Rozdział 3

148 33 29
                                    

Mama i tata spojrzeli na mnie .
- Ale musimy się trzymać razem, bez skakania sobie do gardeł, inaczej nie wiem, jak tu wytrzymam.
Mama uśmiechnęła się wdzięczna. - W samą porę! - Ucieszył się tata . - Jesteśmy na miejscu. - Zatrzymał się i wyjął kluczyki ze stacyjki.
- Już?
Zdziwiona, spojrzałam przez okno.
Jęknęłam.
- Chyba żartujesz...

To co zobaczyłam, przerosło mój najgorszy scenariusz.
Nie mówię tego jak rozpieszczony dzieciak, lubiących się tylko w jakiś niesamowicie nowoczesnych willach, ale ten "DOM" to chyba jakiś żart.

Jedyne porównanie jakie sobie mogę przypomnieć, to dom Shrek'a na bagnach.

Ściany były brudnoszare, z gdzieniegdzie poodpadaną farbą. Z pozamykanych okien, wyrastały jakieś dzikie, nieokiełznane rośliny.
Dach pozabijany był deskami.
Zgadłam, że pod nimi kryły się dość spore dziury.

Przełknęłam ślinę przenosząc wzrok na jakąś starą szopę z dziurawymi drzwiami, która robi chyba za łazienkę...

W środku paliło się światło.
- Jesteś pewny, że to tu? - Próbowałam przybrać spokojny ton głosu.
Spojrzałam z nadzieją na tatę, która zaraz zgasła widząc, jak kiwa twierdząco głową.
- To dlaczego w szopie pali się światło? - Zapytałam zgrzytając zębami. - Mamy się dzielić kiblem z sąsiadami? Sory, ale nie będę siadać na deskę, osikaną przez jakiegoś starego bereta.
Mama zgromiła mnie wzrokiem, za słownictwo.
-Nie dziecko, żaden z sąsiadów nie ma prawa korzystać z naszej toalety, i pamiętaj - przybrała surowy wyraz twarzy. - Traktuj tych ludzi z szacunkiem, bo to, że zarabiają pracując na farmie, nie oznacza, że są gorsi.

Zirytowana, przewróciłam oczami wskazując na szopę, w której paliło się światło.

- W takim razie, kto tam jest?
Nagle dostrzegłem jakąś postać, wychodzącą z pomieszczenia.
Mama również zauważyła tą osobę.
- Przez pewien czas... - Zawachała się chwilowo. - Będziemy mieszkać z Jessicą i jej synem, Fabianem, nie mówiłam Ci? - Zapytała, udając zdziwioną.
Uniosłam brwi, czując jak rośnie mi temperatura.
Nie zamierzałam się jednak kłócić, ważne, że będę miała swój pokój.
- W takim razie w tym domu muszą być z 4 sypialnie! Wooow, nie wygląda - Spojrzałam z podziwem na drobną chatkę. - Kiedy zamierzaliście mi o tym powiedzieć? - Uśmiechnęłam się sztucznie, oddychając szybko.
Mama nerwowo spojrzała na tatę, odchrząkując.
Tata zrozumiał i przejął pałeczkę.
- Sasza, tak się niefortunnie złożyło, że przez najbliższy miesiąc, niestety, będziesz musiała dzielić pokój razem z Fabianem.

Zszokowana rozdziawiłam buzię, próbując zrozumieć dokładny sens słów i doszłam w końcu do wniosku, że to absurdalne.
- To żart, nie? - Zaczęłam się śmiać z ulgą. - Weźcie mnie tak nie straszcie, bo w końcu wam uwierzę.
Zaczęłam zwijać słuchawki.
- Fabian jest, bardzo miłym chłopakiem, i jest tylko o rok star... - Nie dokończyła bo wyciągnęłam rękę pokazując jej żeby skończyła.
- Dość.
Czyli to nie żart.
Nie, tego już za wiele.
Wysiadłam z samochodu, kierując się w stronę płotu, oddzielającego pole od "mojego" "nowego", kochanego "domu", zostawiając zmieszanych rodziców samych sobie.
Słyszałam jak zaczynają się kłócić.
- Mówiłam, żebyśmy jej powiedzieli!
- Nie kochanie, ja mówiłem że powinniśmy jej powiedzieć - Wtrącił tata, surowym głosem. - Ty mówiłaś, że jak jej powiemy, to wogóle nie będzie chciała tu przyjeżdżać.
- Tak, teraz to wszystko moja wina!
I tak dalej.
Spojrzałam na mój nowy dom, próbując przyswoić sobie nowe informacje.
Wydychałam i wydychałam powietrze, zauważając, że powietrze mieście jest o wiele cięższe.
Mam mieszkać z jakimś obcym chłopakiem w jednym pokoju?

Dobrze, że nie w jednym łóżku, murknęłam do siebie pod nosem.
Boże, jaki to upośledzony pomysł.
Ciekawe jak on na to zareagował, gdy dowiedział się, że będzie musiał dzielić ze mną pokój, a jak James by zareagował...

