• W S T Ę P •

106 15 3
                                    

Sadie nie była wariatką. Wbrew temu, co wszyscy o niej myśleli i próbowali jej wmówić, nie była chora psychicznie. Sadie po prostu widziała więcej, czuła więcej, dostrzegała sens w tym, co działo się dookoła niej. Wszystko w jej głowie układało się, zdawało się do siebie idealnie pasować. Nic nie było przypadkowe, każda kolejna rzecz była następstwem poprzedniej, a ta jeszcze wcześniejszej. Nic nie działo się bez powodu. Wszystko miało swoją przyczynę, nie stawało się niechciane. Był ktoś, kto chciał, by się działo. Oni. Oni tego chcieli. Pragnęli przejąć kontrolę.
Tylko jedna osoba trwała przy niej we wszystkim, co przechodziła. Jej Michael, jej mąż, jej siła i opoka, jej odkupienie. Próbowali ich rozdzielić, chcieli odebrać jej Michaela, skrzywdzić go. Ale nie pozwoli im na to. Będzie go chronić.

Dzień dobry, cześć i czołem (no, ewentualnie ręką)

*Na nowo publikuję ff, które kiedyś pojawiło się na łamach Wattpada. Chciałam tu trochę pozmieniać, ale lubię je w takiej niedoskonałej formie, dlatego rozdziały, które już się pojawiły pozostawiam nietknięte (włącznie z przedmową znajdującą się poniżej). Brakuje mu tylko zakończenia - obecnie nad nim pracuję, więc wkrótce się pojawi.*

Oficjalnie ruszam z nowym fanfiction i o ile uważam, że "wstęp" przy pracach tego typu nie ma najmniejszego sensu, tak tu odczuwam potrzebę nakreślenia pewnego zarysu opowieści i wyjaśnienia kilku elementów.

Inspiracją do spisania tej historii była dla mnie jedna z moich dwóch fobii, lęków niecodziennych, o swoich nazwach rodzajowych mi nieznanych, rzadko spotykanych wśród ludzi z mojego otoczenia, przez co często uznawanych za dziwaczne i wyśmiewanych.

Dla ludzi niezmagających się z owymi lękami wydawać się one mogą rzeczywiście lekkie, nic nie znaczące, wręcz naiwne i śmieszne, ale czy tego samego osoba nieobawiająca się wysokości nie może powiedzieć o panicznym lęku przed nimi? Z kolei czy hodowca pająków nie mógłby wyśmiać dotkniętego arachnofobią kolegi? No właśnie. Nasze obawy są silniejsze od nas, są ukryte gdzieś w naszym umyśle i często, mimo że zdajemy sobie sprawę z ich irracjonalności, nie jesteśmy dość silni, by z nimi walczyć.

Wracając. Zainspirowana przez własną, irracjonalną fobię, stworzyłam to fanfiction. Porusza ono tematykę, z tego co zauważyłam, rzadko spotykaną na łamach wattpada, jest w pewien sposób ciężkie i poważne, trudno powiedzieć by było typową "lekką opowiastką na odmóżdżenie", przynajmniej starałam się, by nie było.

Główna bohaterka tej opowieści, Sadie, jest naznaczona znamieniem choroby psychicznej. W tym miejscu chciałabym coś wyjaśnić. Motyw ten nie jest poruszony tu ze względu na nietypowość i nie ma za zadanie dostarczyć tandetnej rozrywki. Nie chcę, by ktoś odebrał to, co napiszę jako reklamę tego typu chorób, powiedzenie "ej to jest przecież super" etc. Chciałabym, by czytając tę opowieść choć jedna osoba dostrzegła jej przekaz, spróbowała czytać między wierszami, zrozumieć Sadie i zastanowić się przez chwilę nad tym, co tu zobaczy i będę niezwykle uradowana, jeżeli przynajmniej tę jedną osobę historia ta nakłoni do refleksji.

Mam nadzieję, że chociaż kilka osób zrozumie, co chcę przekazać. Pragnę także zaznaczyć, że nie chcę nikogo urazić treściami tu zawartymi, a wszelkie podobieństwo do osób, zdarzeń, sytuacji etc. jest przypadkowe. 

To tyle. Miłej lektury, podzielcie się wrażeniami, proszę
Juls xx

Devil's Snare •michael clifford ff•Where stories live. Discover now