- Zapomniałabym! Mamy z Harrym dla was niespodziankę. – Uśmiechnęłam się tajemniczo i podeszłam do lodówki po nasz deser. 

Galaretka wyglądała wspaniale! Prawie jak tęcza. Rozłożyłam każdemu na talerz porcję i podałam.

- Tęcza? Ciekawe, skąd ten pomysł? – zachichotała Leigh-Anne.

- Niall mnie nieco zainspirował. – Pokazałam jej język i się roześmiałyśmy. – Zaniosę mu trochę.

Chwyciłam talerz w obie ręce, a po drodze zahaczyłam do lodówki po dodatkową porcję bitej śmietany dla niego. Weszłam cicho do salonu, sprawdzając czy śpi. Leżał na kanapie z wyciągniętą dłonią.
Zamarłam oniemiała. To wyglądało, jakby obłok w kolorach tęczy wydostawał się z jego dłoni. Delikatny i piękny jak płomyk. Wpatrywał się w niego skupiony, więc nawet mnie nie zauważył.

- Mam coś dla ciebie. Dobrze się czujesz? – zapytałam, siadając na kanapie obok. 

Obłok zniknął, a Niall spojrzał na mnie uważnie.

- Tak, już w porządku. Trochę kręci mi się w głowie, ale ogółem jest dobrze. – Uśmiechnął się słabo. 

Był jeszcze blady, a oczy miał nieco zamglone. 

- Proszę, zrobiłam to z Harrym dla ciebie. – Podałam mu talerz z galaretką- tęczą, ale teraz wyglądało to co najmniej amatorsko w porównaniu z jego magicznym kolorowym obłokiem.

- Jejku, uwielbiam ją! – ucieszył się i zabrał za jedzenie deseru. – Dziękuję.

- Cieszę się, że ci smakuje. Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że ci poprawi humor, ale widzę, że nie trzeba niczego poprawiać – zaśmiałam się.

- Czemu miałbym mieć zły humor? To jest fantastyczne.

- Ale co? - nie rozumiałam.

- Aura. Mogę ją tworzyć dosłownie tak, jak chcę – mówił wesoło.

- Tak, wyglądała przepięknie, ale... to bezpieczne? Jak uderzyłeś nią w Angelicę, to myślałam, że już po niej – parsknełam, przypominając sobie ten moment.

- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jakie są konsekwencje, pierwszy raz tego użyłem. Po prostu wiedziałem, że Angelica jest na skraju emocji i postanowiłem coś z tym zrobić. Nie wiedziałem kiedy i jak, aż samo wybuchło. Na początku było super, a potem myślałem, że zemdleję. Nieprzyjemne uczucie, jakby moja dusza gdzieś uciekała, a potem wracała. Okropne. - Wzdrygnął się i wziął do ust łyżeczkę bitej śmietany.

- A teraz jak zrobiłeś to na dłoni? Nie bolało? – zdziwiłam się.

- Nie, właśnie nie. Może to kwestia wprawy? Mogę się tym bawić do woli. Problem jest, kiedy próbuję wypuścić całą aurę na zewnątrz.

- Oh, rozumiem. Czyli wcześniej tego nie umiałeś?

- Nie, wcześniej widziałem tylko aury innych. Z resztą, nadal widzę. To po nich rozpoznaję, kto jest w jakim nastroju. Mogę się bawić kolorami i wprowadzać ludzi w taki nastrój, jaki chcę. Oczywiście, to wymaga koncentracji – wyjaśnił.

- To fascynujące! I widzisz aury non stop? A ja jaki mam teraz kolor? – zapytałam zaciekawiona.

- Tak, ale muszę się skupić, jeśli chcę wyłapać wszystkie kolory. Na pierwszy rzut oka widać tylko te dominujące. Twoja aura jest różowa. Gdzieniegdzie widzę jasno turkusowe przebłyski – odpowiedział bez namysłu.

- A co to znaczy? – zaśmiałam się. 

Nie miałam przecież pojęcia, co to mogło oznaczać. 

Rozśpiewana Historia 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz