Cat wars

1.4K 146 68
                                    

Fic powstał w Walentynki, pod wpływem pewnego arta - oczywiście przedstawia Huxa i Kylo kłócących się o to, którego bardziej lubi pewien mały, rudy kot.

I tradycyjnie, robię Wam wodę z mózgu. :')

_________________________________________________





Generał był zły jak osa.

Humoru nie poprawiał mu nawet fakt, że nawrzeszczał już na pięciu oficerów, dwudziestu szturmowców i niezliczoną liczbę techników. Nawet pochwały Snoke'a nie potrafiły ukoić jego wewnętrznego gniewu.

Nie miał żadnego konkretnego powodu.

Po prostu był wściekły i miał już całkowicie dosyć sterczenia na tym cholernym mostku.

Dlatego, gdy w końcu nadeszła gotowa na swoją zmianę Phasma, czuł taką ulgę, że przez moment chciał uściskać kobietę. Na szczęście, w porę się opamiętał i tylko wygładził po raz setny swój mundur, po czym opuścił pomieszczenie.

W drodze do swoich kwater myślał już tylko o relaksującym prysznicu, proszkach na sen i pachnącym łóżku. Pokrzepiał go fakt, że akurat dzień wcześniej rozkazał wymienić u siebie pościel.

Potem jego fantazje poszły o krok dalej i Hux wyobraził sobie kubek parującej herbaty i całonocne pastowanie oficerek (nie wiedzieć czemu, ta czynność niesamowicie go relaksowała). Pomyślał sobie, że zjadłby kostkę, pasek albo całą tabliczkę czekolady. Dwie tabliczki. Po chwili szybko zganił się za tę myśl. Potem żałowałby tego i spędziłby pół swojego wolnego czasu, próbując spalić niepotrzebne kalorie.

Prysznic, proszki i pościel. Nic więcej. Nie zasłużył dzisiaj na więcej. Nie miał siły na nic więcej.

Dlatego, mało ucieszył go widok Kylo Rena, rozciągniętego leniwie na JEGO własnej kanapie, głaszczącego JEGO ukochaną kotkę.

Tak, generał miał kota. Millicent wyglądała jak on - mała, ruda i gibka, z ładnymi, zielonymi ślepiami. Była jego ukochaną towarzyszką. Mościła się na jego ramionach, gdy wypełniał te wszystkie męczące raporty. Jadła z porcelanowych talerzy i nosiła śliczną, czarno-czerwoną obróżkę. Nie wypróżniała się do kuwety, jak te wszystkie zwykłe i niewdzięczne koty, tylko nauczyła się załatwiać wszystkie sprawy do wychodka. To Hux ją tego nauczył. Gdy wracał do kwater, od razu podbiegała do niego i ocierała się o chude, kościste nogi obleczone w wysokie buty i szerokie spodnie, które miały nadawać jakiejkolwiek objętości dwóm, jasnym patykom. Generał całował ją w pyszczek i futrzastą główkę i trzymał na kolanach, gdy rozmyślał. Miała specjalną szczotkę do wyczesywania sierści, ale nawet gdy liniała, nie zostawiała dużej ilości kłaków. Mężczyzna pozwalał jej nawet spać w swoim łóżku - kotka kładła się na jego piersi i głośno mruczała, co pozwalało mu zasypiać. Nigdy go nie ugryzła, nawet nie próbowała go podrapać. Była jego największą miłością.

A teraz siedziała na kolanach tego dupka. Bardzo pociągającego dupka.

Kylo też kiedyś miał kota. W sumie, znalazł swojego przybłędę w ten sam dzień, w który Hux znalazł Millicent. Ale kot Rena był gorszy. Był podkotem. Czarny, chudy, z niepokojąco dużymi uszami i żółtymi ślepiami - wyglądał jak Kylo. Jego imię było prawie tak samo żałosne jak jego właściciel. Darth Pawder. Miłość tego idioty do swojego dziadka udzielała się nawet temu niewinnemu stworzeniu.Co takiego zrobiło, że zostało pokarane takim imieniem? Ale pupil rycerzyka chyba zdechł, albo gdzieś wybył. Hux nie dziwił się kotu. Też wolałby być martwy, niż mieszkać w kwaterach Rena. Wojownik nic nigdy nie mówił o swoim pupilu, a na jego szacie nie było żadnych śladów sierści. Nie, żeby Hux się temu przyglądał. Wcale nie obserwował jego muskularnych, zakrytych czarnymi rękawami ramion, których aż chciało się dotknąć...

Cat wars - one shot (Kylux)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz