Prolog, 25.08.17 r.

Start from the beginning
                                    

Dzwonek u drzwi brzęknął, kiedy wszedł nowy klient, przez tłok w knajpie ledwo dało się to usłyszeć. Bella zerknęła w tamtą stronę, bojąc się, że to może jej rodzeństwo albo siostra na kolejnej nielegalnej randce. To, co zobaczyła, było o wiele gorsze.

Kiedy stanął w drzwiach, jego platynowe, rozwiane włosy odbijały różowy neon. Jaskrawofioletowe oczy błądziły po sali, szukając wolnego miejsca. Miał na sobie czarną koszulę z brokatowym kołnierzem i mankietami i fioletowe rurki.

 Jego ramię obejmowała krągła blondynkę z krwiście czerwonymi ustami, cała ubrana w czarną skórę. Dodatkowo blada jak papier, więc zapewne wampirzyca. Przez jej łokieć wisiała ogromna torba. Nie wydawała się specjalnie zachęcona knajpą, jakby oczekiwała czegoś wytwornego.

Jedno z nielicznych, wolnych miejsc znajdowało się obok, przy równoległym, dwukanapowym stoliku. Na pewno by ją zauważył.

Bella jęknęła i szybko odwróciła wzrok. Byleby tylko jej nie zauważył. Skuliła się, wyrwała AJ'owi menu i zasłoniła się nim, przylegając jak najbliżej jego ramienia. Jej twarz zbladła i poczerwieniał jednocześnie. Każdy mięsień napiął się pod za dużą bluzką, która też należała do Aidena.

 Zaczęła panikować, co do niej nie pasowało, a dwójka zesztywniała. Przesłali sobie spięte spojrzenia i minimalnie przygotowali do walki. Zdawali sobie sprawę, że broń w rękawach, u pasków i w butach jest boleśnie ciążąca.

 AJ patrzył na nią z dziwnie zmieszaną, zaczerwienioną i rozbawioną miną. Bella wtuliła się jeszcze mocniej w jego ramię, kiedy dwójka skierowała się do stolika obok. Miętoliła jego koszulę tak mocno, aż pobielały jej knykcie.

 Terry rozglądała się po całej sali, rozumiejąc, że brunetka nie przytula się do nikogo tak sama z siebie. Mimo wszystko, Terrin grzeszyła inteligencją. AJ przeczesał drugą ręką rude włosy.

— Hej, wiedziałem, że kiedyś w końcu zrozumiesz, jaki jestem boski, ale raczej wołałbym prostego całusa — mruknął figlarnie.

 Jej wzrok mógł w tym momencie zabić. Częściowo chciała się uśmiechnąć, te kiepskie żarty przypominały jej o Lysandrze. Tylko tym razem kierowały się do niej, a nie panienek, którymi nawet nie był zainteresowany. AJ z kolei był bardzo nią zainteresowany. Ale teraz to ją zdenerwowało.

— Co się stało? — zapytała Terry. Jej głos nieco spoważniał. — Widzisz kogoś znajomego?

Bella nieświadomie kiwnęła głową. Zapomniała, że dla nich taka odpowiedź nie wystarcza i nie zrozumieją całkowicie. Jeszcze zdarzało jej się zapominać o różnicach, jakie dzieliły Terry i Rory oraz AJ'a i Lysandra.

 Przy nich czuła się podobnie, jak przy rodzeństwie, ale czasami zapominała, że nie wiedzą wszystkiego i wstyd było jej mówić o niektórych rzeczach. Nigdy nie powiedziała im prawdy o Lysandrze ani o ojcu, ani o swoich mocach. Na razie pozostawała ostrożna.

— To mój były. Właśnie wszedł. Siadł przy stoliku obok.

Oboje mało dyskretnie spojrzeli w tamtą stronę. Bella zobaczyła, jak AJ'owi wyciąga się grdyka, a usta zaciskają w wąską kreskę, by potem znów rozluźnić.

— Nikogo nie widzę — mruknęła Terry. Jej euforia na myśl poznania palanta, który kiedyś był z Bellą, minęła. — Tylko ten czarownik z wampirzycą. Jak to się on nazywał?

— Chyba mówili na niego Bestia, nie? Podobno jest całkiem mocny.

AJ wskazał na niego palcem ze swoją zwykłą prostolinijnością. Bella pacnęła go w rękę.

Jak Bestia złamał PięknąWhere stories live. Discover now