Rozdział V

303 22 4
                                    

*rozdział nie sprawdzony x*

Lea
Po przejechaniu z powrotem do domu babci,poszłam do kuchni robiąc sobie jakieś mięso. W tym samym czasie dojrzałam karteczkę na stole.
"Pojechałam z twoją mamą i siostrą do Meksyku na parę dni.Nasza rodzina musi odpocząć. Nie martw się nic nam nie jest. Pieniądze na koncie w banku, karta kredytowa jest w szafce nad zlewem w kuchni.
Kocham mocno. Babcia
Chyba sobie jaja dziś ze mnie wszyscy robią.

-Ja pierdole...- powiedziałam pod nosem. Wyjrzałam przez okno widząc jakiegoś małego chłopca. Stał sam pod drzewem. Miał góra 7 lat. Spojrzał na mnie a jego oczy były srebrne.

-Co do cholery...- stał tam, w krutkich spodenkach, w koszulce na ramiaczkach. Był bosy. Wyszłam przed dom, a on stał tam dalej. Pod drzewem. Podeszłam do niego, zachowując bezpieczną odległość.

-Zgubiłeś się??- zapytałam, a on pokręcił głową na nie.

-Co tu robisz?- zapytałam.

-Uciekłem od nich. Były źli.- powiedział cicho.

-Od kogo słoneczko?- zapytałam cicho i podeszłam bliżej i schyliłam się na wysokość jego małej twarzyczki. Jego czarne jak smoła włosy były roztrzepane, a oczy cały czas świeciły srebrem.

-Od łowców...- szepnął, a łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Dopiero teraz zobaczyłam, że jego nadgarstki były we krwi i rany jeszcze dobrze się nie zagoiły. Koszulka trochę podarta również cała we krwi. Jego chude ramiona były trochę zwęglone co znaczy że mógł być rażony prądem.

-Jak się nazywasz skarbie???- zapytałam i wzięłam jego trzęsące się ciałko na ręce. Deszcz zaczął padać a ja poszłam z nim szybko do domu.

-Nazywam się Andrew Blake proszę pani.- powiedział i objął moją szyje swoimi małymi ramionami.

-Mów mi Lea aniołku.- powiedziałam, biorąc koc i okrywając nim go. Gdybym była jeszcze w ich stadzie, pewnie dzwoniłam bym do Derek'a albo Scott'a. Wyjęłam komórkę i przejrzałam kontakty. Weszłam w jeden: Lecznica zwierząt. Deaton i Scott. Spojrzałam na Drew i kliknęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po kilku sygnałach.

-Lecznica dla zwierząt słucham.- powiedział miło Scott do słuchawki. Przeraziłam się.

-Mogę prosić szefa do t-telefonu?- zająknęłam się.

-Lea?!!?- wrzasnął.

-Nie. Święta krowa. Proszę Scott. Daj mi Deaton'a do telefonu.- prawie płakałam, mały Andrew trząsł się.

-Coś ci się stało?!- prawie krzyczał, a oczy chłopca przybrały z powrotem naturalny kolor. Jedno oko zielone, drugie niebieskie. Gdzieś takie już widziałam. Cameron i Dallas.

-Lea, jesteś tam?!- krzyknął.

-Tak, tak. Deaton może przyjechać jak najszybciej? Proszę Scott. Mi nic nie jest. Błagam Scott. Nie chce cię prosić bo to wszystko była moja wina, ale błagam.- łzy zaczęły płynąć, Drew płakał a ja czułam te jego cholerne emocje. Strach, smutek, przerażenie, ból... Pukanie do drzwi rozległo się dość głośno.

-O-otwarte.- usidłam koło chłopca i przytuliłam go do siebie i zabrałam trochę jego bólu. Do pokoju wszedł Isaac, Scott i Deaton.

-Ja pieprze...- powiedziałam cicho.

-P-pomóż mu Deaton...- załkałam. Deaton ściągnął wszystko ze stołu i przełożył tam rannego chłopca. Ja nie chciałam puścić jego rączki. Jego oczy się zamknęły. Zemdlał. Scott podniósł mnie z ziemi i przytulił.

-Ćśś nic mu nie będzie. Wyzdrowieje.- szepnął. Wyrwałam mu się i wybiegłam z domu. Po zapachu dotarłam do domu bliźniaków. Wyważyłam drzwi. Zobaczyłam Dallas'a i Zack'a na kanapie.

-Znacie Andrew?!- prawie krzyknęłam. Dallas zmarszczył brwi, a po chwili oczy wyglądały jak pięć złoty.

-To nasz młodszy brat! Ale zaginął trzy lata temu...- przeraziłam się. Ile te dziecko musiało przejść.

-Jest u mnie w domu.- powiedziałam, a Cameron, Zack i Dallas wybiegli jak poparzeni z domu.

******************************
-Ile jeszcze mamy czekać?!- wrzasnął Dallas i uderzył w ścianę, robiąc ogromna dziurę.

-Naprawiasz to idioto...- mruknęłam.

-Oh zamknij się. Mojego braciszka torturowali przez trzy lata, a do tego nie mogę go zobaczyć, mimo że jest za tymi jebanymi drzwiami!!!- wrzasnął w tym samym momencie kiedy Deaton wyszedł z koszulką i ramionami we krwi.

-I co z nim?!- obaj bliźniacy krzyknęli w tym samym momencie.

-Wyzdrowieje.- powiedział.

-Lea musimy pogadać.- powiedział Scott, a za nim stał Isaac.

-Nie teraz.- powiedziałam.

-Możemy do niego wejść??- zapytali chłopcy.

-Oczywiście.- powiedział Deaton.

-Lea też chcesz?- zapytał Cameron.

-Jasne.- po chwili byliśmy już w środku. Cameron usiadł na podłodze łapiąc rączkę swojego brata. Dallas głaskał jego główkę, a ja z Zack'iem staliśmy koło nich. Zobaczyłam że Cameron zabiera ból małego Drew.

-Daj. Ja to zrobię.- powiedziałam i wzięłam jego drugą rączkę i zaczęłam zabierać bardzo duży ból dziecka.

-Bedzie dobrze Dallas. Zobaczysz.- Zack objął od tyłu, w talii swojego chłopaka.

-Nie wiem Zack... Nie wiem..- powiedział.

-Lea to ważne. Porozmawiaj z nami...- warknął Isaac.

-No dobra...- mruknęłam, klepiąc jeszcze Camerona po ramieniu wyszłam z nimi do kuchni.

****************************
Hejka hej. Przepraszam ze nie było mnie tak długo,ale byłam i jestem zajęta wakacjami i rose_online_ ❤ Ale powracam i może niedługo zrobię jakiś maraton 😱😁Jak się podoba??
CZYTASZ= ZOSTAWIASZ ŚLAD 😘😋

Wilkokrwista Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz