂😊

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 07, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

[Zawieszone] Nowe przygody Biedronki i Czarnego Kota Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz