XVI

527 58 13
                                    

 Obudziłam się późnym popołudniem. Na początku nie wiedziałam gdzie jestem. Po kilku sekundach zaczęłam kojarzyć ciemną kanapę i ogromnych rozmiarów telewizor plazmowy.

Dzień wcześniej, gdy operacja się już skończyła, James zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Wszyscy byliśmy wykończeni.

Niestety byłam tak roztargniona, że zostawiłam klucze do mieszkania w sali szpitalnej Brada. Nie miałam wyjścia i musiałam pojechać do Jamesa.

- Jak się spało? – usłyszałam głos chłopaka dobiegający z kuchni. Przetarłam oczy i cicho westchnęłam.
- Czy ja coś piłam wczoraj w nocy? – spytałam ochrypłym głosem. Chłopak wybuchnął śmiechem.
- Nie, byłaś całkowicie trzeźwa.
- Czuję się jakbym balowała całą noc. Głowa mi pęka.
- Bo całą noc byłaś tak zestresowana, że prawie nam zemdlałaś. Za dużo emocji, więc pewnie dlatego cię boli. Zrobię ci herbaty.
- Ugh, mam nadzieję, że taka sytuacja już mi się więcej nie przytrafi. Tak bardzo się bałam...
- Ja wciąż się boję. Przecież jeszcze nic nie wiadomo.
- Lekarz powiedział, że operacja się powiodła.
- No tak, ale chyba chodziło mu o to, że Brad żyje. Nie powiedział, że jest już zdrowy.
- Trzeba myśleć pozytywnie, James. Sam tak zawsze powtarzałeś.

Po obiedzie składającym się z makaronu z warzywami i pysznego sosu, pojechaliśmy do szpitala.

Reszta już tam była. Rodzice Brada siedzieli u niego, a inni zostali w poczekalni.

- Chloe nie ma? – spytał Tristan. Pokręciłam głową.
- Musiała iść na wykład.
- A ty czemu nie poszłaś? – Connor zmarszczył brwi.
-  Mam dopiero za godzinę. Ale nie wiem czy iść. Chciałabym być tu z wami.
- Powinnaś iść. Jak chcesz to mogę cię zawieźć – James uśmiechnął się ciepło.
- Ostatnio chyba za bardzo cię wykorzystuję – zauważyłam, ale on tylko wzruszył ramionami.
- To żaden kłopot, mała.

Niestety nie udało mi się zobaczyć z Bradem przed szkołą. James, tak jak obiecał, zawiózł mnie pod samą uczelnię. Nie miałam ochoty tam iść, najchętniej siedziałabym kolejny dzień w szpitalu, wśród moich przyjaciół.

Na korytarzu wpadłam na Chloe.
- O, jednak przyszłaś? Alex się o ciebie pytał na matematyce – powiedziała z uśmiechem.
-  Idziesz na fizykę? – spytałam.
- No, niestety muszę. Ale potem razem jedziemy do Brada, tak?
- No tak – uśmiechnęłam się.

Usiadłyśmy na ławce przed salą. Wyciągnęłam z torby moje notatki, żeby trochę powtórzyć materiał. Nic z tego nie rozumiałam. Wszystkie słowa na kartce wyglądały jakby były napisane w jakimś obcym języku. Chloe chyba też nic z tego nie rozumiała. Chyba nasz nauczyciel jest jedyną osobą, która tak naprawdę rozumie fizykę.

- Casey! – zobaczyłam Alexa, który z uśmiechem na ustach szedł w naszą stronę.
- No hej – ucieszyłam się na jego widok. Alex należy do tego typu ludzi, którzy zawsze poprawiają humor.
- Dawno cię nie widziałem. Stęskniłem się – powiedział radośnie i usiadł między mną a Chloe. Dziewczyna posłała mi rozbawione spojrzenie.
- Ja też trochę się stęskniłam – wyznałam. Mówiłam prawdę, naprawdę brakowało mi jego zaraźliwego uśmiechu.
- Tylko trochę? – droczył się.
- Tak, tylko trochę – zachichotałam. Chłopak przez chwilę udawał obrażonego, a potem zaczął mnie łaskotać. Niestety zostałam obdarzona największymi na świecie łaskotkami na brzuchu, więc zaczęłam głośno piszczeć i śmiać się. Ludzie dookoła dziwnie się na nas patrzyli, ale nie przeszkadzało mi to szczególnie.

- Halo, zajęcia się zaczynają – Chloe poklepała mnie po ramieniu. Przewróciłam oczami. Alex chwycił mnie za rękę i razem poszliśmy do sali.

Po zajęciach chłopak zaprosił mnie na kawę, ale musiałam odmówić. Razem z Chloe poszłyśmy na przystanek autobusowy.
- Nie czujesz się dziwnie z tym, że Alex z tobą flirtuje? – spytała moja przyjaciółka, gdy już zajęłyśmy wolne miejsca w autobusie.
- Nie flirtuje ze mną. Jesteśmy przyjaciółmi - wzruszyłam ramionami. Dziewczyna tylko skinęła głową, nie kryjąc rozbawienia.

Shout About It  |B.S|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz