Rozdział 2

46 5 2
                                    

(Powracam elo)


Biegłem przez korytarz szkolny próbując dogonić przyjaciół, którzy też mnie szukali. Czemu nie mogliśmy umówić się w konkretnym miejscu...?

W tłumie co chwilę pojawiała się wysoka sylwetka Nicka i farbowane, niebieskie włosy Channel. Niebieskie? A one wczoraj nie były różowe...? Skaranie boskie z tą dziewczyną...

Krzyknąłem do nich żeby się zatrzymali, ale nic nie było słychać przez szum rozmów, nauczycieli wydających polecenia i coraz głośniejsze "ryki wojenne" wroga dochodzące z dworu.

Zatrzymałem się na chwilę przy jednym z okien i spojrzałem w dół. Bardzo chciałem powiedzieć setki. To nawet nie były tysiące. Widziałem setki tysięcy postaci, zbliżających się do naszego małego miasta. I przybywało ich coraz więcej. Czemu nam nie powiedzieli, że idziemy na pewną śmierć z rąk doświadczonych zabójców? Czemu nie wspomnieli o ich krytycznej przewadze nad nami? Mówili coś kiedyś o tajemniczej broni, o asie w rękawie. Chyba nie ma nic na świecie, co może pokonać wojska, prowadzone przez tego psychopatę, jakim jest ich król, władca, dyktator, czy kim on tam dla nich jest.

Oderwałem wzrok od naszego największego problemu i ruszyłem do zbrojowni szkolnej. Channel i Nick musieli tam na mnie czekać. Pokonałem schody prowadzące na parter i wpadłem do pomieszczenia, przepychając się przez innych uczniów. W tłumie mignęła mi blond czupryna przyjaciela. Skierowałem się w tamtą stronę.

Nim się obejrzałem, w rękach trzymałem już moją upragnioną broń. Przede mną krzątała się Channel zbierając do swojego plecaka strzały. Obok niej leżał łuk. Nick stał po mojej lewej stronę i obracał w dłoniach swój sztylet, przy okazji kalecząc się, jak zwykle. Czemu on jest taki niezdarny? 

Po paru minutach, staliśmy już we trójkę przed budynkiem gimnazjum i szukaliśmy najbezpieczniejszej drogi do podstawówki, której dach był widoczny ponad koronami drzew.

- Idę pierwsza. Wy mnie kryjecie i nie robicie hałasu. - Channel przykucnęła za rogiem. - Jasne?

Nick kiwnął głową na znak, że zrozumiał, a ja tylko westchnąłem. Kiedy ostatnim razem zachowywaliśmy się, jak normalni nastolatkowie i kumple? Najsmutniejsze jest to, że każdy się już zdążył do tego przyzwyczaić, chociaż nie każdy pogodzić. Na przykład ja. Nienawidzę tej atmosfery zagrożenia. To mnie doprowadza do szału. Mam ochotę się na kimś wyżyć...

- Lucas! - Channel wrzasnęła na mnie, a ja zdałem sobie sprawę, że znowu się zamyśliłem na trochę czasu. Cennego czasu. Cholera... - W jakim języku mam do ciebie mówić, żebyś zaczął mnie rozumieć?!

Wybąkałem jakieś przeprosiny i zerknąłem na Nicka. Posłał mi pytające spojrzenie, a ja tylko przewróciłem oczami. Zrozumiał. Znał mnie tak dobrze, że wiedział, o czym znowu myślałem. Zresztą nie tylko mnie nękały takie myśli. Jego też. Channel pewnie również, ale się do tego nigdy nie przyznała. Ona chyba najbardziej się zmieniła od czasu ogłoszenia stanu wojennego. Najbardziej to przeżyła i teraz zamknęła w sobie emocje. Zachowuje się, jak jakaś generał. Współczuję jej z całego serca, ale jakoś nie w tym momencie.

Przyjaciel szturchnął mnie w ramię.

- Znowu się zawiesiłeś, stary - mruknął z lekkim zaniepokojeniem. Wzruszyłem ramionami, nie miałem ochoty na jego gadkę. Nawet ja mam czasami włączony "tryb wojenny". Co z tego, że jesteśmy tylko dzieciakami... Przecież nikogo już to nie obchodzi, prawda?

- Chodź. - ruszyłem za oddalającą się Channel. - Musimy zgarnąć moją siostrę.

- Ta - westchnął Nick. - Chodźmy po Julię.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 08, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Monardia ||SURVIVE||Where stories live. Discover now