Rozdział 15 Życie na nowo

57 8 7
                                    

- To opowiedz mi coś o sobie. - Zaproponowałam przerywając niezręczną ciszę.

Szliśmy właśnie drogą w stronę mojego domu, a przynajmniej miałam taką nadzieję.

Wypisali mnie ze szpitala następnego dnia bo byłam w bardzo dobrym stanie i nie warto było mnie tam trzymać. A w ogóle upierałam się, że muszę nadrobić zaległości w szkole. Co dziwne zdobytej wiedzy nie straciłam i tak właściwie mogłam dalej kontynuować naukę. Nie pamiętałam jednak wydarzeń z mojego życia rodzinnego. Rodziców, dziadków, rodzeństwa, kuzynostwa, wujostwa. Nikogo. Ledwo pamiętałam jak ja mam na imię. Katherine. Muszę pamiętać. Powtarzałam sobie.

Babcia po mnie nie przyszła do szpitala. Uważała, że ma dużo pracy i upoważniła Mike'a aby odprowadził mnie do domu. Widać było, że jest tym faktem zadowolony.

- Hmm - zamyślił się. - A co chciałabyś wiedzieć?

- Może skąd przyjechałeś. Gdzie wcześniej chodziłeś do szkoły?

- Mieszkałem w bardzo małym mieście. Jego nazwa jest tak długa, że nie warto tego pamiętać. Było tam gimnazjum, ale takie małe, że dla każdego ucznia nauczyciele mieli dużo czasu. Wiesz, aby nadrobić braki, a niektórzy nawet douczyć się.

- To fajnie.

- Bardzo. Jak już tak mówimy o tych zajęciach dodatkowych to wiesz, ja korzystałem z tych drugich. - powiedział i uśmiechnął się. - Bardzo u nas też zwracali uwagę na język.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czułam, że gdybym nie straciła pamięci, to miałabym odpowiedź na to zdanie, ale... Niestety pech chciał, że akurat mnie to się przytrafiło

- A czym się interesujesz?

- W poprzedniej szkole chodziłem jeszcze na dodatkowe zajęcia ze strzelania z łuku. Powiem Ci, że nie było to trudne. Przynajmniej dla mnie. Innych dziwiło, że nauczyłem się tego tak szybko, nawet nauczyciele.

- Naprawdę? - Mike kiwnął głową. - To musisz kiedyś mi pokazać jak to się robi.

- Z chęcią cie trochę podszkolę. - Posmutniał na chwilę. - Szkoda, że tutaj nie ma takich możliwości.

- Są.

Popatrzył na mnie zdziwiony.

- Ale tylko dla mnie. - Mike dopiero po chwili zrozumiał o co mi chodziło i uśmiechnął się szeroko.

- Tak, masz rację. Ale wiesz, że nie chodziło mi o to.

- Wiem, ale chciałam cie rozweselić.

- I udało Ci się.

Wyszczerzyłam zęby po czym zwróciłam wzrok na drogę.

Szliśmy dalej w milczeniu, gdy nagle Mike odezwał się przerywając ciszę.

- Wiem, opowiem ci świetną historię. Po prostu musisz ją usłyszeć.

I potem przez całą drogę nadawał. Opowiadał o sobie. Uśmiechał się od ucha do ucha i starał się odpędzić mnie od faktu, że ja nie mogę nic o sobie powiedzieć. Uśmiałam się z komicznych historyjek z jego życia i ciężko było mi się z nim żegnać jak doszliśmy już do celu.

- Przyjdziesz po mnie w poniedziałek? Nie jestem pewna czy na sto procent znam drogę do szkoły, a wolałabym tam dojść.

- Jasne. - ten pomysł także mu się spodobał. - Zaczynamy od 7:30. Przyjdę po ciebie o 7:10. Zdążysz się wyszykować?

- Sądzę, że zdążę. Mam przecież jeszcze weekend. - uśmiechnęłam się. - Jak coś to napiszę, że zaspałam i masz się nie trudzić.

- Najwyżej będę rzucać  w Twoje okno kamykami. Chyba wiem, które to jest.

WybranaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz