Rozdział 2

6.6K 267 236
                                    

Obudziły mnie promienie słońca wpadające do namiotu. W obozie było jeszcze cicho, więc musiało być wcześnie. Na swojej klatce piersiowej poczułem oddech. Clarke. Spała wtulona w moje ciało, a ja dalej obejmowałem jej talie. Odetchnąłem z ulgą. Zasypiając bałem się, że ucieknie, lub to wszystko okaże się snem. Cudownym snem. Dotychczas nie dopuszczałem do siebie tej myśli, ale przez wydarzenia dzisiejszej nocy potwierdziłem swoje przypuszczenia. Tylko gdy ona leżała obok nie czułem pustki. Nie byłem samotny. Moje serce biło szybciej od naszego pierwszego spotkania. Za każdym razem gdy ją widziałem, gdy rzucałem jej ukradkowe spojrzenia. Gdy ratowałem jej życie, lub gdy ona narażała swoje by uratować mnie. Od wtedy wiedziałem, że to co do niej czuję to nie zwykła sympatia liderów, a coś znacznie większego. Zakochałem się w niej, choć nie okazywałem tego w dobry sposób. Dopiero dzisiejszej nocy pozwoliłem sobie okazać wobec niej moją prawdziwą troskę. Gdy zaczęła się wiercić w moich ramionach, po raz kolejny podczas tej nocy, zacząłem głaskać jej plecy i cicho nucić piosenkę. Tę samą, którą moja matka śpiewała mi gdy byłem dzieckiem i tę samą, którą ja nuciłem Octavii. Spałem dziś jeszcze uważniej niż zwykle, chcąc dbać o sen Clarke. I chyba mi się udało, bo nie obudziła się ani razu. Przeciągłe ziewnąłem, gdy Clarke ponownie się uspokoiła. Nagle do namiotu wparowała Octavia, którą od razu uciszyłem gestem ręki. Zamilkła gdy nas zobaczyła.
- Wszystko opowiem ci potem. - wyszeptałem najciszej jak potrafiłem - Proszę przypilnuj by nikt tu nie wszedł. I nie mów nikomu. - Octavia przytaknęła lekko się uśmiechając i wyszła. Od początku wpierała mi, że Clarke i ja stanowimy idealną parę, a obecną sytuacje pewnie odebrała jako swoje zwycięstwo. Oh jakbym chciał by ten jeden raz wygrała.
Gdy zobaczyłem otwierające się oczy Clarke uśmiechnąłem się.
- Dzień dobry śpiąca królewno. - powiedziałem spokojnym tonem. Nie chciałem budzić jej zbyt szybko.
- Dzień dobry. - wyszeptała przeciągając się.
- Dobrze się spało? - nie uzyskałem słownej odpowiedzi, zamiast tego Clarke przylgnęła do mnie i wtuliła swoją twarz w moje ramie. Przez chwile nie wiedziałem, co zrobić, lecz potem pogłaskałem jej włosy i pozwoliłem ponownie zasnąć. Mnie samego zaskoczył sen.
---
Po jakimś czasie przebudziłem się ponownie. Teraz Clarke wlepiała we mnie swoje błękitne oczy. Spojrzałem na nią spod przymrużonych powiek, po czym dźwignąłem się na łokciach. W obozowisku panował już cichy szmer, pewnie wszyscy wykonywali swoje obowiązki.
- Bellamy, jak mam stąd wyjść niezauważona? - zapytała wystraszonym głosem.
Oho, zaczyna się. Wolałem jak spała.
- Boisz się, że ktoś Cię zobaczy wychodzącą z mojego namiotu? - zapytałem marszcząc brwi.
- Nie chcę być wzięta za kolejną z Twoich prostytutek Bellamy. - prawie wypluła te słowa. Zabolało. Jeżeli to było to, co o mnie myślała, nawet po tej nocy. Spojrzałem w kąt pokoju, zamykając i przecierając oczy. Nie chciałem by zauważyła, że jej słowa mnie ruszyły. Na próżno. Gdy z powrotem zwróciłem się w jej kierunku zobaczyłem zaskoczone spojrzenie.
- Nie jestem dla Ciebie jak jedna z Twoich dziewczyn? - zapytała z niedowierzaniem w głosie.
- O boże Clark, oczywiście, że nie. - zaprzeczyłem ruchem głowy, dźwigając się przy tym do pozycji siedzącej. Clarke zrobiła to samo, wciąż patrząc na mnie zaskoczona. Pochyliłem się w jej stronę, a ona nawet nie drgnęła. Nie wytrzymałem. Pocałowałem jej różowe, pełne usta. Clarke zamarła, tak samo jak ja, lecz po chwili odwzajemniła pocałunek. Przerwałem ten cudowny moment, by spojrzeć w jej oczy.
- One wszystkie, jak to mówisz, moje dziewczyny, choć może rzeczywiście bardziej pasuje określenie prostytutki, nic dla mnie nie znaczyły. Nic dla mnie nie znaczą. Clarke, nigdy nie traktowałem i nie będę cię traktować jak resztę. Nie jesteś jak one. Dla mnie jesteś wyjątkowa. I może nigdy nie będę na Ciebie zasługiwał, ale będę się starał... - zatkała moje usta, swoimi. Siła z jaką na mnie naparła sprawiła, że leżałem z powrotem na materacu, z nią siedzącą na mnie okrakiem. Wplotła swoje drobne dłonie w moje włosy, a ja gładziłem jej plecy, prosto wzdłuż linii kręgosłupa. Czułem, jak jej oddech przyspiesza, gdy przesuwała dłoń wzdłuż mojego tułowia. 

I trust you | BellarkeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz