25

3K 115 3
                                    

To już ostatni rozdział :') ale nie będę się jeszcze z wami żegnać ani wam dziękować przeczytajcie go spokojnie poczekajcie do epilogu wtedy naprawdę namącę wam w głowach... i proszę was podczas czytania włączcie sobie tą piosenkę pisałam przy niej cały rozdział. 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Luke*

Od wypadku minęło kilka dni, wyszedłem już ze szpitala. Prawie wszystko wróciło do normy, prócz mojej psychiki.Nie mogę pogodzić się ze śmiercią Renee. Codziennie przesiaduje w  salonie otulony jej ulubionym kocem w kwiatowy wzór i przypominam sobie te wszystkie sytuacje : jak musieliśmy się ukrywać, jak nasi rodzice dowiedzieli się o nas.. 

Pamiętam jej pierwszy dzień u nas w domu, skradałem się widząc ją w pokoju, stała naprzeciw ogromnych drzwi wyjściowych z salonu na taras i podziwiała ogród mojej mamy. Widziałem jak robiła znudzone miny patrząc na idealnie urządzone wnętrze. Od początku zauważyłem, że była całkowicie inna niż jej ojciec, jej długie brązowe włosy opadały na jej ramiona,  kiedy mnie uderzyła... zapamiętam ten moment na zawsze. 

Chodziłem po salonie gdzie wszystko było pogrążone w czerni i szarości, mój ojciec ubrany był w czarny garnitur i czarną koszulę, po raz pierwszy zacząłem go nazywać ojcem.. Moja mama miała na sobie czarną zwiewną, lekką sukienkę z długimi rękawami. W domu panoszyła się rodzina, moje młodsze kuzynostwo na każdym kroku dawało o sobie znać, Michael siedział razem z Calumem i Ashtonem do którego wtulona była płacząca Bryana. Wszyscy bardzo przeżyliśmy śmierć Renee. Miała jeszcze tyle przed sobą, chcieliśmy razem zwiedzić cały świat, albo chociaż jego część. Mieliśmy wziąć ślub, kupić ogromny dom i wychowywać dwójkę naszych dzieci, a wszystko to pękło jak bańka mydlana w ułamku sekundy. 

Poszedłem na górę do jej pokoju, bałem się tam wejść. Nikt nie mógł otworzyć jego drzwi a co dopiero wejść do środka. Zabrałem kluczyk z małego stoliczka obok, na którym była również lampka, którą razem z Renee prawie strąciliśmy wracając z imprezy. Patrzyłem na nią przypominając sobie tą głupią sytuacje a po moich policzkach zaczęły spływać łzy, czułem jak moja warga  drży, a moje trzęsące się  dłonie powoli wkładały kluczyk do zamka. Przekręciłem raz i nacisnąłem klamkę - zamknięte, powtórzyłem te same ruchy po raz drugi. Białe, drewniane drzwi otworzyły się, delikatnie pchnąłem je do przodu i wszedłem do środka. 

Wszystko było takie samo, nierówno zaścielona, jasnoniebieska pościel, książki, które czekały aż ktoś porządnie ułoży je na półce, ulubiona kurtka Reneesme zawieszona była na jej białym obrotowym fotelu. Wydawałoby się, że w tym pokoju mieszkała osoba z artystyczną i niepozbieraną duszą, która od dłuższego czasu już kolekcjonowała kurz na starych papierach czy karteczkach, które powinny zostać wyrzucone do kosza, ale zawsze trafiały poza niego, a był to po prostu pokój osiemnastolatki, która parę miesięcy temu zapukała do drzwi tego domu i oznajmiła, że zamieszka tu do czasu studiów. Z uwagą obserwowałem wszystko w jej pokoju tak jakbym wszedł do niego po raz pierwszy w życiu, a przecież bywałem tu praktycznie w ciągu każdej minut moich nudnych szarych dni, ale nigdy nie pomyślałem, że kiedyś to pomieszczenie utraci swojego właściciela tak szybko... 

Po kilku minutach z moich przemyśleń wyrwało mnie skrzypienie drzwi, to moja mama weszła do środka doskonale wiedziałem, że to ona. Zapach jej wyrazistych perfum rozszedł się po pokoju i wymieszał z zapachem atramentu, czekolady i kwiatów róży. Wszystko tutaj umierało, powoli umierało razem z moją duszą... Stawałem się wrakiem człowieka, nie radziłem sobie. Udawałem, że jestem silny - nie byłem, robiłem dobrą minę do złej gry. Uśmiechałem się do znajomych, ale tak naprawdę rozsypywałem się w sobie, traciłem chęci do życia. 

DESIRE | L. HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz