*02*

11.9K 463 54
                                    

Kolejnego dnia wstałam jakoś po 12. Była sobota, więc mogłam sobie pospać. Zeszłam do kuchni, chcąc zrobić sobie śniadanie i natrafiłam na liścik od rodziców.

Mikusia, jedziemy z tatą do dziadków we Wrocławiu, bo obiecałam pomóc im przy remoncie. Wrócimy jakoś w niedzielę wieczorem. Bądź grzeczna i nie zdemoluj domu!

Kocham Cie, mama ❤️

Westchnęłam tylko i zaczęłam robić sobie śniadanie.
W chwili, gdy już wszystko było gotowe, zadzwonił dzwonek do drzwi.
Ciekawe kto to i czego chce...
Otworzyłam je lekko i ujrzałam kuriera. W dodatku z gigantycznym bukietem czerwonych róż.
- Mikayla Denvers? - spytał. Młody blondyn z typowym nieładem na głowie. Ale nie powiem.... przystojny.
Uśmiechnęłam się pod nosem i skinęłam głową.
- Proszę tu podpisać - powiedział i podał mi jakieś kartki. Gdy już to zrobiłam podziękował, podał mi kwiaty i odszedł.
Były przepiękne. To trzeba było przyznać. Usiadłam na podłodze oczarowana nimi, jak mała dziewczynka.
Dopiero po chwili dostrzegłam małą karteczkę między różami.

Wreszcie Cię odnalazłem, proszę nie uciekaj.

I.

Yyyyy... Kto mi to przysłał?
Wstałam z podłogi, wstawiłam bukiet do dzbana z wodą i poszłam wziąć prysznic. W czasie, gdy gorąca woda spływała po moim ciele, nadal nie mogłam przestać myśleć. O Maserati i o tym prezencie. To musiało mieć jakiś związek.
Owinęłam się ręcznikiem i postanowiłam zadzwonić do Amy.
- Mika? Właśnie miałam do Ciebie dzwonić z propozycją - przed oczami stanął mi obraz jej chytrego uśmieszku na twarzy.
- Wal kochana - mruknęłam, zastanawiając się, co tym razem przyszło jej do głowy.
- Idziemy wieczorem do klubu, razem z moim bratem i jego kolegami. Co ty na to? - słyszałam w jej głosie duże podekscytowanie.
- W sumie... Czemu nie? - gdy tylko to powiedziałam, po drugiej stronie usłyszałam piski mojej przyjaciółki. Ona zawsze wszystko tak bardzo przeżywa, uwielbiałam ją za to.
- O 18 bądź gotowa, to przyjedziemy po Ciebie z Lucasem.
- Oki. Do zobaczenia! - i się rozłączyła.

Miałam około 5 godzin przed wyjściem. Postanowiłam spędzić je leniuchując przed telewizorem, razem z czekoladowymi lodami.
Gdy wybiła 16 postanowiłam się przygotowywać powoli do imprezy.
Wzięłam odprężającą kąpiel, ubrałam białą, seksowną sukienkę i zaczęłam nakładać makijaż.

 Gdy skończyłam, była 17:45

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

Gdy skończyłam, była 17:45. Idealnie.

Równo o 18, pod mój dom podjechało Audi Lucasa - brata Amy. Wzięłam torebkę, założyłam buty i wyszłam. Wszystko by było fajnie i pięknie, gdybym tylko nie zauważyła po drugiej stronie drogi zaparkowanego Maserati.
Przewróciłam oczami i wsiadłam do samochodu brata swojej przyjaciółki.

W klubie było dość tłoczno ale klimat tego miejsca, skutecznie to wynagradzał. Siedziałam razem z Amy, Lucasem oraz trójką jego kolegów przy jednym ze stolików. Jeden z nich, a mianowicie Chris, cały czas lustrował mnie wzrokiem. W pewnym momencie wstał i poprosił mnie, żebym z nim zatańczyła. Dopiłam ósmego już dzisiaj drinka z moim ukochanym malibu i ruszyłam z chłopakiem na parkiet.
Bawiłam się niesamowicie. Chris bardzo dobrze tańczył, mimo iż był już dość mocno wstawiony. W pewnym momencie obróciłam się tyłem do niego i zaczęłam się delikatnie ocierać o jego ciało. Chwilę później czułam już ręce mężczyzny na swoich biodrach i delikatne pocałunki, które składał na mojej szyi.
- Jesteś taka piękna i niesamowicie podniecająca - powiedział, a następnie przygryzł mi płatek ucha - Chodźmy na chwilę na zewnątrz. Straszny tu tłok dzisiaj.
Kiwnęłam głową i już po chwili staliśmy przed klubem. Chwilę później Chris złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę ławki, która stała nieopodal. Nim zdążyłam zareagować, On sam usiadł na ławce, a mnie pociągnął tak, że siedziałam mu na kolanach. Bokiem do niego.
- Chcę cię... Tu i teraz skarbie - mruknął lekko zachrypniętym głosem.
- Chris jesteś pijany - uśmiechnęłam się i chciałam wstać, ale On mnie przytrzymał. Już miałam na niego krzyknąć, żeby mnie puścił gdy nagle wpił się bez ostrzeżenia w moje usta, przyciągając mnie do siebie.
Zaczęłam panikować i się szarpać. Nic to nie dało. Zamiast tego, chłopak przekręcił mnie tak, że leżałam teraz na ławce pod nim.
O cholera. Jest źle. Jest bardzo źle. Tu nikogo nie ma, a On jest totalnie nawalony.

Przycisnął mnie swoim ciałem i obmacywał, całując zachłannie moje usta. Odór alkoholu tylko potęgował mój strach, przed tym co się miało zdarzyć.
Nie poddam się. Może uda mi się zepchnąć go z siebie.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wierzgałam, kopałam, krzyczałam, a On nic.
- Uspokój się szmato, to nie będzie, aż tak bolało - syknął do mnie i zaczą boleśnie ściskać mój biust.
W pewnym momencie, gdy jego ręka wędrowała w moje intymne miejsce, ciężar ciała chłopaka na mnie, zniknął.
Otworzyłam oczy, przerażona ale jednocześnie z ulgą na sercu, że w końcu, ktoś to przerwał.
No właśnie. Ktoś. Kto okładał pięściami Chrisa leżącego na ziemi.
Wszędzie było masę krwi.
- Dość! - krzyknęłam przerażona, a mężczyzna bijący przyjaciela brata mojej najlepszej przyjaciółki, przestał.
Rozpłakałam się, a potem zemdlałam.

Bo Tylko OnKde žijí příběhy. Začni objevovat