27

2.3K 188 19
                                    

Chowam ostatnie rzeczy do walizki i wychodzę na korytarz. Klara wyłania się z kuchni, wycierając mokre talerze szmatką.

— Na pewno chcesz wyjechać? — pyta. — Kiedy rozmawiałam z Anną, dowiedziałam się, że naprawdę ci się tu podoba. W pracy coś się popsuło?

Spoglądam na nią i wyciągam walizkę na korytarz. Odpowiedzieć? Wczoraj nie odzywałam się do nikogo. Nawet do Anny, która nieustannie dzwoniła. Zaszyłam się w tym małym pokoju w mieszkaniu Klary i odcięłam się od świata.

Wzruszam ramionami, ale ta odpowiedź najwidoczniej nie satysfakcjonuje kuzynki Anny.

— To wina pracy.

— Możesz przecież znaleźć nową. — Klara wydaje się być zdziwiona.

— To nie była tylko wina pracy. Po prostu... tęsknię za Polską, uczelnią, Anną. Już się tutaj nie odnajduję.

Patrzę na nią i staram się zachować w oczach cały smutek jaki czuję. Z jednej strony chcę wyjechać, a z drugiej nie. Tyle tu zostawię... W Polsce jednak nie będę musiała martwić się czy wybrałam dobrą stronę.

Myślę o Samie, który utwierdził mnie w przekonaniu, że muszę z tym skończyć. Widok jego umęczonej twarzy otoczonej bielą szpitala od nowa utwierdza mnie w mocnym przekonaniu o wyjeździe.

Wiedziałam, że chcąc być jedną z Avengers nie wybieram łatwego życia. Sądziłam jednak, że będę walczyła ze złoczyńcami, a nie bohaterami, którzy nie podzielają mojego zdania. Najwidoczniej to życie mnie przerasta.

— To twoja decyzja — mówi Klara po dłuższej ciszy, przypominając mi o swoim istnieniu. — Prawdopodobnie wiesz lepiej.

Uśmiecham się lekko, po czym idę po drugą walizkę.

***

Wanda musiała mnie tu zaciągnąć. Po prostu musiała!

Opieram się o mokrą ścianę budynku i wpatruję się w dziewczynę. Zaciągnęła mnie do zaułka, akurat wtedy gdy szłam na lotnisko. Teraz nie mówi i nie robi nic. Po prostu stoi i wpatruje się we mnie z oczekiwaniem.

— Powiedz mi, co ty wyprawiasz?

— Chcę wyjechać. To życie nie jest dla mnie.

Wanda przybiera kamienną maskę. Jednak jej mroźne oczy świdrują mnie na wylot. Kulę się pod miażdżącą siłą jej spojrzenia, co najwidoczniej się jej podoba.

— A jakie jest dla ciebie?

— Takie, w którym walczyłabym przeciwko samej Hydrze, a nie Hydrze i reszcie Avengers!

Wanda wzdycha i wzdryga się. Doskonale wiem, że myśli tak samo jak ja. Widzi tę samą głupią grę, w którą nagle zaczęliśmy wszyscy grać. Ale gdzie tu sens? Gdzie tu logika? W jej oczach pojawia się błysk, jakby ją oświeciło. Patrzy na mnie z delikatnym podziwem, co chyba ma znaczyć, że zrobiłaby dokładnie to samo, gdyby tylko miała się gdzie podziać.

— Nie będę cię zatrzymywać — mówi przestępując z nogi na nogę. — Tylko powiedz mi co z Peterm? T'Challą? Stevem? Ze mną? Chyba jesteśmy już przyjaciółkami, co?

Schylam głowę, żeby ukryć wstyd. Opuszczając Nowy Jork, opuszczę przyjaciół, ale jak na razie nie widzę lepszego wyjścia. Jeżeli nie będzie wśród Avengers takich podziałów, wrócę. Tylko czy wtedy będą mnie chcieli?

— Zrozum Wanda, że ja już tutaj nie wytrzymuję. Jesteście mi bliscy, ale ta cała wojna, w którą zaczęliśmy grać jest wyczerpująca, głupia i nie dla mnie.

Bohaterka Avengers. Age of HydraWhere stories live. Discover now