Rozdział 17

3.8K 360 59
                                    

Coś ważnego na dole odnośnie dodawania rozdziałów, więc zajrzyj ;)

***

Dlaczego? Jeśli dzieją się jakieś dobre rzeczy, to te złe przychodzą następne? To nie może być karma. Myślę, że to klątwa.

- Lucinda. Co się stało? - zapytała moja matka, potrząsając moim ramieniem. Odwróciłam głowę w jej kierunku.

- To miasto jest dziwne, mamo. Właśnie rozmawiałam z mężczyzną, kiedy pojawiła się policja i zapytała czy może z nim porozmawiać - powiedziałam chaotycznie.

Zmarszczyła brwi.

- Może jest poszukiwanym przestępcą albo ukradł coś ze sklepu - zasugerowała, a ja pokręciłam głową. 

- Nawet niczego nie trzymał i nie wyglądał na takiego typa. Przyjechał do miasta wczoraj, myślę, że to niemożliwe - broniłam mężczyzny, którego nawet dobrze nie znałam.

- Cóż, może zrobił coś złego...

- Nie mamo. Przyznaj to, że to miasto jest dziwne! Wszyscy ludzie tutaj to dziwacy! - argumentowałam.

- Nie mam na to czasu, Lucinda, więc przestań kłócić się o takie nieważne rzeczy jak to, że mężczyzna, którego spotkałaś idzie do więzienia czy coś!

- Nie masz czasu? Od kiedy w ogóle masz dla mnie czas? - zapytałam i tym co wywołało u mnie szok było to, że spiorunowała mnie wzrokiem. Dosłownie spiorunowała.

- Nawet nie chcę zaczynać o tym rozmawiać i sposobie w jaki mówisz, jakbyś była moim szefem - mówiła surowo. - Pamiętaj Lucinda, wciąż jestem twoją matką.

Pozwoliłam ulecieć kilku łzom, nie wiedząc, że to na nią wpłynie. Spojrzała na mnie pełna troski.

- Lucinda. Przepraszam... J-ja...

Zaśmiałam się gorzko, wycierając bezużyteczną fontannę łez. 

- Jest w porządku. Ze mną jest wszystko w porządku. Tak czy inaczej dla mnie nigdy nie byłaś matką. - Mój głos załamał się przy końcu.

Tymczasem obserwowałam jej oczy, które stały się błyszczące, nigdy nie widziałam jak moja mama płacze. Nigdy nie przeze mnie.

Zanim mogła mi cokolwiek powiedzieć, przeszłam obok niej i wspięłam się po schodach do mojego pokoju. Słyszałam jak woła moje imię miękkim i smutnym głosem, ale postanowiłam ją zignorować. 

Kiedy dotarłam do mojego pokoju, zamknęłam drzwi i próbowałam się uspokoić. Pozwoliłam moim szybkim i głębokim oddechom znów stać się równomiernymi i wrócić do normalności.

Wyjrzałam przez okno, było szeroko otwarte. W mojej głowie pojawił się pomysł. Chwyciłam trochę pieniędzy i zmieniałam piżamę na dżinsy i koszulkę.

Zawiązałam moje conversy i wyjrzałam przez okno. To nie było daleko, a na ścianie była duża winorośl. Może mogłabym się wspiąć i zejść na dół.

Wystawiłam moją lewą nogę, a następnie prawą, zanim cała byłam na zewnątrz. Chwyciłam winorośl i zaczęłam schodzić. Musiałam być cicho, nie chciałam, żeby mama mnie usłyszała.

Moje stopy w końcu dotknęły ziemi, a ja wybiegłam poza dom. Zarzuciłam kaptur na głowę i zaczęłam biec i biec, nie zawracając sobie głowy spoglądaniem w tył.

Przestałam biec i dotarłam do małego targowiska, które znalazłam, kiedy szłam do centrum handlowego chwilę temu.

Poszłam do strefy z napojami i wzięłam dwie butelki wiśniówki. Kasjerka spojrzała na mnie, kiedy do niej podeszłam, ale nie widziała całej mojej twarzy, odkąd ukryłam ją pod kapturem.

Hex [h.s.] tłumaczenie plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz