Rozdział 1-Początek

6.6K 366 145
                                    

Hej, jestem Marinette i opowiem wam moje nędzne życie. Mam 15 lat, a moi rodzice niedawno zostali zamordowani. Stało się kiedy byłam na zielonej szkole... Niespodziewanie dowiedziałam się o ich śmierci i o tym, że policja prowadzi śledztwo w tej sprawie. Cóż trudno... -pomyślałam. A gówno prawda! Mój świat się zawalił! Najpierw to do mnie nie docierało, byłam przekonana, że to jakiś zły sen... ale to była gorzka rzeczywistość.

Po powrocie z wycieczki musiałam opuścić mój dom, przyjaciół, szkołę, by przenieść się do domu dziecka w innym mieście, ponieważ moi rodzice nie mieli żadnych krewnych, przyjaciół, a nawet rodziców (dziadkowie dawno nie żyją), którzy mogliby się mną zaopiekować. Miałam tylko ich a teraz nie mam już nikogo... no może po za moją małą Tikki...

Mieszkam w domu dziecka już od miesiąca i cóż mogę powiedzieć? Jest okropnie! Wszystkie dzieciaki są niemiłe (a może to ja wszystkich odtrącam), posiłki niejadalne, łóżka twarde i muszę spać w ohydnej białej długiej koszulce w czarne poziome paski. Co noc płaczę i myślę o rodzicach, Tikki wspiera mnie jak może, ale to silniejsze o de mnie. Czuję się jak gówno. GÓWNO, GÓWNO, GÓWNO- to od teraz moje ulubione słowo. Przy rodzicach nigdy nie przeklinałam, teraz nic nie ma już sensu...

Wszystkie dzieci stąd zostały już po przydzielane do różnych szkół w mieście, jestem tu nowa i zostałam przydzielona do szkoły, gdzie nikt z mojego domu nie uczęszcza, cóż nie robi mi to większej różnicy.

Następnego dnia, obudziła mnie jedna z pań. W 'moim' pokoju, w którym spało jeszcze 24 innych osób obu płci nastał chaos. Szybko wyciągnęłam ubrania z walizki pod łóżkiem i przebrałam się pod kołdrą. Poszłam do łazienki, odstałam swoje w kolejce do toalety, załatwiłam co musiałam, a następnie udałam się po metalową miskę, którą napełniłam wodą, po czym obmyłam twarz. O 7 musiałam zejść na śniadanie i znowu odstać swoje w kolejce tylko po szarą breje zwaną owsianką, którą musiałam wepchnąć w siebie by nie umrzeć z głodu.

Po umyciu zębów, dostaniu mapy i książek, zdążyłam jeszcze przepchnąć się do lustra by sprawdzić jak wyglądam-czerwone trampki za kostkę, szare leginsy na chudych nogach, biała koszulka i czarna, rozpięta koszula, włosy roztrzepane na wszystkie strony (nie czesałam ich) Podkrążone oczy, blada cera i spierzchnięte usta- No po prostu obraz piękna ( E tam pieprzyć wygląd) 

Odmeldowałam się i wyszłam. Po paru wpadkach dotarłam na miejsce spóźniona. Szybko odnalazłam moją klasę i weszłam do sali. Wszystkie oczy skierowały się na mnie- ugh jak ja tego nie nawidzę -,- 

-Marinette Cheng? - spytała nauczycielka

-Um, tak

- Dlaczego się spóźniłaś?- ta kobieta nie da mi spokoju

-Bbo ja... nie mogłam trafić...

-No dobrze usiądź i następnym razem bądź punktualnie

Rozejrzałam się w poszukiwaniu wolnego miejsca, jedyne takowe było koło jakiegoś blondyna. Usiadłam koło niego i próbowałam choć trochę skupić się na lekcji, lecz on non stop się we mnie wpatrywał, w sumie to mu się nie dziwię bo wyglądam jak dziecko śmierci

Po lekcjach wracałam do domu i miałam dziwne wrażenie ż ktoś za mną idzie, przyspieszyłam kroku i weszłam w ciemną uliczkę (wiem że to nie było najmądrzejsze ale chciałam zgubić kogokolwiek kto mnie śledził). Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu, pisnęłam i nim się obejrzałam byłam przyparta do ściany i wpatrywałam się w parę dziko zielonych oczu.

-Kkkim jesteś- wyjąkałam 

-Twoim prześladowcom


-----------------------------------------------------------------------------

No hej, jestem tu nowa i jeszcze nie za bardzo wszystko ogarniam, ale staram się jak mogę, wiem mam straszną okładkę, ale zaraz ją zmienię. Nie wiem jak mam zrobić by kto ktokolwiek to przeczytał ale liczę na cud XD 

5 gwiazdek- next (wszyscy zawsze coś takiego piszą ;)


Przepraszam, że Cię kocham.../ miraculousDonde viven las historias. Descúbrelo ahora