10. Definicja Szaleństwa.

21 3 1
                                    

Minęło już kilka dni od ostatnich wydarzeń, które wywarły na mnie negatywne emocje. Kiedy inni w szkole dowiedzieli się częściowo o zdarzeniach zaczęli plotkować za plecami, przez co czułem się nieco skrępowany, że jestem tematem całej szkoły, która liczyła ogrom uczniów. Niektórzy mi współczuli, podchodzili z kondolencjami, a niektórzy bez *że tak brzydko powiem* opierdzielania się śmiali mi się prosto w oczy. Gdy chciałem iść na trening karate przypomniało mi się, że już przecież nie mam tutaj czego szukać, bo ''niczego się już tutaj nie nauczę''. Zastanawiam się, czy ja w ogóle się czegoś nauczyłem, bo mam wrażenie, że się cofam.

Po szkole zacząłem szukać kartki z tym dziwnym emblematem, który dostałem od sensei'a. Miałem z tym pójść jednej z wiosek, które znajdują się nieopodal miasta, poczekałem z tym do następnego dnia. Wyruszyłem rano, pieszo, najpierw przemieszczałem się ulicami miasta, następnie polanami, gdy już opuściłem miasto. Następnie zaczęła się wędrówka ścieżką przez las, a po jakimś czasie las się skończył, znów zaczęła się polana a na niej znajdowała się jakaś wieś. Wokół tej wsi były pola uprawne, na którym pracowali rolnicy. Podszedłem do jednego z nich, który znajdował się najbliżej, aby spytać się o drogę. - Przepraszam, szukam pewnej osoby - mistrza. Czy poznaje pan ten emblemat?
- To mnie szukasz! Hehe, nie poznajesz starego przyjaciela?
Gdy się odwrócił, wtedy go poznałem. To był Burt, stary przyjaciel, który potem zniknął, ponieważ musiał się ukrywać przed Wii. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, ponieważ po katordze koszmarów w końcu spotkało mnie dla odmiany coś miłego. - A więc to tutaj się ukrywałeś? Gdybym wiedział, to bym prędzej się tutaj pojawił.
- Hehe, nie szkodzi! Mogłeś nie wiedzieć a ja nie miałem jak się odezwać. Wiesz, ukrywanie się! Hehe.
- Widzę, że nadal jesteś w wyśmienitym humorze. Brakowało mi tak trochę tego twojego śmiechu. Co tam u ciebie słychać?
- Aaaa no jest tak jak widzisz - praca. Coś tam porobię, trochę popracuję, ale... raczej traktuję to jako formę treningu! Hehe. No i wiesz, za bardzo nie mogę się wychylić stąd...
- Niepotrzebnie się tak ukrywasz. Wii raczej ci już nic nie zrobi. Myślę, że już nawet nie pamięta o tobie.
- Aaaa no może i masz rację, ale no wiesz... jednak trochę ten strach jest, hehe. Nie chciałbym znowu walczyć z tym skurczybykiem, hehe, niefajnie było... A co tam u ciebie słychać?
Wtedy zrobiło mi się przykro a mój uśmiech zniknął z twarzy. - Wiesz... Deishi nie żyje...
- Cholera! Jak to?
- Wii... przyszedł zabić mnie, ale w rezultacie zginął tylko Deishi...
- Co? I co się stało?
Wyjaśniłem mu, co się stało, ale po części nie chciał mi wierzyć. Chodzi o tą kwestię - ja i walka. Dawno mnie nie widział, więc nie wie, jak bardzo się zmieniłem. - Mówił, że wróci... będziemy wtedy gotowi, żeby go zabić...
- Ach, pomógłbym wam, ale wiesz...
- Nie szkodzi. Wiem co to znaczy bać się. W końcu chodzi o to, że cię prawie zabił. Nie będę cię do niczego zmuszał, ale nie musisz się też bać zapuszczać się do miasta. Nie spotkasz Wii na ulicy.
- No nie wiem. Jak na razie to chyba zostanę tutaj. Mam przynajmniej co robić no i ludzie są też mili. Może innym razem.
- No cóż, miło było spotkać się po takim czasie z tobą Burt, ale na mnie już pora. Szukam pewnej osoby. To kojarzysz ten emblemat?
Bez patrzenia się na emblemat od razu mi odpowiedział. - Nie, nie wiem, co to jest. To raczej nie tutaj.
Było widać, że coś ukrywa. - Burt, proszę, powiedz mi, gdzie jest ten mistrz. Widzę, że coś ukrywasz. Być może on potrafi coś, czego mnie nauczy i co może mi się przydać. To może uratować czyjeś życie.
- Nie, Akise. Wybacz, ale nie wierzę w te historyjki z walką z twoim udziałem. Wiem, jaki jesteś, znamy się długo. Nie mogę ci nic powiedzieć. - Złapał za motykę i zaczął dalej orać pole. Zaczęło mnie to już denerwować, atmosfera się zmieniła.
- Mów, co ukrywasz, inaczej wydobędę to z ciebie siłą.
Burt upuścił motykę i podszedł do mnie. - Nie, to ja zaraz będę zmuszony użyć siły, jeżeli nie dasz spokoju i nie opuścisz tego miejsca.
- Nigdzie nie idę. Bardzo sympatyczne miejsce, aż sobie tutaj zostanę.
Burt zaczął się denerwować coraz bardziej, aż wymierzył pierwszy cios. Z ledwością udało mi się zrobić unik uchylając się na bok. Był lekko zdezorientowany tym, ale po chwili zaczął wymierzać kolejne ciosy, przed którymi z łatwością robiłem uniki. Nie musiałem używać nawet swoich zmysłów, żeby się bronić. Burt po chwili cofnął się. - Widzę, że to na nic. Zmusiłeś mnie do użycia brutalnej siły. - Ciało Burta całe napięło się, ręce wystawił do przodu uginając je w łokciach, jego pięści były mocno zaciśnięte a głowę uchylił w dół. Mocno się skupiał a po chwili wydał z siebie okrzyk. - Technika starego mędrca!!! - Nagle ciało Burta stało się mocno muskularne. Jego mięśnie bardzo się powiększyły, co to za technika? Teraz przynajmniej miałem już pewność, że dobrze trafiłem. - Popełniłeś błąd. Zwiększona masa spowolni twoje ruchy. Może i stałeś się silniejszy, ale na pewno za to jeszcze wolniejszy. Nie powinieneś tak bardzo powiększać tkanki mięśniowej.

Virus V [zawieszone]Where stories live. Discover now