PROLOG

242 10 2
                                    

Zdenerwowana przemierzałam pokój od okna do drzwi w oczekiwaniu na Logana. Dziś był jeden z "tych dni" jak to je nazywałam. Całymi miesiącami przygotowywał się ze swoim sztabem treningowym do walki, która miała udowodnić o jego formie, ale także talencie, który miał posiadać. Mierzył się z Tito Escobarem. Bokserem, który mógł pokonać go jednym ciosem.

Siedząc jak na szpilkach obejrzałam całą walkę, która trwała dla mnie jak wieczność. Po upływie ostatniej minuty starcia z ulgą mogłam opaść na kanapę, widzący uśmiech na twarzy mojego mężczyzny.

Zwyciężył ! Pokonał Tito Escobara !
Ta myśl towarzyszyła mi przez najbliższe godziny.

Miał wrócić do domu koło 2 nad ranem lecz dochodziła już 4, a po nim ani śladu.

Rozczarowana wyrzuciłam do kosza wykwintną kolację, którą przygotowałam specjalnie dla niego, świeczki schowałam do szuflady, a czerwoną sukienkę powiesiłam na wieszaku w garderobie. Zarzuciłam na ciało szlafrok i usiadłam w salonie na kanapie oczekując na przybycie Logana.

Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem, które wyrwało mnie z drzemki. Zaciskając mocniej puchaty szlafrok zerwałam się na równe nogi i zmierzyłam w kierunku wejścia do domu.

Logan oparty o ścianę przedpokoju próbował zdjąć buty. Na kilometr można było wyczuć zapach alkoholu, który zaczął się już unosić w całym pomieszczeniu.

- To się nazywa sporowiec. - pomyślałam gdy tylko zobaczyłam przepita twarz męża. - Niech Cię szlag Logan ! - klęłam go w myślach.

Moja ciało momentalnie ogarnęło zdenerwowanie. Przemierzyłam pomieszczenie i stanęłam przed mężczyzną, który na  mój widok zaczął cicho chichotać.

Nie wypowiadając ani jednego słowa zaczęłam zdejmować jego bluzę, która była przesiąknięta zapachem papierosów.

- Ale ty jesteś piękna. - wybełkotał do mojego ucha.

Nie zwracając uwagi na jego słowa powiesiłam odzież na złotym haczyku w szafie.

Zostawiając go samego poszłam do jadalni, siadając na jednym z drewnianych krzeseł. Usłyszałam kroki bosych stóp uderzających o płytki. Przed moimi oczami stanął Logan posyłając mi krzywy uśmiech.

- Dlaczego jesteś taka spięta? Trzeba się cieszyć! Wygrałem! Jesteśmy bogaci! - wydzierał się na cały dom co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej.

- Nie krzycz. - upomniałam go. -Twoja córka śpi w pokoju na górze.

- Uspokój się. Jak się obudzi to się obudzi. To tylko dziecko. Nie rób problemu tam gdzie go nie ma. Jak się obudzi to tatuś ją ulula znowu. - zaczął rechotać na całą jadalnię. - Powinnaś się cieszyć, ale ty tylko marudzisz. Wiecznie Ci coś nie pasuje !

- Cieszyłam się do momentu aż nie zobaczyłam uchlanego do nieprzytomności męża. - podniosłam głos.

- Jaki tam pijany. - zrobił piruet, który miał potwierdzić jego trzeźwość, lecz pogorszył tylko całą sytuację. - Wypiłem tylko troszeczkę whisky. Musieliśmy jakoś świętować moją wygraną. W domu nie mogłę liczyć na nic więcej oprócz zrzędzącej żony w wyblakłym szlafroku.

Wtedy zagotowałam się od środka. Zerwałam się na równe nogi i nie zwracając uwagi na śpiącą Lilly zaczęłam krzyczeć. - Ty niewdzięczny dupku ! Czekałam na Ciebie całą noc. Najpierw modliłam się abyś nie dostał łomotu od tego dryblasa, który mógł Cię powalić na deski jednym ciosem. Potem przygotowałam kolację, ubrałam seksowną sukienkę i czekałam całą noc, aż wrócisz, a ty? Wolałeś chlać z chłopakami.

Wtedy zobaczyłam zdenerwowanie na jego twarzy. - Coś ty powiedziała? Miał mnie pokonać?!

- Tak ! - wypaliłam nie zwracając uwagi na konsekwencje. - Nie zasługiwałeś na wygraną!

Podszedł do mnie i uderzył otwartą dłonią w policzek.

Poczułam przeszywający ból i szczypanie. Oczy zaszły mi mgłą, a na policzkach poczułam spływające łzy.

- Ty dupku! - wyszlochałam, wycierając słoną ciecz z twarzy.

Schylił się i w mocnym uścisku złapał moją szyję, przyciągając ciało do ściany.

Zaczęłam łapczywie łapać oddech ostatnimi siły, a on wycedził przez zaciśnięte zęby. - Nigdy więcej nie wątp we mnie i nie pieprz takich głupot, bo oberwiesz jeszcze raz, ale wtedy już się nie powstrzymam.

Puścił mnie, popychając na ścianę.

Z trudem zaczęłam zabrałam powietrze. Cała czerwona oparłam głowę o ścianę, próbując wyrównać oddech.

- Zrób mi coś do jedzenia. - powiedział, opuszczając jadalnie.

Zostałam sama.

Sama ze swoim smutkiem i zawiedzionymi nadziejami,

sama ze łzami w oczach

 i z nowymi postanowieniami. 

NEW LIFEWhere stories live. Discover now