Rozdział VI

666 26 9
                                    

Widziałam tylko ciemność. Wiedziałam, że to już koniec. Czułam jakbym odrywała się od mojego ciała. Nagle usłyszałam słaby krzyk.

- Ann! Ann, obudź się!! Nie zostawiaj mnie samego!!

To był Nico di Angelo. Nagle przed sobą zobaczyłam swoje ciało nad którym klęczał syn Hadesa. Musiał mnie jakoś zauważyć ponieważ podniósł głowę i patrzył się wprost na mnie. Nagle poczułam przeraźliwy ból głowy. Chwilę później zamknęłam oczy. Następnie wzięłam głęboki wdech i otworzyłam oczy. Przedemną Nico płakał w najlepsze, a Chejron patrzył się na mnie z niedowierzaniem. Spojrzałam w dół. Nie miałam na sobie skórzanego napierśnika, tylko czarną koszulkę na ramiączka z logiem obozu. Podciągnęłam ją, lecz nie zobaczyłam żadnej rany. Następnie zdałam sobię sprawę, że leżę w wodzie. Chwilę później napotkałam wzrok mojego przyrodniego brata.

- Ty.. Ty nie żyłaś!- krzyknął.- Nie żyłaś!

Po czym wtulił się we mnie z taką siłą, że omal nie przebił mi żeber.

- Nigdy więcej mi tego nie rób - wyszeptał Nico.

- Obiecuję.- odparłam.

Chwilę później stałam wraz z Nickiem pod rękę, ponieważ nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Zaczęłam się rozglądać, lecz nigdzie nie widziałam Leo. Coś było nie w porządku. Nie mogłam w to uwierzyć, że mógł to zrobić. Momentalnie zabrzmiał w mojej głowie głos Hestii " Nie możesz odsunąć się od swoich przyjaciół." Wiedziałam, że to nie on zrobił. Musiałam tylko to udowodnić. Natychmiast poszłam do Annabeth. Ona powinna wiedzieć. Zaraz po przekroczeniu progu domku Ateny, wrzasnęła na mnie abym się wynosiła i nie przeszkadzała w poszukiwaniu Percy'ego. Postanowiłam udać się do obozowej biblioteki. Zaraz po wejściu, przytłoczyła mnie ilość książek. To było jak szukanie pereł Persefony w Tartarze. Po kilku godzinach znalazłam informację.

Ejdolony

Są w stanie kontrolować osoby i przedmioty. Po przejęciu kontroli, człowiek widzi co się dzieje, ale nie jest w stanie nic z tym zrobić. Duchy potrafią ukrywać swoją obecność.

Wiedziałam, że on by tego nie zrobił. Natychmiast ruszyłam do Chejrona aby mu to powiedzieć, lecz nie chciał mi uwierzyć. W końcu mieliśmy magiczną barierę. Ale wątpię czy działa ona na duchy. Po za tym są sługami Gai. A ona jest wszędzie. W końcu jest ziemią. Postanowiłam więc poszukać Leo. Strasznie się o niego martwiłam. Pewnie obwiniał siebie o to wszystko. Tak samo jak o śmierć swojej matki. A on chciał ją tylko chronić. Na początku poszłam do domku nr. 9. Niestety nie zastałam go tam. Ruszyłam więc do kuźni. Jednak i tam go nie było. Zrezygnowana postanowiłam wrócić do swojego domku, ponieważ zbliżał się wieczór. Nagle na plaży zauważyłam jakiś ruch. Odruchowo sięgnęłam po miecz. Ostrożnie szłam w tamtą stronę, aby nie zrobić dużo hałasu. Stojąc bliżej tajemniczej postaci spostrzegłam, że to był Leo. Siedział skulony i wpatrzony w horyzont. Nie zauważył kiedy podeszłam bliżej. Dostrzegłam łzy które spływały po jego policzkach. Gdy usiadłam obok niego chłopak szybko wytarł łzy.

- Ann.. proszę odejdź. Bo znowu zrobię tobie krzywdę.

- Nie zostawię ciebie samego.- odparłam.- Leo wiem, że to nie ty zrobiłeś. I ty też o tym dobrze wiesz.

- Ann proszę, przestań. To wszystko moja wina. To ja zabiłem własną matkę. To ja zabiłem ciebie!- krzyknął i momentalnie wstał. - Ja.. nie mogę tak żyć. Nie mogę żyć. To ja powinienem zginąć..

Nie czekając co dalej powie mocno go przytuliłam. Z początku się opierał, lecz chwilę później przestał.

- Nie pozwolę aby stała się tobie krzywda, Leo. Zapamiętaj, nigdy ciebie nie zostawie. Nigdy.

Ann Fray - Nowa HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz