- To ma problem, bo ja za to bardzo chciałabym dokończyć drinka w spokoju.

Blondynka wróciła wzrokiem do ściany naprzeciw niej, sygnalizując, że dla niej rozmowa jest skończona. 

- Czy z łaski swojej podniesiesz swój seksowny tyłek i do mnie dołączysz?

Gwen przymknęła oczy. Jej usta mimowolnie wygięły się w uśmiechu, a ona powoli zeszła z krzesła i stanęła przed nim twarzą. Obcasy sprawiały, że nie musiała za bardzo zadzierać głowy do góry, przez co czuła się odrobinę bardziej komfortowo.

- Kto powiedział, że chcę to zrobić?

- Państwo się znają? - wtrącił się barman. 

- Nie, to jakiś zboczeniec, śledzi mnie od trzech dni.

- Jestem jej mężem – wyjaśnił blondyn, przewracając oczami.

Barman popatrzył na nich niepewnie, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. Nikt nie uprzedził go, że ta praca będzie aż tak trudna.

- Pani pójdzie ze mną, a panu już dziękujemy – odezwał się Luke, wręczając mężczyźnie kilka banknotów, po czym pociągnął dziewczynę w stronę stolika. Nie opierała się, chociaż mniej racjonalna część niej chciała zaprzeć się nogami i czekać, aż wyjaśni jej dlaczego do tej pory nie dawał znaku życia. Jego obecność teraz wciąż niczego jej nie gwarantowała, ale od momentu, gdy usłyszała jego głos, czuła się zdecydowanie lepiej. 

Luke posadził ją na sofie, a sam zajął miejsce po jej prawej stronie, nie pozwalając odsunąć się nawet na milimetr. 

- Co ty tu robisz? - zapytała.

- Pilnuje cię. 

- Nie mam pięciu lat - oburzyła się. 

- Oczywiście, że nie. Ale masz ładne kształty i obcisłą sukienkę skarbie, a jesteśmy w klubie w Las Vegas.

- Daj spokój, zaczepił mnie dziś tylko jeden gbur. - Wzruszyła nonszalancko ramionami, sięgając po szklankę z alkoholem. Pociągnęła łyka pod czujnym spojrzeniem męża, który przypatrywał się jej ze zmarszczonymi brwiami. 

- Co? 

- Wyobraź sobie, że zaprosił mnie do swojego miejsca w sekcji VIP. Trzeba mieć tupet, prawda?

- Przez chwilę myślałem, że mówisz poważnie - zaśmiał się, przyciągając bliżej jej ciało i całując ją w skroń. 

- Kto powiedział, że to było o tobie - żachnęła się. 

- Gwen! 

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, a jemu zaparło dech. 

- Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać? 

- Jesteś sentymentalna, to było oczywiste, że tu przyjdziesz. - Popatrzył na nią czule. 

Gwen poczuła, że jej serce zaczyna szybciej bić, a słowa więzną jej w gardle. Chciała powiedzieć mu tak wiele. Chciała wyznać mu co czuje, wtulić się w niego i nie puszczać już nigdy. Zamiast tego jednak podniosła się z miejsca i wyciągnęła w jego kierunku rękę, czując, że jeśli nie ruszy się natychmiast z miejsca to zrobi coś głupiego.

- Chcę zatańczyć. Z tobą. 

Luke może nie był za dobrym tancerzem, co dowodziły liczne filmiki, które można było znaleźć w sieci, ale w tym momencie niezbyt przejął się tym, że może upokorzyć się publicznie po raz kolejny. Szczerze mówiąc, odrzucał od siebie tą myśl - ich taniec nie był w żadnym stopniu skomplikowany, nawet dla tak wielkiej fajtłapy jak on. Po prostu musiał trzymać na niej swoje ręce i złapać z nią wspólny rytm, co nigdy nie mogłoby być prostsze niż teraz. 

Wyzwanie: Małżeństwo || L.H. || zakończone ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz