Rozdział 2

10.8K 504 45
                                    

Włożyłam wszystkie rzeczy do szafy i przebrałam się w jakieś wygodne ciuchy. Gdy schodziłam po schodach w powietrzu unosił się zapach kurczaka. Uwielbiam, gdy w domu pachnie jedzeniem, zwłaszcza kurczakiem. Tak naprawdę to wychowałam się na tym daniu, bo tata nie potrafił przygotować nic innego, a mama musiała uczyć się do egzaminów na studiach. Cała trójka siedzi przy szklanym stole i pochłania jedzenie. Nakładam sobie mało, ale po paru kęsach rozumiem, że jestem naprawdę głodna i biorę jeszcze dokładkę. 

Siadam na łóżku i czytam jakąś książkę, żeby się uspokoić. Strasznie denerwuję się jutrem. Mam nadzieję, że niczego nie schrzanię na samym początku. Po godzinie odkładam książkę i zaczynam się pakować do szkoły. Mam tylko cztery lekcje, więc nic złego nie może się wydarzyć. Idę wziąć szybki prysznic i kładę się spać, ponieważ jutro czeka mnie ciężki dzień. 

Budzik dzwoni o 6:30. Mam tylko godzinę do przyjazdu autobusu, a zapomniałam przyszykować sobie wieczorem ciuchów. Decyduję się na czarną bluzkę, jeansy i białe Converse. Nic szałowego, żeby nie przyciągać dużej uwagi. W pośpiechu zbiegam na dół, witam się z rodziną i zjadam kanapkę z serem. 15 minut.  Ubieram kurtkę i pędzę na przystanek. Stoi tam kilkoro nastolatków na oko w moim wieku. Gdy przyjeżdża autobus wchodzę jako ostatnia. Kieruję się na sam tył, mimo że w środku nie ma tłumów. Siadam na końcu, wkładam słuchawki do uszu i zasypiam. Budzi mnie dźwięk otwieranych drzwi autobusowych i krzyki ludzi. Powoli gramolę się z siedzenia i wychodzę. Budynek jest ogromny i pokryty cegłą. Moja była szkoła rozpadała się ze starości, ta za to aż pachnie nowością. Kieruję się do sekretariatu, żeby uzyskać numer szafki i kod do niej. Za biurkiem siedzi kobieta w średnim wieku i uśmiecha się do mnie szeroko.
- Witaj! Ty musisz być Lena, nasza nowa uczennica. - jej zielone oczy aż promienieją.
- Eee ... Tak to ja. - staram się uśmiechnąć, ale wychodzi mi tylko jakiś dziwny grymas.
- Przeglądałam przed chwilą twoją kartę ucznia, więc od razu cię poznałam. Twoja szafka ma numer 115, a tu masz kod do niej. - podaje mi kawałek papieru z jakimiś cyframi.
- Dziękuję, mogłaby mi pani powiedzieć gdzie znajdują się szafki? - pytam.
- Oczywiście, jak wyjdziesz z sekretariatu to idź prosto, a następnie skręć w prawo. Tam znajdują się rzędy szafek. - uśmiecha się.
- Dobrze, jeszcze raz dziękuję. - mówię, po czym wychodzę i idę w wyznaczonym kierunku.
Szafek jest naprawdę dużo. Około 500, na moje oko. Znajduję swoją i wpisuję kod. Próbuję ją otworzyć ale ona ani drgnie. Powtarzam czynność jeszcze kilka razy i wszystkie kończą się tak samo.
- Głupia szafka! - krzyczę po czym w nią kopię.
- Potrzebujesz pomocy? - słyszą za sobą. Odwracam się i widzę wysokiego szatyna. Obie jego ręce są pokryte tatuażami. Jest ubrany w biały T-shirt i niebieskie jeansy. Nigdy nie widziałam przystojniejszego chłopaka.
- J-ja .. No .. Ty .. - próbuję skleić sensowne zdania, ale nie udaje mi się to. Nieznajomy zaczyna się śmiać i prosi, żebym się przesunęła. Otwiera ją w mgnieniu oka.
- Jestem Harry. - uśmiecha się.
- A ja Lena. Dziękuję za pomoc, nie wiem co bym zrobiła, gdybyś się nie zjawił.
- Nie ma sprawy. Co teraz masz?
- Biologię. - odpowiadam.
- Serio? Ja tez! Idziemy razem?
- Jasne - uśmiecham się. Jak na razie to nie jest tak źle, jak mi się wydawało.

NowaWhere stories live. Discover now