2.

21.7K 889 1.3K
                                    

Słysząc denerwujący dźwięk budzika uchylam zmęczone powieki. Spoglądam na zegarek i spostrzegam godzinę dziewiątą dwanaście. Przeciągam się zrzucając tym samym szarą kołdrę na podłogę. Wzdychając cicho powoli siadam po czym rozglądam się po pokoju. Kilka szafek wykonanych z ciemnego drewna, wielka szafa stojąca po prawej stronie mojego łóżka oraz biurko znajdujące się na przeciw mnie. Wszystkie meble wykonane z tego samego materiału.

Wstając chwytam pierwsze lepsze ciuchy ówcześnie odkładając kołdrę na łóżko. Ruszam w stronę łazienki, która znajduje się na korytarzu. Tam odbyłam poranną toaletę i już będąc w pełni gotową zeszłam na dół.

Weszłam do pustej jadalni gdzie postanowiłam przed wyjściem zjeść śniadanie. Rodzice zapewne byli już w Ministerstwie. Wspominali wczoraj, że muszą wyjść dosyć wcześnie.

Ledwo się tu przeprowadziliśmy, a oni już do pracy.

Niestety. Rachunki się same nie opłacą. Może i mamy skrytkę pokaźnych rozmiarów, w której znajdują się galeony lecz połowa z nich jest na tak zwaną „czarną godzinę". Druga zaś dla Alex'a i dla mnie na nasz start w dorosłym życiu.

Zjedzenie nie zajęło mi dużo czasu. Szybko pochłonęłam dwa tosty z serem i szynką popijając to wszystko sokiem pomarańczowym.

Odchodząc od stołu usłyszałam rozlegający się po całym domu dzwonek do drzwi.

Zapewne to dziadek.

Ruszyłam i otworzyłam je delikatnie się uśmiechając widząc dziadka jak zwykle w wyśmienitym nastroju.

— Gotowa? — wchodzi przytulając mnie delikatnie.

— Zawsze. — uśmiecham się delikatnie oddając uśmiech.

— Więc ruszamy. — wystawia swoje ramie, które ja z miłą chęcią chwytam. — Jesteś gotowa na teleportację? — unosi brew ku górze.

— Naturalnie. — po raz kolejny uśmiecham się.

Starzec zerka na mnie łagodnym wzrokiem. W  pewnym momencie czuję lekkie zawirowanie w głowie. Chwilę później znajdujemy się w ciemnym pomieszczeniu. Dziadek wyciągając różdżkę zza kamizelki wykonuje jeden ruch włączając stare lampy stojące w różnych częściach sklepu.

Ruszyłam w stronę okien gdzie pociągnęłam
za sznurki odsłaniając rolety. W pomieszczeniu zrobiło się jeszcze jaśniej. Dziadek wypowiadając kilka zaklęć od zabezpieczających otworzył drzwi.

Zasiadłam na drewnianym stołku obok lady dziadka czekając na ludzi. Za oknem widać już było czarodziejów i czarownice spacerujące po ulicy Pokątnej. Gdzie nie gdzie zauważyłam przebiegające dzieci. Na magicznej ulicy zaczęło robić się głośno.

Uśmiechnęłam się pod nosem, a słysząc  otwierające się drzwi przeniosłam na nie wzrok. W drzwiach stanął wysoki mężczyzna z długimi prawie białymi włosami, które opadały po jego ramionach. Zza niego wyłonił się prawdopodobnie jego syn, który tak samo jak ojciec miał bardzo jasne włosy lekko roztargane na boki.

Dziadek zauważając klientów uśmiechnął się delikatnie. Obaj podeszli bliżej nas.

— Witam Panie Lucjuszu, paniczu Draconie. — skinął w ich stronę głową.

— Witam Pana Panie Ollivanderze. — odpowiedział starszy blond włosy mężczyzna.

Młody skinął tylko głową, a już po chwili jego wzrok był skupiony na mojej osobie.

Królowa KawałówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz