Rozdział Pierwszy

17 1 0
                                    



Zacznijmy od człowieka. Kim on właściwie jest? Gdyby brać to pod katolickie rozumowanie to "człowiek jest istotą ludzką pochodzącą od samego Boga , został on stworzony na obraz i podobieństwo Boże." Czy w takim razie Bóg również cierpi, płacze, niszczy, kradnie i zabija bliźniego? Może i nie w dosłownym znaczeniu tego słowa, ale jednak.  Ale gdyby tak zastanowić się nad tą fascynującą, skrywającą multum tajemnic istotą poz innym względem, to kim tak naprawdę jest człowiek? Nikt tak naprawdę nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Każdy człowiek próbuje ocenić swoje życie, często spogląda wstecz, by zastanowić się nad swoimi sukcesami i porażkami. Chce zrobić swój osobisty bilans, oszacować, co z jego dokonań było ważne, a co nie, które jego działania mogą przysłużyć się ludzkości, a które zostaną zapomniane i nie będą miały żadnego znaczenia. Za młodu zapewne większość ludzi zastanawiała się czy umrą zapomniani. Umrą za świadomością, że będą jedynie wspominani przez rodzinę, ale ta i tak z następnymi pokoleniami będzie zapominać o wspomnieniu praprababci, czy prapradziadka. Nie będą po prostu wiedzieć, że ktoś taki kiedykolwiek  istniał. Czy właśnie na tym polega ludzka egzystencja? Jest jeszcze jedna kwestia, dość istotna, a wcześniej nie wspomniana. Czy  wszyscy ludzie mają prawo, aby nazywać się prawdziwym człowiekiem? Aby tak się nazywać należy umieć kochać , ale czy wszyscy ludzie są zdolni do kochania? Okazywania jakichkolwiek uczuć?  Ludzie to nie tylko istoty posiadające organizmy, to przede wszystkim stworzenia zdolne do abstrakcyjnego myślenia, odczuwania, posiadające zdolność zapamiętywania i odróżniania dobra od zła. Ludzie w dzisiejszych czasach są bardziej podatni na stres, tragizmy życiowe, samotność, uzależnienia. A gdyby zebrać te wszystkie przypadłości do jednego wora i zawiązać na mocny supeł? Czy od natłoku złych, czasami i też samobójczych myśli nie miał by ochoty w końcu pęknąć? Rozerwać się i otworzyć przed innym? Nie. Człowiek z natury jest też istotą interesowną i nie ufną. Nie otworzy się, tak jak wór. Będzie czekać aż komuś zaufa i sam dostanie te smakowite kąski. Wtedy będzie gotowy aby uwolnić kłębiące się w nim uczucia. Będzie gotowy zaufać komuś bardziej niż sobie samemu. Między innymi dlatego wiele ludzi zmaga się z depresją. Nikt nie wyciąga w ich kierunku pomocnej dłoni i nie stara się pierwszy złożyć broń, aby nawiązać więź. Ale po co nawiązywać więź z od środka martwym człowiekiem, który z automatu jest spisywany na straty. Po co zadawać samemu sobie ból, po co przywiązywać się do kogoś kto i tak odejdzie prędzej czy później. Może dlatego aby mieć co wspominać, aby na stare lata usiąść w ulubionym fotelu i patrząc na zdjęcie z minionych lat powiedzieć , "Miałem dobre życie, wykorzystałem je w stu procentach i niczego nie żałuje." a później zamknąć oczy i zasnąć na wieki. Nie obudzić się i zostać zapomnianym, ale szczęśliwym. Szczęśliwym ze swoich życiowych dokonań.

Moje przemyślenia na temat istoty ludzkiej egzystencji przerwało ciche pukanie do drzwi mojego pokoju. Powoli podniosłem się do siadu i przeciągnąłem.

Leżałem bez ruchu przez dobre dwie godziny, nie odzywając się ani słowem, słuchając cicho muzyki na słuchawkach i wpatrując się w biały, gdzie nie gdzie popękany sufit, który miał być odnowiony już dwa lata temu po zalaniu przez sąsiadów piętro wyżej. Mieszkał tam starszy mężczyzna ze swoim siedemnastoletnim synem z którym chodziłem do tej samej klasy od szkoły podstawowej, aż do teraz- szkoły średniej. Mimo to przez te 12 lat zamieniliśmy z Calum'em Hood'em może jedno zdanie dotyczące pracy domowej, której jak zwykle nie miałem. Kto by marnował czas na takie gówno?  Chłopak miał dośc nietypową urodę jak na miejsce gdzie mieszkałem- w Northolt w niewielkiej londyńskiej dzielnicy Ealing w Anglii. Nie widywano tutaj ludzi o tak specyficznym wyglądzie. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że jest nietutejszy. Słyszałem, że ma korzenie Nowozelandzkie i Szkockie, ale to nic pewnego. Nigdy z nim nie rozmawiałem, a matka nie jest wiarygodnym źródłem informacji.

Poleciłem aby weszła do pokoju kiedy wraz z zastygniętymi jeszcze kośćmi próbowałem wstać. Syknąłem cicho pod nosem i oblizałem usta zahaczając czubkiem języka o czarny, smukły kolczyk w wardze. Nie lubiłem zbytnio piercingu, ale ten maluch urzekł mnie od pierwszej chwili. Taka ludzka natura. Każdy jest materialistą i ten kto mówi, że nie jest- łże.

-Lukey wiem, że zaczęły Ci się wakacje aczkolwiek mam do Ciebie prośbę nie cierpiącą zwłoki.-Oparła się biodrem o framugę drzwi, które i tak były uchylone. Nie lubiłem ich zamykać, wolałem słyszeć jak najwięcej jest to możliwe, zwykła ludzka ciekawość.-Mógłbyś się przejechać do centrum po fajki? Skończyły się, a ja wypiłam piwo i nie wsiądę za kółko.-Skrzyżowała ręcę pod biustem wlepiając we mnie przymglone spojrzenie. "Jedno piwo?"-Parsknąłem kręcąc rozbawiony głową.

-Cokolwiek.-Przewróciwszy oczami wziąłem telefon z nadal podłączonymi słuchawkami i minąłem ją spokojnym krokiem. Mimo, że moja relacja z matką była jaka była to nie zamierzałem się jej sprzeciwiać.  W głębi duszy wiedziałem, że gdybym powiedział "Goń się" stało by się coś co nie dałoby mi znowu spokojnie spać w nocy. Idąc na kompromis postanowiłem milczeć i jak posłuszny synek iść do sklepu po papierosy. Wsunąłem na stopy czarne, krótkie Converse i wyszedłem zamykając za sobą drzwi wejściowe. Bawiąc się kolczykiem w wardze zszedłem powoli po schodach na parter. Nie miałem dużo do schodzenia, razem z matką mieszkaliśmy na pierwszym piętrze w jednej z kamienic.  Ojca nie znałem. Brzmi oklepanie, nie? Facet dowiedziawszy się, że jego laska zaciążyła zostawił ją z problemem.- Tak jest z reguły. U nas sytuacja miała się jednak inaczej. Umarł wioząc mamę ze mną w brzuchu do szpitala, kiedy tej odeszły wody. Nie zauważył nadjeżdżającego auta z drogi z pierwszeństwem i zaliczyliśmy zderzenie czołowe. Od najmłodszych lat, życie na krawędzi. Ojciec nie przeżył, a mama była w ciężkim stanie, z resztą tak samo jak ja. Odratowali nas w ostatniej chwili. Mogę śmiało powiedzieć, że przeżyłem śmierć kliniczną jeszcze będąc płodem. Ale gówno wiem i pamiętam, tak jak wspomniałem wcześniej, nawet jeszcze nie wyszedłem z brzucha. Liza Lynch od tamtej pory nie była już taką samą kobietą jaką  wspominała Świętej Pamięci Nora, moja babcia. Jedyna, która zawsze przy mnie była. Kidy byłam szczeniakiem obwiniałem się za śmierć ojca i stan matki, nie rozmawiała ze mną, a ja przechodziłem okres buntu.  Zatraciła się w procentach, które pozwalały ukoić smutek i zapomnieć o przeszłości. Ale przecież nie zawsze miała pod górkę. Babcia opowiadała, że zawsze była pełną życia, optymistycznie nastawioną do świata kobietą z wielkimi ambicjami. Potem pojawił się on, Andrew Hemmings. Przystojny, młody student medycyny. Wszyscy popierali ich związek, a młodzi nie wyobrażali sobie bez siebie życia. Oni naprawdę byli zakochani i tego zazdrościłem matce. Miłości, zdolności kochania. Ja nie odczuwałem niczego, byłem pusty w wewnątrz. Włożyłem z powrotem telefon do kieszeni czarnych jeansów i przeniosłem wzrok na nadjeżdżający autobus. Rzadko kiedy jeździły, więc miałem szczęście. Nie uśmiechało mi się na niego czekać czy też iść z buta prawie 18 kilometrów do  Westminster.  To gmina  położona w środkowej części miasta, nad Tamizą. Było tam wszystko.  Począwszy od oficjalnej siedziby królowej, dużych instytucji, ambasady, teatrów, kin, muzeów i kończąc na markowych sklepach, do których przychodziły prawdziwe snoby. Nienawidziłem takich typów ludzi, którzy sądzą, że za pieniądze można kupić wszystko. Łącznie z ludzkim poszanowanie. Oni nie muszą pracować na szacunek drugiego człowieka. Wystarczy, że wyjdą do pomieszczenia w samych modnych ciuchach, pomachają kilkoma stu-dolarowymi banknotami i już są kimś. Parszywe lenie. W  Square Mile, do którego aktualnie zmierzał mój autobus w sierpniu była organizowana parada pełna życia, rozmów i kolorów. Lubiłem tam przychodzić z babcią. Raczej szedłem tam tylko dla tego, ponieważ ona lubiła takiego typu zabawy. Po trzydziestu minutach jazdy autobus zatrzymał się na przystanku, niedaleko Pomnika Karola I w Charing Cross. Stamtąd mogłem już spokojnie w ciągu dziesięciu minut dojść do centrum, zaliczyć pierwszy lepszy market i przy okazji skoczyć na kawę w ulubionej kawiarence. Lubiłem przechadzać się tymi starymi drogami i obserwować jak owce pasą się na zielonych, zadbanych pastwiskach. Nigdy nie byłem dobry w opisywaniu krajobrazów. I nie będę starał się tego na siłę zmieniać.




No to mamy z głowy pierwszy rozdział mili państwo. Jak dobrze pójdzie drugi będzie jutro, ale zobaczy się jak to będzie z chęciami xD






You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 21, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

No Regrest 》Luke Hemmings |ZAWIESZONE|Where stories live. Discover now