1

93 8 4
                                    


Na horyzoncie powoli wstawało słońce, oblewając miasto ciepłym, pomarańczowo-czerwonym światłem. Słowiki już od dawna świergotały w krzakach i wśród drzew, witając nowy dzień, wkurzając co poniektórych pijaczków, wracających chwiejnymi krokami z nocnych eskapad po koszach na śmieci. Opko City słynęło, niestety, z dużej liczby bezdomnych. Nierzadko bezzębni, śmierdzący, nie mający żadnych ambicji ludzie snuli się po ulicach, zaczepiając "najmilszych kierowników" o złociaka, albo dwa.  W większości zamiast pieniędzy, dostawali w mordę. Ewentualnie wymijano ich z pogardą, mrucząc coś o wzięciu się do porządnej roboty. Teraz jednak, z powodu wczesnej pory, nie było nikogo, kogo menele mogli prosić o zapomogę. Wśród tejże grupy był niejaki pan Mieciu. Mieciu miał lat około czterdziestu, niegdyś żółtą (a teraz szarą) czapkę, podziurawioną odzież, rozklekotane buty, nałóg alkoholowy i brud za paznokciami. Nie miał natomiast żony (bo od niego odeszła),  psa (bo żona zabrała), domu (bo żona wywalczyła w sądzie), pracy i grosza przy duszy, chęci do życia i dwóch zębów. Siedział przed wielkim domem stylizowanym na secesję, siedział na ławeczce i wpatrywał się tępo w okno na drugim piętrze. 

Nie mógł wiedzieć, że za tym oknem znajduje się pokój pewnej młodej dziewczyny, od trzech dni osiemnastoletniej, śpiącej spokojnie na dwuosobowym łóżku z kolumienkami, baldachimem i innymi bajerami. Obok łoża stała szafka nocna, dębowa, wyglądała na starą, ale tak naprawdę zrobiona była dwa lata wstecz na zamówienie obrzydliwie bogatego ojca dziewczyny. Na niej stała lampa, piękna że aż strach, aktualnie zgaszona, choć kilka godzin wcześniej świeciła się mocnym światłem żarówki, pozwalając jej właścicielce czytać opasłe tomiszcze, obecnie znajdujące się w stanie otwartym na podłodze. Obok leżały niechlujnie zrzucone kapcie, różowe, z pomponikami. Naprzeciwko łóżka znajdowały się drzwi, obok nich stała dębowa, pasująca do innych mebli wielka szafa. Była ona dość nietypowa, bo kiedy otworzyło się ją i rozsunęło wiszące na żerdzi ubrania, znajdowało się drugie drzwi, prowadzące do Tajemniczej Krainy... a tak naprawdę to nie. Po prostu była tam garderoba nastolatki, bo wszystkich ubrań w szafie nie mogła zmieścić, poza tym, kto bogatemu zabroni. Na środku pokoju, na dywanie, spał sobie smacznie kot perski, którego z jakiegoś powodu dziewczyna uważała za najpiękniejszą istotę na Ziemi. Moim skromnym zdaniem wyglądał, jakby po prostu z rozbiegu pacnął pyszczkiem w ścianę, czyli niezbyt imponująco, tak czy siak, kociak podzielał zdanie swej pani i traktował wszystkich z wyższością godną bogom. Machał właśnie łapkami, co oznaczało, że coś mu się śniło - może polowanie, albo po prostu inne rzeczy mogące stanowić kocie sny? 

Stojący na szafce nocnej budzik rozdzwonił się z wrzaskiem. O ile budzik może wrzeszczeć, ale załóżmy, że tak. Dziewczyna jęknęła, przetoczyła się na drugi bok i walnęła dłonią w przycisk na budziku, uciszając go. Kot otworzył żółtawe oczy, a jego źrenice zbiegły się w wąską szparę, kiedy próbował zrozumieć, co się dzieje. Wstał,  wygiął grzbiet, nastroszył szczotkowaty ogon i wskoczył z pomrukiem na jedwabną pościel. Dziewczyna otworzyła duże oczy i podrapała zwierza za uchem. Potem przeciągnęła się z wdziękiem syreny i opuściła nogi na podłogę, wsuwając je w kapcie. 

- Jak ja nie znoszę wstawać wcześnie. - wymamrotała, przecierając twarz. Jej głos brzmiał tak słodko jak miód, nic więc dziwnego, że dziewczyna śpiewała już od wielu lat, zachwycając wszystkich swoim talentem. Powlokła się do drzwi łazienki, przyległej do pokoju. Stanęła przed lustrem i zobaczyła nastolatkę o sercowatej twarzy, dużych oczach z tęczówkami barwy ciemnego fioletu, małym, lekko zadartym nosku i pełnych ustach, o malinowych wargach. Oto, jak wygląda Mary Susannah Wiślicka zaraz po przebudzeniu. Westchnęła cicho, widząc swoje nastroszone kasztanowe włosy. Sięgnęła po szczotkę i spróbowała je rozczesać, po chwili męki poddała się jednak i związała włosy w kok na czubku głowy. Wydęła usta na widok swojej bladej skóry i zrobiła tzw. "letki makijarz". Popsioczyła chwilę na nieco zbyt ciemny kolor podkładu, maźnęła sobie tuszem rzęsy, pociągnęła wargi błyszczykiem w kolorze jasnoróżowej perły oceanu, czy czymś w tym rodzaju i uśmiechnęła się do swojego odbicia. Pora się ubrać!

Wybuchowa OpkoLandiaWhere stories live. Discover now