Rozdział 15.

757 44 1
                                    

-Annabell.-Zaczął niepewnie.-Będziesz ze mną szczera?-Wzruszyłam ramionami.-Czy Ty nic do mnie nie czujesz?-Zapytał całkiem poważnie.
Zamurowało mnie. Przecież cały czas mi powtarzał, że jesteśmy przyjaciółmi.
-Nic, a nic.-Szepnęłam i spojrzałam w podłogę. Nie obiecywałam przecież, że powiem mu prawdę. Sama jej nie znałam. Piłkarz głośno westchnął.
-Przepraszam muszę już iść.-W tym samym czasie zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu było zdjęcie Ramosa. Przestraszyłam się.
-Nie odbieraj.
-Co jeśli się o mnie martwi?-Mocniej ścisnęłam przedmiot w mojej lewej dłoni.
-A co jeśli nie chce tylko tego żebyś ze mną teraz była?-Spojrzał mi w oczy.
-To znaczy, że muszę już iść. Cześć Neymar.-Powiedziałam i odwróciłam się od piłkarza. Złapałem za klamkę.-Słucham.-Powiedziałam do telefonu po tym jak nacisnęłam zielony. Po chwili zdeżyłam się z czymś twardym mijając próg domu piłkarza. Podniosłam głowę trochę wyżej. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Dłoń położyłam na jego torsie, a nasze wzorki się spotkały.
Co on tutaj robił?
-Eee ja tylko..
-Ty tylko co? Przyleciałaś tutaj tylko żeby być z tym idiotą sam na sam? Może jeszcze chcesz się z nim przespac?-Nigdy nie widziałam go tak rozłoszczonego.
-Nie, ja, ja właśnie szłam do hotelu.
-Wiesz Annabell, bardzo cie lubię, ale chyba dla nas oboje będzie lepiej jak się rozstaniemy.
-Ale ja.. Sergio ja cie potrzebuje.-Zamilkłam tylko po to aby po chwili szepnąć.-Ja cie kocham.
-Ann.-Usłyszałam głos Brazylijczyka.-Odwróciłam się i chciałam rzucić mu błagalne spojrzenie żeby nic nie mówił jednak chyba go nie zrozumiał.-Ja też cie kocham.-Spuscił głowę i patrzyl się w swoje nowe Nike. Ramos uniósł ręce w geście kapitulacji, a ja stałam jak słup i modliłam się aby to było tylko snem.
-Przepraszam was. Muszę ochłonąć.-Powiedziałam zostawiając w ów domu dwóch mężczyzn, którzy są za pewne w stanie pozabijac się gołymi rękami. Doszłam do plaży. Spacerowalam przy brzegu morza myśląc jak moje życie zmieniło się od poznania kolesia z najładniejszymi oczami w galaktyce. Dochodziła godzina 12, a mój telefon nie przestawał dzwonić. Nie odbierałam ponieważ na wyświetlaczu ani razu nie pojawiło się zdjęcie Ramos. Bałam się, ze słowa o naszym rozstaniu mówił na poważnie. W końcu usiadłam na dużym kamieniu i patrzyłam w horyzont. Było bardzo ładnie. Kilka metrów obok też ktoś siedział. Z daleka postura była mi znajoma jednak nie byłam w stanie teraz myśleć kto tam może być. Schowałam twarz w dłonie, a kilka samotnych łez spłynęła mi po policzku. Siedziałam tak, dopóki czyjeś mocne dłonie nie zamknęły mnie w uścisku. Nie otwierałam oczu. Zdradziły go perfumy.
-Co tutaj robisz?
-Szedłem za tobą. Nie wybaczyłbym sobie nigdy gdyby coś Ci się stało.
-Ty naprawdę mnie kochasz?-Spojrzałam mu w oczy.
-Nigdy jeszcze do nikogu nie czułem czegoś tak mocnego jak do Ciebie Ann.
-Gdybym nie była z Ramosem chętnie bym się z tobą umówiła.
-Czyli co, jutro o 19 kolacja?
-Gdybym nie była z Ramosem.-Powtórzyłam.
-Rodzice nauczyli mnie nie ranić kobiet, na których mi zależy i nie mogę powtórzyć tego co Ramos powiedział po twoim wyjściu.
Z moich oczu kolejny raz poleciała słona ciecz.
Wiedziałam, że to już koniec.
**
Krótki ale myślę że wam się podoba:)
Gwiazdkujemy ok?😊⭐

Let me love you/njr.Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon