Prolog

38 3 25
                                    

Na zewnątrz panowała cisza. Wiatr hulał po ruinach budynków, świszcząc. Przypominało to miasta pełne duchów. Zawodzących, potępionych dusz. Wszyscy martwi. Całe miasta. Całe kraje pełne duchów. Całe kraje pełne martwej ciszy. Truchło dużego owczarka niemieckiego leżało w zgliszczach spalonego domu.

W pewnym momencie pozostałości wieży transmisyjnej stojącej na wzgórzu zawaliły się całkowicie. Spadające na ziemię szczątki wielkiego przekaźnika wydały z siebie ponury jęk, po czym szczęknęły groźnie i runęły z potężnym hukiem na ziemię. Tuman kurzu wzbił się w powietrze, ale zaraz został rozwiany. Kiedyś ta sytuacja wprawiłaby lokalną społeczność w oszołomienie, bo spadające kawałki metalu zniszczyły parę domówi pewnie zabiłyby wiele osób. Tak się jednak nie stało, gdyż domy, a raczej to, co po nich zostało, świeciły pustkami już od wielu lat. Ich wnętrza były głuche i zniszczone – po kątach walały się połamane meble, obrazy, zabawki. W pokoju, w którym mieszkał mały Robin, dookoła łóżka, w którym spał, leżały porozrzucane kości. Żuchwa oddzieliła się od czaszki i szczerzyła dolne mleczaki chłopca pod krzesłem, podczas gdy reszta jego czaszki, z pustymi oczodołami, walała się w okolicach szafy. Przez dziurę w ścianie można było spostrzec szkielet jego mamy, leżący w łóżku. Pod oknem leżały zwłoki pana Collinsa, ojca Robina.Jego jedna ręka zacisnęła się na parapecie i za nic nie chciała puścić, mimo że jej koleżanki kości spały smacznie rozkładane przez miliony bakterii dwa metry dalej. Pan Collins został obudzony przez okropny hałas bardzo wcześnie rano i podszedł do okna, by sprawdzić, co się dzieje. Tam zastała go fala uderzeniowa. Wyrwała mu rękę, która w pośmiertnym skurczu złapała za parapet. Ciało Collinsa zostało wyrzucone na drugą stronę pokoju, a jego nieświadoma niczego, jeszcze śpiąca żona uderzyła z całej siły w drewnianą ścianę, obok której stało ich małżeńskie łóżko.Lekarz, który przybyłby na miejsce stwierdziłby zgon na miejscu ich obojga – i on i ona byli niemal zmiażdżeni o ścianę. Jednak lekarz nie przyjechał.

Robin miał więcej szczęścia. Obudził go potężny hałas. Z jego niedużych uszu zaczęła lecieć krew, on nic nie słyszał. Zaczął płakać, lecz i tego nie mógł usłyszeć. Był zdziwiony, że nie obudził się w swoim łóżku, nad którym znajdowała się pozytywka z samolotami, tylko na twardej i zimnej podłodze. Szafka z misiami przewróciła się tak niefortunnie, że zablokowała drzwi i chłopczyk nie mógł wyjść, by pójść sprawdzić, co z rodzicami. Po chwili nastąpił kolejny wybuch, tym razem od strony okna w pokoju Robina. Malec, ciągle płaczący, zdezorientowany i głuchy, oraz z bolącą rączką wspiął się dzielnie na stertę poduszek, którą sam ułożył pod oknem, by przyjrzeć się temu,co tak jasno świeci, choć było dużo za wcześnie na wschód słońca. Zdążył tylko zobaczyć wielką falę uderzeniową, która łamała drzewa i rozrzucała auta w około. Nagle Robin oślepł –cóż, tak to jest, gdy ktoś się wpatruje w grzyba atomowego jak sroka w gnat. Tamtego dnia ten młodzieniec nauczył się bardzo ważnej, nowej zasady – nie powinno się patrzeć na grzyba atomowego.

W przedszkolu, do którego chodził chłopiec uczyła bardzo miła,młoda pani nauczycielka. Robin ją lubił, bo pachniała cukierkami.Widział, jak ta pani często się uśmiecha, ale gdy opowiadała dzieciom, jak zachować się w obliczu wojny atomowej jej twarz przesłaniała melancholia. Robin nigdy nie uważał na tych zajęciach – pan Collins, tata, zawsze mówił:

„Spokojnie, Marge. Ruscy nie mają tak dużych jaj, by nam podskoczyć"

Nie mylił się. To Stany zaatakowały pierwsze.

Przez poglądy swojego ojca malec nie przykładał wielkiej wagi do tego,co mówiła nauczycielka na zajęciach o bombach.

Może,gdyby uważał, wiedziałby, że w takiej sytuacji należy schować się pod ziemią, by nie zabiła nas fala uderzeniowa. Następnie,trzeba by skontrolować, jak blisko znajduje się grzyb atomowy –ktoś musiałby wyjść na powierzchnię i wyciągnąć wyprostowaną rękę z kciukiem uniesionym w górę, oraz przymknąć jedno oko.Jeśli grzyb atomowy jest większy niż palec, jesteśmy w strefie skażenia nuklearnego i bezzwłocznie musimy udać się w bezpieczne miejsce.

Atomic AftermathWhere stories live. Discover now