2.10

2.2K 104 4
                                    

*Rachel*
Jest inaczej. Nie wróciłam do domu jak zwykle. Po tym jak Christian odjechał, musiałam pobyć przez chwilę sama. Teraz jest już bardzo późno, a jutro muszę wcześniej wstać. Wrzucam na ruszt dwie kanapki i idę do sypialni. Jordan leży zwinięty pod kołdrą. Nie chcę go budzić. Idę do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Gdy wracam do sypialni, kładę się obok wilkołaka i przykrywam nas kołdrą. Jordan wyczuwa mnie. Widzę to po reakcji jego mięśni. Ściska moją rękę. Po chwili zasypiam.

***
Budzi mnie krzyk. Na początku myślę, że to Jordan, ale to ja. Krzyczę. Gdy w końcu się uspokajam, a Jordan przestaje przytulać mnie do siebie, rozluźniam uchwyt, którym trzymałam stopy, aby się upewnić, że to nie sen.
- Hej, co jest? - pyta się chłopak.
- Nic... - odpowiadam, ale głos więźle mi w gardle. Czuję pot spływający po moich plecach.
- Chodź tutaj - mówi i przytula mnie mocno.

*Jordan*
Bawię się łyżką i zajadam owsiankę.
- Może powinnaś sobie zrobić wolne? - pytam. Martwię się o Rachel.
- Nie. Nic mi nie jest - rzuca krótko. Poprawia makijaż. Podchodzę do niej i obejmuję ją od tyłu.
- Jestem wilkołakiem, pamiętasz o tym? - pyta. Śmieję się. Oczywiście, że pamiętam.
- Posiedzisz dzisiaj w domu - oznajmiam. Nie zamierzam się z nią kłócić.
- Chętnie bym z tobą został, ale mój klient mnie bardzo potrzebuje. Zadzwonię do Chloe, by wpadła po zajęciach - dodaję.
- No dobra, chłopaku - mamrocze Rachel.
- Do później - żegnam się i wychodzę.

*Christian*
Jest 8:57 a Rachel ciągle nie ma. Czekam oparty o maskę Porsche. Miała przyjść. Obiecała przecież. I te głupie goździki. Tak. Kupiłem jej bukiet goździków. Wrzucam kwiaty na siedzenie i trzaskam drzwiami. Przez chwilę krążę po parkingu. Dźwięk SMS' a wyrywa mnie z zamyślenia:
Nie dam rady dzisiaj. Spotkajmy się jutro. Rachel
Świetnie. Kwiaty chyba tyle nie wytrzymają.

*Rachel*
Krążę po mieszkaniu. Od łazienki do kuchni. Mam zimne dreszcze i fatalny ból głowy. Jest mi zimno. Czy mój organizm zapomniał, że ma w sobie wilka? Owijam się ciaśniej szlafrokiem. Włosy lepią mi się do karku. Nagle ktoś dzwoni do drzwi. To pewnie Chloe. Szykuję szybko usprawiwdliwienie. Otwieram drzwi i gdy z przyzwyczajenia chcę rzucić "Możesz wejść", napotykam oczy Christiana.
- A co ty tu robisz? - pytam zdezorientowana.
- Ja... - zaczyna, pocierając jednocześnie ręką kark. Wpuszczam go do środka. Zamykam za nim drzwi i czekam na odpowiedź.
- Nie przyszłaś, więc pomyślałem, że... Poszperałem w sekretariacie i znalazłem twój adres - tłumaczy.
- Co?! Przecież ktoś mógłby cię przyłapać! - krzyczę.
Śmieje się. Jestem wilkołakiem, pamiętasz?
Wzdrygam się. Tak dawno nikt nie zaglądał do mojego umysłu. Jordan tego chyba nie potrafi.
- Rachel... A tak w ogóle dlaczego nie przyszłaś? - pyta.
- Przeziębiłam się - odpowiadam. Chłopak się śmieje.
- Głuptasku, wilkołaki nie chorują na ludzkie choroby - przypomina mi.
- Tak? To dlaczego mam dreszcze i jest mi zimno, a moja głowa zaraz eksploduje? - pytam. Uśmiech Christiana przygasa. Podchodzi bliżej.
- Co... Co robisz? - tylko to udaje mi się wydusić. Tak znajomo pachnie...
- Wiem, co może pomóc - mamrocze pod nosem, a następnie dotyka swoimi ciepłymi wargami moich zimnych ust. Nie protestuję. Chłopak podnosi mnie, a nogami oplatam go w pasie. Pogłębia pocałunek. Kiedy mój język spotyka się z jego, jest tak wspaniale. Po chwili sadza mnie na wysepce, a biodra opiera o blat. Jego palce wślizgują się pod moją koszulkę. Napinam mięśnie. Dzięki Christianowi zapominam o całym świecie. Odrywam się od niego. Opieram swoje czoło o jego.
- Christian... - zaczynam, ale wtedy dochodzi do mnie szczęk kluczy przekręcanych w zamku.

Przemieniona DziewczynaWhere stories live. Discover now