31- Miłość czy odpowiedź?

971 50 13
                                    

Wiedziałam kto tak dobrze całuje. Odsunelam nasze twarze na dosłownie kilka centymetrów i spojrzelismy sobie w oczy.
-Ja wiem, że może ty nie odwzajemniasz moich uczuć ale kurwa... Tak bardzo mnie od siebie oddaliłaś, że to mnie niszczy, rozumiesz?- mówił pół szeptem. Jego oczy wyrażały ból a ja sama poczułam dziwne kłucie w sercu. Pogładziłam jego policzek.
-Jace... Eh...- przez chwilę miałam w głowie co mu powiedzieć. Ale to była tylko krótka chwila.

Znacie to uczucie, kiedy macie totalny mętlik w głowie, masę myśli na sekundę a żadnej z nich nie możecie tak na prawdę wyłapać?

***

Czekałem na jej odpowiedź. To czekanie było coraz większą męką a z każdą sekundą pojawiał się coraz większy strach.
-Jace...- to jedno słowo. Moje imię. Tylko tyle powiedziała. Ale to brzmiało tak cudownie z jej ust. Mimo to czekam na więcej. Nie. Chce więcej. Chce odpowiedzi.

Nie spodziewałem się tego ale ona gładziła mój policzek i nagle zaczęła mnie całować. Przeniosła ręce na moją szyję a później położyła jedną na tyle mojej głowy a drugą na karku. Całowała delikatnie. Nie tak jak za każdym razem. To był inny pocałunek. Ten coś znaczy. Nie tylko dla mnie. Przynajmniej tak myślę...
- Nie jestem pewna czy Ciebie kocham. Nigdy nie byłam zakochana ale mi też Ciebie brakuje i może eee... -zawiesiła się szukając odpowiednich słów a ja miałem ochotę skakać z pierdolonego szczęścia. Szeroki uśmiech zagościł na mojej twarzy a ona zaczęła nerwowo zagryzac wargę.
-Chociaż spróbujmy przez jakiś czas, prosze- wypaliłem. Patrzyła na mnie w ciszy ale kiwnęła głową na tak. Kolejna fala radości przepłynęła przez całe moje ciało i mocno ją do siebie przytuliłem. Trzymanie jej w objęciach to jak trzymanie całego mojego świata. Mogłem poczuć jej wilgotne jeszcze włosy i ten charakterystyczny zapach cytrusów i lawendy.

***

Harry nie mógł spać i poszedł do biblioteki. Stwierdził, że może zaśnie nad jakąś nudną książką. Zaczął przyglądać się książkom na półkach (a jest ich bardzo dużo) i po dłużej chwili trafił na jedną, której w ogóle nie kojarzył. Sięgnął po nią i spojrzał na okładkę. Wyglądała na bardzo starą ale nie była bardzo zniszczona. Chciał zobaczyć co ma w środku ale zdziwił się, ponieważ nie mógł jej otworzyć. Wtedy zauważył czym jest symbol na okładce.
-Cholera tylko gdzie ja znajdę klucz w takim dzikim kształcie?- powiedział sam do siebie. Wziął ją ze sobą i zaczął dokładnie przeszukiwać każdy centymetr biblioteki, która serio jest cholernie wielka. Mimo bardzo długiego czasu, który spędził na szukaniu klucza- nie znalazł go.
- Co jest do cholery?- mruknął sam do siebie zrezygnowany. Usiadł w fotelu z książką na kolanach i patrzył na jej zdobienia. Było na niej pełno różnych dziwnych znaków, których nigdy przedtem nie widział. Obracał ją w dłoniach i dokładnie się przyglądał. W głowie miał pełno pytań, na które póki co nie znał odpowiedzi:
Dlaczego nigdy wcześniej jej nie zauważył?
Dlaczego jest tak dobrze zamknięta?
Dlaczego nie może znaleźć do niej klucza?
Dlaczego Hodge nigdy o niej nie wspomniał?
Co jest w środku?
Co to znaki na okładce?
I przede wszystkim... Dlaczego zamiast spać on siedzi w bibliotece mimo iż jest już 5 nad ranem?

MYSTICAL SUPERSTITION - Dary Anioła ffWhere stories live. Discover now