Czarne Srebro-Rozdział II

70 2 0
                                    

Biegne, jestem szybka, pokonuje wszystkie przeszkody, nikt mnie nie widzi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Biegne, jestem szybka, pokonuje wszystkie przeszkody, nikt mnie nie widzi. A jednak, ktoś tam jest, wysoki, przystojny ciemnowłosy chłopak, chytro sie uśmiecha, wskazuje głową przed siebie.. chce się ścigać, biegne, brakuje mi tchu, dusze sie, upadam.

-Wstawaj do cholery Shookey, mamy przesrane, rozumiesz przesrane! -wciągała na siebie czarne spodnie, a tak właściwie szamotała się z nimi i omal nie upadła próbując podciągnąć jedna z nogawek.

-Słowa Methy -wymamrotałam i obróciłam się na drugi bok czekając na sen który jednak nie przyszedł ponieważ ktoś złapał mnie za nogi i zwalił z łóżka

-Co ty do cholery robisz!- wybuchłam i zaczełam się czołgać w strone winowajcy

-Ratuje ci tyłek,  a teraz się ubieraj bo już jesteśmy spóźnione!

Dopiero teraz oprzytomniałam i zaczełam ściągać koszule nocną ktora jak na złość nie chciała ze mnie zejść.

Po trudnej walce z ciuchami zaczełyśmy biec w strone lasu. Zamyśliłam się. Kim był ten chłopak ze snu, musiał wniknąć do mojej głowy, inaczej nie byłoby możliwe zebym go zobaczyła, potrafie kontrolować swoim snem, widze w nim to co chce, a teraz? pierwszy raz straciłam nad tym panowanie.

-Spóźniliście się!- krzyknął nasz nauczyciel

Podniosłam głowe, a moim oczą ukazał się on, pan chytry uśmieszek, pan wszystko mi wolno, jak on mógł naruszyć moja prywatność! Wpatrywał się we mnie dopóki nie wytrzymałam i odwróciłam wzrok.

Przepraszamy prosze pana- powiedziała żałobnym tonem Methy.- Wczoraj zdechł kot mojej współlokatorki- tu wskazała na mnie.- nie potrafiliśmy zasnąć po tym smutnym dla nas obu zdarzeniu- zakończyła garbiąc się i zwieszajac głowe w dół. 

Nieźle mała, nabierze się? Evagie, jego starsza uczennica podeszła do niego i szepneła mu coś na ucho. Pokiwał głową i powiedział smutnym tonem..

-Przykro mi, to Evagie go znalazła, musiał się czymś zatruć, próbowała go ożywić ale nie dała rady, wczoraj zaniosła go pod wasze drzwi lecz miałyście wtedy trening więc odeszła.

Stałyśmy zdumione i przerażone, uwierzył nam ale to oznacza że Borys nie żyje, a przecież Methy kłamała. Przyśpieszył mi się oddech a ręce zaczeły drżeć. Nie wiedzieliśmy co zrobić, kochaliśmy tego przeklętego rudego kota, który codziennie kaprysil i drapał nas, znaleźlismy go w rowie w daleko od tego miejsca wiosce gdzie leżał skulony między skrzyniami. Nie przeżyłaby nawet paru dni gdybyśmy go wtedy nie znalazły. Podczas wszystkich wspomnień które nagle przyszły mi do głowy o Borysie, nauczyciel zbliżył się niebezpiecznie blisko i spojrzał na nas lodowatym wzrokiem.

-Jeszcze raz się spóźnicie..- uśmiechnął się, lecz nie był to przyjazny uśmiech, tylko mroczny i pełen bólu. Zadrżałam.- 12 kółek dookoła lasu- powiedział spokojnym głosem jak gdyby przed chwilą nam nie groził.

-12 kółek!?- jękneła Methy

-Dla ciebie 15 moja droga

-Za co?- spojrzała na niego przerażonym wzrokiem

-Za kłamstwo, wasz kot żyje, czuje jego aure życia.

-To pan potrafi wyczuwać aure życia i śmierci? To bardzo rzadka moc- znowu odezwała się moja współlokatorka

-Owszem- powiedział i odszedł za nasze plecy. Obróciłyśmy się a tam Borys oblizywal swoja tylnią łape leżąc leniwie na trawie.

-Cholera- wreszcie się odezwałam- on mnie przeraża

-Jak każdego- zgodziła się

Odchodził rozmawiając z ciemnowłosym, a on już się nie odrócił. 

Krew na mieczuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz