Budzę się sama w łóżku Jasona ,podnoszę się okrywając się kołdrą wyjmuje z szafy jego koszule i ubieram ją na siebie,idę do kuchni,nie ma go.Usłyszałam kobiecy krzyk.Wszystko jasne.Zrobiłam sobie śniadanie usiadłam na blacie razem z moimi tostami,jem spokojnie przy akompaniamencie krzyków agonii z piwnicy.Ucichły.Dopijałam kawę,zrobioną w między czasie,Jason wchodzi do kuchni cały we krwi,uśmiecham się na ten widok,do twarz mu w szkarłacie.
-Dzień dobry Laleczko.Jak spałaś?-Uśmiecha się do mnie podchodząc i całując w czoło.
-Wspaniale.-Uśmiecha się na wspomnienie wydarzeń z wczoraj.
-Do twarzy ci w mojej koszuli,Alice.-Uśmiecha się do mnie i głaszcze po włosach.
-Mhym...
-Jadłaś?-Przygląda mi się.
-Tak tosty,zrobię ci a ty idź się wykąp.-Nachyla się nad moim uchem.
-Wolałbym gdybyś poszła się umyć ze mną,laleczko...