W sumie to i tak bez znaczenia, powiedziałam sobie twardo.
Temat James'a narazie jest zamknięty, potrzasnęłam głową, jakby to miało pomóc wyrzucić go z myśli.
Podchodząc z powrotem do auta, zauważyłam, że zaczęło się ściemniać.
Mama wyszła z samochodu by mnie przytulić, zachaczając nie fortunnie koszulką o klamkę.
Odwzajemniłam uścisk, uśmiechając się przy tym do taty.
Westchnęłam gdy mama wzięła klucz od taty.
Wzięłam z bagażnika walizkę i ruszyłam za rodzicami w stronę furtki.
Boże jak ona trzeszczy!
Poirytowana szłam, co chwila się potykając o głupie kamienie.
Weszliśmy do środka, po pięcio minutowej walce taty z komarami, których tu od groma.
Zamknęłam drzwi, rzucając walizkę na ziemię.
Nie zdążyłam się nawet rozejrzeć, kiedy skoczył na mnie wielki pies.
Z tego co udało mi się zajerestrować, to chyba bernardyn.
Z impetem powalił mnie na ziemię, liżąc mi twarz swoim wielkim szorstkim językiem.
- Weźcie go! - Krzyknęłam próbując się oswobodzić.
Moi rodzicie jednak myśleli, że się świetnie bawię i poszli przywitać się z Jessicą.
- Won! - Odepchałam giganta z całych sił.
- Cieszy się z nowych gości.- Usłyszałam głos za plecami.
Odwróciłam się, wycierając bluzą śline z twarzy.
Przed drzwiami stanął wysoki chłopak, o brązowych włosach i spoconej twarzy.
W samych spodniach, z koszulką przewieszoną przez ramię.
Nie wiem czym chciał zaszpanować, James ma lepszą klatę.
Pewnie wrócił z dojenia krów, pomyślałam, uśmiechając się bezczelnie.
- Mi to jakoś nie jest do śmiechu - Odwróciłam się żeby zdjąć buty. - I nie jestem żadnym gościem, tylko takim samym jak ty,  mieszkańcem tego domu.
Fabian wzruszył tylko ramionami.
Podszedł do psa, i kucając, poklepał po go żebrach.
- Widzę ktoś tu nie w humorze. - Zagadnął miło, podnosząc jedną brew.
Teraz będzie udawał sympatycznego?
Znam takich jak on.
- Skończ te przedstawienie i zaprowadź mnie do pokoju.- Rozkazałam biorąc walizkę z podłogi.
Chłopak wstał zaskoczony moim tonem.
- Po pierwsze - podszedł do mnie, masując sobie obolały kark. - Nie gram w żadnym przedstawieniu - Zmierzyłam go pogardliwie wzrokiem. - A po drugie, nie jestem twoim przewodnikiem, weź walizkę i pozwiedzaj sobie dom. Jak znajdziesz już pokój, racz wiedzieć, że łóżko pod oknem jest moje, a ty - dokończył - śpisz na materacu.
Prychnęłam z niedowierzaniem.
- Bruno nie narzekał.
Uśmiechnął się, i wyszedł zabierając bernardyna ze sobą.
Aż mi się gorąco zrobiło jak wypowiedział moje imię.
Mam spać na materacu który robił za posłanie dla psa?!
Niedoczekanie.
Zła ruszyłam w poszukiwaniu schodów.
Jego łóżko będzie wtedy, kiedy je sobie kupi lub podpisze, a, że to bezmózgi frajer, nie zrobił pewnie, ani jednego, ani drugiego.
Gorzej dla niego, lepiej dla mnie.
Weszłam na piętro, ostrożnie się rozglądając.
Od razu ogarnęłam który to jego/mój pokój.
Śmierdziało z niego samą stajnią.
Z obrzydzeniem wyciągnęłam z walizki perfum i chodząc po całym pokoju, wypsikałam każdy zakątek.
Następnie padnięta rzuciłam się na łóżko przy oknie, wbrew zakazom chłopaka.
Całkiem wygodne, zaczęłam się rozciągać, ziewając.
Zamknęłam oczy, podkulając nogi...
Zaraz wstanę, za chwilkę.
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

--------------------------------------------------------
Cześć miśki :)
Mamy i 3 część.
Jeżeli rozdział się podobał, pokażcie to!
Gwiazdki i komentarze, mile widziane :)
Jeśli wyłapiece błędy których nie udało mi.się zauważyć, śmiało piszcie!
Jak się postaracie, jutro 4 rozdział.
Przy okazji, chce Wam bardzo podziękować za ponad 200 wyświetleń!

Przy okazji, chce Wam bardzo podziękować za ponad 200 wyświetleń!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jesteście wspaniali!
Pozdrawiam cieplutko i miłego wieczora! :)
Ps.Polecam nutkę "Let Her Go " <-

Zostań ze mną, proszęWhere stories live. Discover now