#1. Blood on my Hands

256 40 11
                                    

"I don't recognize these eyes
I don't recognize these hands
Please believe me when I tell you
That this is not who I am"

Imagine Dragons - I was me


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wraz z ostatnimi dźwiękami hymnu Panem słyszę ogłuszający krzyk tłumu. Zebrani ludzie wiwatują, klaszczą i skandują imię zwycięzcy tegorocznych igrzysk. Głosy zlewają się w jedno i rozbrzmiewają w moich uszach z podwójną siłą. Dopiero po chwili w pełni dociera do mnie to, co krzyczy tłum.

To moje imię. 

Komentator zapowiada, że za chwilę na scenie pojawi się "trybut, który okrył chwałą Panem i zapisał się na kartach historii jako kolejny szlachetny triumfator". Tłum szaleje, chce już zobaczyć zwycięzcę na własne oczy, wysłuchać jego przemówienia i ujrzeć na ekranach sceny powtórki z najważniejszych momentów tegorocznych Głodowych Igrzysk. Tłum czeka na mnie. 

Powinienem czuć dumę. Radość. Podekscytowanie.

Dlaczego czuję strach?  

Ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Podskakuję gwałtownie i instynktownie obracam się, aby kopniakiem powalić przeciwnika na ziemię. 

- Christopher! - krzyczy mój stylista, uchylając się przede mną w ostatniej chwili. Unosi ręce w obronnym geście, rozszerzając małe, śmieszne, świńskie oczka. Jaskrawożółta peruka przekrzywia się na jego łysej głowie, dziwaczne kolczyki w kształcie kryształów dzwonią przy każdym ruchu jego głowy. - Chciałeś mnie zabić?!

- Ja... przepraszam, naprawdę - mówię i kręcę głową, zawstydzony wciskając ręce do kieszeni eleganckiej marynarki. To przecież tylko mój stylista, Giorgio. Nie trybut żądny mojej krwi. Wciąż trudno jest mi się przyzwyczaić, że nie jestem już na arenie i nie muszę bać się w każdej sekundzie o swoje życie.  

Giorgio chwyta mnie za ramię i ciągnie za sobą, w stronę korytarza prowadzącego na balkon, z którego będę mógł powitać mieszkańców Panem. Słyszę głos spikera, Caesara Flickermana, który rozemocjonowany opowiada o moich wyczynach na arenie. 

- A to, jak udało mu się uciec z rąk trybuta z Szóstki? Pamiętacie, drodzy państwo, ten doskonały chwyt i szybki, zręczny cios w szyję? Mistrzowski! Zawsze celuj w szyję, powiadam! - śmieje się Caesar, a zebrany tłum mu wtóruje. Zatrzymuję się, marszczę brwi. Pamiętam krew tego chłopaka, która bluznęła na mnie z jego śmiertelnej rany. Pamiętam to, jak z odrazą wyszarpnąłem ubrudzony czerwoną cieczą nóż. Pamiętam, jak kopniakiem musiałem odtrącić na bok ciało, gdy osunęło się na mnie bez życia. 

Pamiętam rozszerzone w przerażeniu oczy chłopaka. Czuję, jakby stał teraz z karcącym spojrzeniem przede mną  - zbierającym chwalebne laury zwycięstwa po mrożącym krew w żyłach akcie morderstwa. 

 Chłodny dreszcz przebiega mi po plecach. 

- Gotowy? - pyta nagląco Giorgio. - Pamiętasz, co masz mówić?

Kręcę głową przecząco. 

- Dobrze, w takim razie trzymaj tekst. - Giorgio wyciąga do mnie kartkę papieru zapisaną drobnym pismem. Sięgam po nią, już mam chwycić za brzeg, gdy moja dłoń zastyga w bezruchu. Zauważam na niej coś, co wprawia mnie w osłupienie i przerażenie. Cofam się gwałtownie, z trudem łapiąc powietrze. 

- Moje ręce - szepczę, podnosząc je bliżej twarzy. Spoglądam na nie - są całe we krwi. Czuję ścisk strachu w gardle. Do głowy wpada mi myśl, że to krew tego chłopaka z Szóstki. Jakim cudem wcześniej jej nie zauważyłem? Muszę ją zmyć, jak najszybciej. Nikt nie może jej zobaczyć. 

Victors Or Victims? | Igrzyska Śmierci | short storyWhere stories live. Discover now