Jestem złem wcielonym

276 9 7
                                    

 Czytam i marnuję życie ponieważ wiem,że każda książka niesie cząstkę umysłu i mądrości jaką chce pokazać jej stwórca.

Kolejny samotny wieczór, jakże łatwo się do nich przyzwyczaić. Jasne światło zza okien przebijało się przez zasłony, cienie rzucane przez meble wyglądały jak demony wyłaniające się na polowanie. Cisza panująca w pokoju doprowadzała do szału, mały szelest i mózg płatał figle. Zaśmiałam się w duchu dopijając czerwone wino, kolejna butelka pusta. Siedziałam w fotelu wbijając wzrok w dywan i starając się poukładać myśli.

Nie widziałam sensu kłaść się spać do łóżka, zasnęłam w fotelu i o godzinie 6 już siedziałam w kuchni z kawą w ręce. Sobotnie słońce świeciło coraz bardziej, wdrapując się na dachy sąsiednich domów, oświetlając drogi i przebijając się przez poranne zaspanie. Mieszkanie pani Jadwigi naprzeciwko odbijało blask prosto w moje podkrążone oczy. Nie siedziałam długo sama, ciche stąpanie po schodach, szelest kapci i w drzwiach stanęła ona. Blond-włosy huragan. 

-Nie masz szacunku dla ludzi, którzy chcą pospać-fuknęła Maria od progu, złość w oczach widziałam doskonale. Od początku mnie nie lubiła, ale przynajmniej nie dusiła tego w sobie.

-Co obudziło cię tym razem? To, że siedzę czy to, że oddycham?

-Twoja kawa.-Ruszyła w stronę lodówki-Cuchnie na pół domu.

Oczywiście, pretekst do kłótni. Ciężko mnie zdenerwować, ale mieszkając z nią traciłam cierpliwość i powoli również zdrowy rozsądek.

-Daj łyka...-mruknął Tomasz, wyciągając rękę w moją stronę. Niczym zombi podszedł i wypił resztę kawy z kubka. Po chwili napój zaczął działać i Tomek ożywił się dając mi całusa w policzek. Maria siedziała obrażona przy stole i przewracała oczami.

-Co znowu ?-spytał pobudzony Tomek, nie powiedziałam słowa, tylko się uśmiechnęłam. 

Robiłam tak coraz częściej by nie wzniecać kłótni. Raczej nikt by na tym nie skorzystał. Wyszłam z kuchni, wzięłam dwie butelki wody i tabletki przeciwbólowe. Weszłam do pokoju Karola i postawiłam rzeczy na stoliku obok. Lekki zarost i brązowa czupryna, ot cały Karol, najbardziej podobny do ojca, Maria była bardziej podobna do matki. Wczorajszy wieczór był dość mocno zakrapiany więc chłopak będzie tego potrzebował bardziej niż czegokolwiek. 

Zaszyłam się w łazience. Patrzyłam na zmęczoną twarz, potargane ciemne włosy i popękane naczynka na gałkach ocznych, otoczone przez ciemne oprawki. Obraz rozpaczy jeszcze wciąż młodej osoby po ślubie cywilnym i z dopisanym drugim nazwiskiem. Tragedia. 

Mogłam w spokoju poczekać aż Tomek zabierze Marię na zakupy a potem na basen. Po usłyszeniu zatrzaskujących się drzwi wyszłam i w spokoju sprzątałam, zważając na to,że Karol śpi w pokoju na górze. Miała przyjechać do nas w odwiedziny Emilia-ukochana teściowa i babcia. Wszystko musiało być idealnie.

Pieczona kaczka z jabłkami, według Karola była doskonała, Emilia również pochwaliła mój talent do gotowania. Jedynie Maria kręciła nosem. Po obiedzie babcia zabrała wnuki na spacer a ja zostałam w domu, ciesząc się miłym i cichym popołudniem z Tomkiem.

-Dziękuję.-zawsze mówił do mnie szeptem, gdy mnie przytulał-Wyrwałaś mnie z zatracenia.

-Dziękowałeś już z tysiąc razy.

-I będę dziękował do końca życia.

Chwilę szczęścia przerwał powrót młodzieńczej krwi. Według nich 2 godziny spokoju wystarczą by mieć siły na ich dalsze pretensje i zażalenia. Widać taka rola macochy. Ale mimo ich ogromnych wad kocham je jak własne, i choć łatwiej byłoby pociągnąć wagon z węglem, to zostałabym z nimi.

Szlachetna TruciznaWhere stories live. Discover now