#3. Empty Glass

114 19 5
                                    

"My chest is on fire
And my head just won't die
I guess I'm lying cause I wanna
I guess I'm lying cause I don't
Cause I just feel so tired
Like it's move or slowly die
You ain't you when you're like this
This ain't you and you know it
But ain't that just the point?"  

Eden - Drugs

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------  

Umieram.

Płonę, spalam się, tonę każdego dnia. 

Nie śpię w nocy. Przestałem spać, sen nie daje mi wytchnienia. 

Piję. 

To jedyne, co przynosi mi ulgę. 

*** 

Gdy się budzę, dom jest cichy i pusty. Wychodzę z łóżka i idę prosto do kuchni, spodziewając się, że Ją tam zastanę, czytającą książkę w swoim ulubionym bujanym fotelu. Często tak robi, gdy budzi się rano wcześniej niż ja i nie chce mnie zbudzić. Dziś jednak fotel jest pusty. Na wieszaku nie ma Jej kurtki, a na ziemi butów. "Pewnie wyszła na zewnątrz", myślę. "Może poszła do miasta na zakupy albo na spacer". Postanawiam, że zrobię dla nas śniadanie. Wyjmuję z lodówki jajka i szynkę, z szafki patelnię, nastawiam wodę na herbatę. Rozbijam jajka, zaczynam je smażyć na szynce. Już niedługo potem dom wypełnia się pysznym zapachem jajecznicy. Ona uwielbia jajecznicę, ale tylko taką na szynce. Ja wolę smażoną na boczku. 

Gdy śniadanie jest gotowe, rozdzielam je na dwa talerze. Rozlewam herbatę do dwóch kubków, nakrywam do stołu. Siadam na krześle i czekam. Dochodzi dziesiąta rano. Zaraz powinna już być w domu. Postanawiam, że poczekam na Nią z jedzeniem. 

Mijają sekundy, potem minuty, a Jej nie ma. Jajecznica i herbata stygną. Zaczynam się niepokoić. "Dlaczego nie wraca?", myślę. "A jeśli coś się stało? Może powinienem pójść jej poszukać?".

Wtem słyszę pukanie do drzwi - głośne i niecierpliwe. Zrywam się z miejsca i idę, aby otworzyć, zastanawiając się równocześnie, dlaczego Ona po prostu nie wejdzie do środka. Przecież ma klucze. 

Otwieram drzwi i zamieram. To nie Ona, a Brad - wysoki, barczysty, o ziemistej cerze i szarych oczach. Mój przyjaciel. Marszczę brwi.

- Co tu robisz? - pytam, chociaż może to brzmi trochę niegrzecznie. 

Brad nerwowo przeczesuje dłonią włosy. 

- Przyszedłem sprawdzić, jak się masz - mówi. - Słyszałem, co się stało wczoraj w barze. Martwiłem się o ciebie. 

- Nie byłem wczoraj w żadnym barze - protestuję, nie wiedząc, o co mu chodzi. - Powiedz mi lepiej, nie spotkałeś po drodze Amberly? Czekam na nią ze śniadaniem. 

Brad przygląda mi się uważnie. Marszczę brwi. 

- No co? 

- Mogę wejść?

Nie mam teraz ochoty na wizyty gości, ale niechętnie się zgadzam. Brad wchodzi do środka, a ja zamykam za nim drzwi. Mężczyzna kieruje się do kuchni. 

- Zaparzę herbatę - mówię, bo tak wypada. Widzę, że Brad zatrzymał się przy stole w kuchni. Wpatruje się w talerze z zimną już jajecznicą.  

- Dlaczego przygotowałeś dwie porcje? - pyta. 

Marszczę brwi, poirytowany. 

- Nie bądź głupi - mówię. - Mówiłem, że zrobiłem też dla Amberly. Pewnie nie jadła nic rano. Zawsze muszę jej przypominać o śniadaniu. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 12, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Victors Or Victims? | Igrzyska Śmierci | short storyWhere stories live. Discover now