— Widzę, że wszystko z tobą dobrze — oznajmił, wnioskując z dobrego humoru jasnowłosego. Tamten tylko uśmiechnął się uroczo, ukazując dołeczek w policzku, który nie umknął uwadze jego napastnikowi. — Kiedy ostatnio się kąpałeś, skoro tak cieszysz się z bycia całkowicie przemoczonym?

Yixing nie zdążył odpowiedzieć na kąśliwą uwagę, bo został złapany za nadgarstek i pociągnięty w górę. Chcąc nie chcąc, został podniesiony na nogi, a jego odmarznięty tyłek od razu dał o sobie znać, przez co na jego twarz mimowolnie wpełznął grymas.

— Tylko czekałem na deszcz, by w końcu wziąć prysznic — odsapnął, ponownie poprawiając fryzurę, z której zaczęło cieknąć coraz to więcej wody.

— Może pogadamy w bardziej suchym miejscu? — zaproponował mężczyzna, kiwając w kierunku daszku budki telefonicznej, która stała zaledwie kilka metrów od nich. Nie czekając na uroczego chińczyka, zmierzył w jej kierunku. Będąc prawie przy swoim celu, odwrócił się do tyłu, by napotkać wzrokiem przypatrującego mu się chłopaka, stojącego w miejscu, w którym go zostawił. Prychnął zaciskając szczękę i spojrzał tym razem na budkę, która mogła ochronić go przed znienawidzonym deszczem, a następnie obdarzył jasnowłosego niewyrozumiałym spojrzeniem spod przymrużonych powiek i wziął głęboki wdech. Stąd mógł wyraźnie zobaczyć jak mocno przemoknięty blondyn jest.

— Dlaczego nadal tam stoisz?! — wydarł się tak, by chłopak usłyszał go przez szum deszczu i warki silników samochodów. Tamten jedynie wzruszył ramionami i odwrócił się, chcąc odejść w swoją stronę, lecz wtedy niebo na sekundę zrobiło się białe, by następnie znów przybrać ciemną barwę, a chwilę potem do uszu obydwu chłopaków dotarło donośne grzmienie. Yixing przystanął na chwilę, by rozejrzeć się dookoła nad jakimkolwiek budynkiem, pod którym mógłby się skryć. Kochał deszcz, ale nie towarzyszącą mu burzę.

Tajemniczy mężczyzna pierwszy upatrzył dach, pod którym nie znajdowała się żadna osoba i gdy już miał pobiec, by schronić się przed deszczem i burzą, pomyślał, że jasnowłosy, uroczy chłopak byłby idealnym towarzystwem na przeczekanie burzy.

Biegiem ruszył w kierunku chłopaka, który już zmierzał w stronę budynku, pod którym ustawiona była grupka podejrzanie wyglądających mężczyzn zajętych popijaniem alkoholu. Nie mógł uwierzyć, że chłopak jest na tyle niemądry, by ze wszystkich miejsc wybrać akurat te i przyśpieszył, zdejmując z głowy ciemny płaszcz. Zbliżając się do niższego, ponownie chwycił jego nadgarstek i zawrócił w swoją stronę. Nadstawił nakrycie nad ich głowami i lekko popchnął zaskoczonego chłopaka w stronę upatrzonego wcześniej dachu.

— Teraz masz biec — nakazał przyśpieszając, a Yixing jeszcze bardziej zdziwiony poczynaniami nowo poznanego mężczyzny, podążył za nim, chcąc go dogonić. Będąc pod schronem oboje odetchnęli, bo na niebie znów rozbłysnęła błyskawica, a grzmot wydawał się jeszcze bliżej niż wcześniej.

— Czemu po mnie wróciłeś?

Yixing oparł się plecami o ceglaną ścianę zamkniętej kwiaciarni, do której należał dach.

— Rozumiem, że nie masz jak wziąć prysznica, ale solarium nie jest ci potrzebne. Ze spalenizną nie byłoby ci do twarzy.

— Ależ jesteś zabawny — prychnął blondyn, po chwili posyłając mu swój uroczy uśmiech. — Jestem Yixing, miło mi.

Podał dłoń zaskoczonemu mężczyźnie, który uważnie przyjrzał się ręce wyciągniętej przez niższego. Była blada, niemal sina, przez zimną wodę jaka zdążyła go całkowicie przemoczyć. Uścisnął jego lodowatą dłoń i przez chwilę przyszło mu na myśl zgarnięcie tych małych rączek w swoje, aby chociaż trochę je rozgrzać, ale powstrzymała go myśl, że jak na pierwsze dziesięć minut ich spotkania byłoby to nieco niezręczne i dziwne.

— Yifan, mi również. A teraz powiedz mi, skąd bezdomny ma kasę na ćpanie.

— Nie jestem bezdomnym i nie ćpam — prychnął blondyn, wyrywając z uścisku swoją dłoń.

— Ah, w takim razie jesteś brudasem kochającym pluskanie się w kałużach? — Yifan zaśmiał się widząc zirytowaną twarz chłopaka.

— Ty naprawdę myślisz, że jesteś zabawny.

— Ja jestem zabawny.

— W sumie masz rację, twoje brwi są całkiem śmieszne.

Yifan przymrużył oczy, mimowolnie marszcząc łuk brwiowy, czym znów rozbawił niższego.

— Chyba jednak cię nie lubię — burknął, opierając się o ścianę obok Yixinga.

— A ja wręcz przeciwnie.

Po wyznaniu blondyna, Yifan ucichł, myśląc nad tym jak powinien poprosić chłopaka o numer, aby przy okazji go nie zrazić. Nie był dobry w takich sprawach, a sam był może w dwóch związkach, i to jeszcze jednym w gimnazjum.

Ciszę przerwał dzwonek telefonu Yixinga, który natychmiast wyciągnął urządzenie z kieszeni swojej bluzy i upewnił się, że nie jest zalany, a następnie odebrał połączenie. Yifan po rozmowie wywnioskował, że była to jego mama, która zapewne martwiła się o chłopaka i kazała mu jak najszybciej wrócić domu, zwłaszcza, że burza już ucichła i skończyło się po paru błyskach i grzmotach. Deszcz również ustał, a blondyn stanął na przeciwko swojego napastnika, który bił się z myślami czy powinien zapytać o numer, czy jednak nie.

Chcąc zadać pytanie, bo niższy widocznie śpieszył się do domu, został przez niego uprzedzony.

— Może wyjdziemy któregoś dnia poopalać się pod piorunami?

— Chyba oboje nie jesteśmy zabawni — mruknął zażenowany Yifan i bez zastanowienia odebrał z rąk Yixinga telefon. Wystukał swój numer, po czym oddał mu urządzenie, a następnie pożegnali się krótkim "do zobaczenia" i rozeszli w swoje strony, oboje z szerokimi uśmiechami.

Tego dnia Yixing pokochał przechadzki podczas deszczu jeszcze bardziej, a Yifan odszukał plusy wychodzenia w mokre, burzowe wieczory, bo przecież niewiadomo jakiego uroczego wariata można spotkać po drodze.

Rain Sound • KrayWhere stories live. Discover now