Rozdział 1

198 31 4
                                    

Nienawidziłam pisania na siłę. Wyglądało to mniej więcej tak – siadałam przed komputerem, a w tle leciała jakaś denna piosenka. Około dwie godziny szukałam inspiracji w zdjęciach na stronach internetowych. Znajdowałam jedno i jak szalona od razu tworzyłam własną wersję okładki, pisałam zapowiedź, prolog i nawet zabierałam się za zwiastun. Czas mijał, a ja z zapałem patrzyłam, jak przede mną pojawiają się słowa.

Przez chwilę czułam ponownie tę magię, moc, to wspaniałe uczucie pełności i samozadowolenia. Jak nietrudno się domyślić, krótkotrwałe. Widziałam powoli wady pomysłu – główny bohater zbyt męski lub zbyt kobiecy; główna bohaterka z schematycznymi zaburzeniami osobowości; przyjaciel gej i chamskie odzywki. Od razu puszczałam się schematu, bo on mnie nie zadowalał.

Druga książka miała być czymś niezwykłym. Czymś nowym, totalnie porywającym i pachnącym świeżością. Zero bad boy'ów, tragicznej śmierci rodziców i przeprowadzki do innego kraju. To miało być inne i niezwykłe jednocześnie.

W tym samym czasie poczułam spadek formy i nie wiedziałam, z czym jest związany. Co prawda zakończyłam trzyletni związek z Joe, który mnie zdradził z siostrą. Jednak po miesiącu ryku, złorzeczeń oraz przekleństw mi przeszło. W końcu dobrze, że wydało się teraz, a nie w momencie, gdybyśmy mieli dzieci, dom, kota i kredyt.

Odcięłam się od rodziny, więc zostałam sama z psem, który jakiś czas później zachorował i musiałam go uśpić. Jego stratę przeżywałam o wiele bardziej i dłużej, niż niewiernego chłopaka. Króla miałam od maleńkości i trudno było mi się przyzwyczaić do jego braku w moim łóżku, więc kupiłam sobie innego psiaka. Nazwałam go Arbuz i życie toczyło się względnie po staremu.

Oczywiście coś musiało to przerwać – a było to pukanie. Jeżeli nienawidziłam czegoś bardziej od braku weny, to budzenie mnie przed dwunastą. Może i niektórzy lubili wstawać Bóg wie jak wcześnie, jednak ja wolałam się wyspać i leżeć do południa w ciepłej pościeli.

Niechętnie ubrałam się w szlafrok i podeszłam do drzwi, po czym je otworzyłam ziewając. Rudy spaniel kręcił się dookoła moich nóg i wydawał z siebie dziwne dźwięki, które mnie jedynie zirytowały. Z złością patrzyłam na to, jak moja przyjaciółka, a jednocześnie menagerka wchodzi do przedpokoju i ściąga z siebie mokry płaszcz. Niedbale rzuciła go na ławę i spojrzała na mnie ciemnymi oczami. Nie lubiłam ich barwy, bo sama zawsze chciałam mieć taki kolor, a natura jak zwykle olała moje pragnienia i obdarzyła mnie heterochromią. I tym oto sposobem zamiast jednego, konkretnego koloru moje tęczówki kryły ich w sobie o wiele więcej, niż powinny.

- Zamierzasz się wytłumaczyć? – zapytała ostro Megan. Zignorowałam ją i ruszyłam w kierunku swojej sypialni. Wiedziałam, że rozgląda się po mieszkaniu szukając narkotyków. Bawiły mnie jej obawy i chęć kontroli mojego życia. Rzuciłam się na łóżko i przykryłam twarz poduszką, która już dawno powinna trafić do prania.

- Mi też miło ciebie widzieć – powiedziałam, a ona ze złością odkryła moją głowę. Patrzyłam chwilę w jej pełne złości brązowe oczy, po czym ponownie ziewnęłam. Wiedziałam doskonale, że to właśnie denerwuje ją najbardziej – ignorancja oraz niewiedza. A że to właśnie niosła znajomość ze mną to już inna kwestia.

- Napisałaś cokolwiek? – Nie czekając na moją odpowiedź usiadła przy komputerze i zaczęła czytać moje wczorajsze notatki. Od razu otrzeźwiałam i przygniatając psiaka swoim ciałem rzuciłam się na koniec łóżka, by uniemożliwić jej dalszą lekturę. Arbuz warknął na mnie z oburzeniem i dumnie zeskoczył z łóżka, po czym zniknął w drzwiach od łazienki.

- Przestań – jęknęłam cierpiętniczo, a ona prychnęła.

- „Alec mnie całował, ale ja nie chciałam. To znaczy chciałam, ale nie w ten sposób. Był zły do szpiku kości, a moim zadaniem było naprawienie go. Miałam zrobić to, czego nie podjął się nikt inny – nawet jego rodzice." Czy ciebie już do końca poświergoliło? Co to jest?! – krzyknęła, a ja się skrzywiłam. Nienawidziłam chwil, w których się na mnie darła, a były one niestety dość częste.

Czwarta nad ranemWhere stories live. Discover now