Rozdział 24: Samotność

Start from the beginning
                                    

  Niechętnie w myślach przyznałam mu rację. Przecież ja jestem anielicą – czystą istotą, a Shu – wampirem. Taka miłość w naszym świecie jest zakazana. Już raz taka znajomość źle się skończyła. I doszło do TEGO ZDARZENIA.

  - Nie obchodzi mnie to – odpowiedział jako jedyny spokojnie Shu. – Kocham Roksanę i nie będą mnie powstrzymywać żadne zasady! – dodał groźnie.

  - A ty się zamknij i wyjdź stąd! Nie masz prawa głosu w tej sprawie! – warknął wściekły do reszty białowłosy i brutalnie wyrzucił chłopaka za drzwi mojego pokoju. Spojrzałam za nim tęsknym wzrokiem.

  - Subaru! Jak mogłeś?! Nie musisz być zawsze taki brutalny, wiesz? – ofukałam go.

  Ten spojrzał na mnie przepraszająco. Westchnął już uspokojony.

  - A ty wiesz, że tak nie może być, prawda? Bo będziecie mieć przez to problemy – i ty, i Shu. Nie wiem, co grozi za taką zakazaną miłość, ale wiem, że kara może być straszliwa. Nie chciałbym, żebyś się z nią spotkała – powiedział ze zmartwieniem w głosie. Usiadł obok mnie na brzegu łóżka. Wziął mnie za obie ręce.

  - Nie chcę, żeby cokolwiek ci się stało, zrozum to!

  Jeśli dalej pozwolę się mamić to na pewno kiedyś Ministerstwo się dowie i coś mi się stanie. A jak nie mi, to blondynowi. Muszę z tym przystopować. Najlepiej to w ogóle skończyć, nim wyjdzie z tego coś poważniejszego.

  - Masz rację. Źle zrobiłam. Nie pomyślałam – z coraz większym trudem wypowiadałam kolejne zdania. Subaru wykrzywił usta w prawie niewidocznym uśmiechu.

  - Mam nadzieję, że to się już nie powtórzy.

  - Oczywiście – zapewniłam go ze łzami w oczach.

  - To tylko dla twojego dobra. Chcę cię chronić, to wszystko – dodatkowo się tłumaczył gładząc moje dłonie kciukami.

  - Rozumiem – odparłam nim się rozkręcił.

  - To wybacz mi za najście. Pewnie jesteś zmęczona. Śpij spokojnie – puścił moje ręce i zniknął tak nagle, jak się pojawił.

  Subaru miał rację. To mogło się dla nas obojga źle skończyć. Kiedyś Ministerstwo by się o tym dowiedziało, a wtedy byłoby po nas. Nie chcę nawet myśleć o tym, jaką ponieślibyśmy za to karę. Położyłam się na łóżku i bez przebierania się w piżamę zasnęłam wciąż roniąc łzy.

  Ten pocałunek... nie powinien się wydarzyć, a jednak... Było cudownie. Mogłabym z nim wtedy tak zostać na zawsze.

  Czy ja..? Czy ja też go kocham?

***

  - Akuma! – wołałam swojego demonicznego małżonka. – Akuma!!!

  Z cienia wyłonił się zarys mężczyzny w pelerynie.

  - Akuma, nie musisz jej nosić! – powiedziałam do niego, delikatnie sugerując by ją zdjął.

  - Wiem, ale przywiązałem się do niej – odpowiedział mi znajomy powielony głos. Podszedł do mnie bliżej. Znów miał na sobie pelerynę, ale nie zakrywał już twarzy kapturem. I to jest już coś.

  - Eh, niech ci będzie – westchnęłam z rezygnacją. – Musisz mi pomóc.

  - Hę? – mruknął zdziwiony. – Stało się coś, kochanie?

  - Po pierwsze: proszę, nie nazywaj mnie tak. Po drugie: tak!!! – wykrzyczałam żałośnie ostatnie słowo. Opowiedziałam mu w skrócie o przebiegu mojej randki z Shu (całowaliśmy się, więc oficjalnie mogłam nazwać to randką) i o nieoczekiwanym pocałunku przerwanym przez Subaru.

Fσявι∂∂єи Aиgєℓ | DIABOLIK LOVERS Fαиfι¢тισи [KOREKTA]Where stories live. Discover now