7

397 47 10
                                    

Wiedziałem, że moja rodzina ją przerażała.
Gdy z wymuszonym uśmiechem na ustach odpowiadała na ich pytania, żałowałem, że w ogóle zaproponowałem ten chory układ.
Chory układ z którego tylko ja się cieszyłem.
- Uczcijmy wasz związek buziakiem! - zawołał Eddie, a ja nigdy w życiu go tak nienawidziłem jak wtedy.
Moja mama natychmiast uniosła się z zaprzeczeniami, przecież myślała, ze jesteśmy skłóceni, jednak reszta rodziny ochoczo poparła jego pomysł.
Charlie ścisnęła moją rękę, a gdy na nią spojrzałem pokiwała niemal niezauważalnie głową.
Nie byłem jednym z tych nieśmiałych facetów, który zachowuje się jak cipa i boi się pocałować dziewczynę w obawie, że go za chwilę odepchnie i strzeli focha życia.
Jednak było w niej coś co sprawiało, że moja naturalna pewność siebie parowała i nie zamierzała do mnie wrócić.
Oparłem dłoń na jej policzku i delikatnie przyłożyłem usta do jej starając się wmówić samemu sobie, że to nie jest prawdziwe.
To tylko gra, prawda?
Graliśmy w grę do, której ją zmusiłem.
Ona nie czuła do mnie tego co ja czułem więc ten niby pocałunek nie znaczył dla niej tyle co dla mnie.
To sprawiło, że nagle poczułem się fatalnie.
Nie powinienem był jej do tego wszystkiego zmuszać.

Po kolacji w końcu mieliśmy święty spokój od głupich pytań.
Moja mama jak przystało na zbyt opiekuńczą, rozmieściła gości tak aby Charlie spała w innym pokoju niż ja.
Nie miałem nawet czasu się na to wściekać, dziewczyna tak czy inaczej przyszła do mnie.
- Już chcesz uciec? - zapytałem uśmiechając się lekko gdy rzuciła się na moje łóżko i ukryła głowę w pościeli.
- Nigdy nie było mi tak niezręcznie jak przy tym stole - stwierdziła, a ja usiadłem obok nie mogąc się powstrzymać przed zrobieniem jej zdjęcia. - Twoja rodzina sprawiła, że nigdy więcej nie skłamie. Obiecuje.
Zaśmiałem się głośno.
- Potrafią być gorsi - mruknąłem przesuwając palcami po jej ręce.
Z zaciekawieniem obserwowałem jak w miejscu, którego dotknąłem pojawia się gęsia skórka.
Uważnym ciemnym spojrzeniem śledziła tor mojego palca, jakby zaczarowana.
- Twoja mama jest cudowna - wymamrotała, a ja spiąłem się lekko jednak nie przestałem przesuwać dłoni.
Rumieniec na jej policzkach napawał mnie dumą. - Nie spotkałam tak pozytywnej osoby.
To sprawiło, że czułem się jeszcze gorzej z tym, że ją okłamywałem.
- Zgadzam się - powiedziałem cicho uśmiechając się w jej stronę lekko.
To był zły pomysł, że tu przyszła.
W pokoju atmosfera gęstniała, a ta delikatna intymność pomiędzy nami była nie do zniesienia.
Chciałem jej więcej, bardziej.
Ale ona nie podzielała moich uczuć.
Tak naprawdę, nie zdziwiłbym się jeśli nadal widziałaby mnie jako tą gwiazdę wykreowaną przez management, przez media.
Chłopaka, który wpadł w złe towarzystwo i pije aby ukoić smutki.
Tylko połowa historii była prawdziwa, ta, którą znali tylko niektórzy.
A ona była zbyt idealna abym miał ją zniszczyć, zbyt krucha abym mógł zrzucić na nią oczy całego świata.
Już węszyli na temat jej tożsamości, jednak nie zamierzałem dopuścić aby ktokolwiek się o niej dowiedział.
Nie dlatego, że się jej wstydziłem, dlatego, że się o nią bałem.
- Zayn? - zamrugałem lekko powracając do rzeczywistości i patrząc w te jej piękne oczy.
Za każdym kolejnym razem zachwycały mnie coraz bardziej. - Dlaczego ja?
- Słucham?
-  Z tych wszystkich fanek, o wiele bardziej oddanych niż ja. Dlaczego wybrałeś mnie?
Prawda jest taka, że sam nie wiedziałem.
Po prostu coś popchnęło mnie w jej kierunku, a ja nie potrafiłem się wybronić prze tym, że jak ostatni głupiec coś do niej poczułem.
A zawsze bawiły mnie dziewczyny zakochujące się od pierwszego wejrzenia.
- Sam chciałbym to wiedzieć.

***
Wybaczenie brak rozdziału przez miesiąc >.<
Może maraton w najbliższym czasie na przeprosiny?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 26, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Just a Fan » malik Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz