Rozdział 1

38 6 14
                                    

*Perspektywa Sunwoo*

Miałem piękny sen. Śniło mi się, że widzę słońce. Wielkie i rażące. Idealnie wyglądało na tle błękitnego nieba. Dokładnie tak, jak każdy mi opisywał. Spacerowałem po jakimś wymarzonym przez siebie miejscu. Z każdej strony otaczała mnie przepiękna zieleń drzew i trawy. W oddali mogłem zauważyć też jezioro. Ludzie byli szczęśliwi, uśmiechali się pod nosem, rozkoszując się ciepłem. Poczułem wielką chęć, aby usiąść na trawie, wyglądającej jak zielony dywan, gdy nagle...

- Sunwoo, wstawaj, bo spóźniesz się do szkoły! – usłyszałem głos z parteru. Głos, który utwierdził mnie w przekonaniu, że to wszystko było snem.

- Jeszcze tylko 10 minut! –odkrzyknąłem.

Obróciłem się na drugi bok, mając nadzieję, że uda mi się jeszcze na chwilę zasnąć. Niestety, po minucie usłyszałem głośne kroki w stronę mojej sypialni. Drzwi otworzyły się, a światło zapaliło. Szybko wtuliłem się w poduszkę, udając, że śpię. W następnej chwili poczułem, że ktoś ściąga ze mnie kołdrę.

- Baro, nie udawaj, że śpisz, wstawaj do szkoły. Pamiętaj, że dzisiaj jest comiesięczne sprawdzanie obywateli. Musisz być na miejscu wcześniej.

Zrezygnowany otworzyłem oczy. Nade mną stała moja mama. Była ubrana bardziej odświętnie niż zwykle. Jak co miesiąc na sprawdzanie. Czarna, elegancka sukienka idealnie dopasowywała się do jej figury. Włosy miała spięte w wysoki kok, a jej makijaż był mocniejszy niż zwykle.

- No dobrze. Już wstaję. – powoli podniosłem się z łóżka i sięgnąłem po butelkę wody stojącą na szafce obok. Wypiłem parę łyków i przeciągnąłem się. Później podszedłem do szafy, aby wyciągnąć mundurek.

- Śniadanie masz na stole. Muszę już iść. Miłego dnia. – mama oznajmiając mi to, wyszła.

„Miłego dnia". Zawsze zastanawiałem się nad znaczeniem tego prostego zdania. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego się tak mówi. Kiedy pytałem o to rodziców, odpowiadali, że tak było zawsze. Jeżeli ludzie chcą być mili dla kogoś innego, mówią tak. I nie ważne, czy powiesz to do rodziców, sąsiadki, przyjaciela, czy nawet sprzedawczyni w sklepie. Mówi się tak zawsze. Ale jaki jest tak naprawdę w tym sens, skoro od 30 lat nikt z istniejącej rasy ludzkiej nie widział słońca? Kiedy byłem mały, często zastanawiałem się jak ono wygląda. Każdy, kto kiedykolwiek je widział, mówił mi, iż nigdy nie zapomni tego widoku. Opisywali je jako wielka, żółta i świecąca przestrzeń na niebie. Czy ci ludzie byli smutni, iż nigdy jej nie zobaczą? Według mnie musiało być to dla nich pewnego rodzaju ciosem. Przez całe życie mogli je dostrzec, a potem nagle musieli zejść do podziemi, nie widząc go nigdy więcej.

Ciekawiło mnie, kto dzisiaj zostanie skazany na obóz pracy. Była to normalna kara dla ludzi mających przy sobie materiały antypropagandowe, jeżeli mieli ich mało lub byli niepełnoletni. Dla osób powyżej 18 roku życia, które posiadały dużo tego typu rzeczy, niewykluczona była nawet kara śmierci.

Nie miałem jednak zbyt dużo czasu rozmyślać nad tym, ponieważ wiedziałem, że muszę się pośpieszyć na spotkanie się z kolegami przed szkołą. W głowie widziałem najgorsze scenariusze tego, co mógłby mi zrobić Jinyoung za chociażby parę minut spóźnienia.

Po ubraniu się zeszłem na dół, zobaczyć co mama zrobiła na śniadanie. Nie zdziwiło mnie, gdy zobaczyłem zwykłe płatki z mlekiem. Mama gotowała świetnie, ale rano zawsze śpieszyła się do pracy i nie miała czasu. Nigdy nie miałem jej tego za złe, bo tata był wojskowym na drugim końcu miasta i wracał tylko w weekendy. Często oboje pracowali do późnej nocy, tylko po to, aby wykształcić mnie, a wczesniej też mojego starszego brata, Sungmina. Teraz, gdy zniknął mają tylko mnie. Dlatego, przez większość czasu, który mogą ze mną spędzić, pilnują mnie, gdyż boją się straty kolejnego syna.

Gdy zjadłem płatki, w pośpiechu pobiegłem do łazienki umyć zęby i twarz. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu, dlatego po paru minutach dopakowałem do plecaka jeszcze parę książek i biorąc go skierowałem się w stronę drzwi. Szybkim krokiem poszedłem na przystanek autobusowy, myśląc tylko o tym, aby się nie spóźnić. Kiedy wreszcie byłem na miejscu okazało się, że moje mysli nie przyniosły większych rezultatów. Mogłem w oddali zobaczyć odjezdżający autobus, ale wiedziałem,iż nie opłaca mi się go gonić.

Zająłem się więc jedną z rzeczy, która wychodzi mi najlepiej, czyli bieganiem. Robiłem to w każdej wolnej chwili. To była moja ucieczka od tej szarej rzeczywistości, w której przyszło żyć mi i bliskim mi osobom. Szedłem też biegać zawsze, gdy przypominałem sobie o moim bracie. Same myśli o tym, iż zapewne nie żyje, sprawiały, że chciało mi się zwyczajnie płakać.

Po około piętnastu minutach zobaczyłem budynek szkoły. Zwolniłem tempo i podszedłem do naszego miejsca spotkań, którym była stara, obdrapana ławka na tyłach szkoły. W oddali zobaczyłem pozostałą czwórkę chłopaków. Wciąż lekko zasapany po biegu, usiadłem na ławce obok Jinyoung'a, który od razu popatrzył na mnie z chęcią mordu w oczach.

- Gdzieś ty się podziewał????!!!! Czy ty na serio nie rozumiesz znaczenia zdania „Bądź na siódmą trzydzieści"??????!!!!!

Spojrzałem na zegarek. Wskazywał siódmą trzydzieści pięć.

- Daj mi spokój. Autobus mi uciekł. Przestań się tak denerwować, bo księżniczce żyłka pęknie.

Wtedy wtrącił się Chansik.

- Uczcijmy minutą ciszy naszego przyjaciela, Cha Sunwoo. Byłeś naszym kumplem. Nigdy cię nie zapomnimy stary.

Jinyoung przeniósł swój pełen morduwzrok na chłopaka.

- Czy mam ci przypomnieć o tym, gdy cały czas mówiłeś, że boisz się wyznać Taeyeon swoje uczucia?Ostrzegam, jeśli w tej chwili nie zamkniesz swojej pięknej jadaczki, sam jej o tym powiem.

- Nie zrobisz tego! Nie możesz!

- A założymy się?

Po tym pytaniu chłopak umilkł. Na szczęście wtedy zadzwonił dzwonek informujący, że za pięć minut rozpoczną się lekcje. Wszyscy szybkim krokiem podążyliśmy w stronę wejścia, zostawiliśmy nasze kurtki w szatni, a następnie skierowaliśmy się do swoich klas. Każdy nauczyciel przypominał nam o przymusie dłuższego zostania w szkole z powodu sprawdzania obywateli.

Lekcje minęły dosyć szybko. Nic ciekawego się na nich nie działo. Po ośmiu godzinach nauki każdy grzecznie skierował się do sali, w której odbywały się apele. Na pierwszy rzut oka można było zobaczyć długą kolejkę. Znowu zacząłem zastanawiać się nad tym, czy ktoś dzisiaj zostanie złapany. Doświadczenie tego w szkole było najgorszą karą. Osoba taka musiała przejść obok kolejki pełnej ludzi, doznając z pewnością jednej z najbardziej upokarzających rzeczy w zyciu, o ile nie jedynej.

Kolejka posuwała się dosyć wolno. Cały czas rozmawialiśmy o czymkolwiek, aby w jakiś sposób umilić sobie czekanie. Po jakiejś godzinie zdarzyło się coś, co dla niektórych jest głównym punktem programu, jeśli chodzi osprawdzania. Usłyszeliśmy czyjeś krzyki. Każdy odruchowo spojrzał na początek kolejki.

I wtedy zamarłem.

__________________
Hej, tutaj @chizuxx.
Rozdział miał być w zeszłym tygodniu, ale niestety nie wyszło...
Mimo wszystko cieszę się, że w końcu mogę go wstawić.
Tak jak mówiłam, rozdziały nie będą pojawiać się regularnie, ale liczę, że przynajmniej raz na dwa tygodnie uda mi się coś napisać.
Mam nadzieję, że ten rozdział nie jest tragiczny, gdyż to moje pierwsze opowiadanie, tak jak pisałam wcześniej.

TrappedWhere stories live. Discover now