Rozdział 1

4K 160 27
                                    

Tobias

Po wejściu do agencji, od razu orientuję się, że coś musiało pójść nie tak. Wszędzie jest cicho, nie widać żywej duszy.

- Gdzie są wszyscy? - pyta zdziwiona Christina.

Wzruszam tylko ramionami, a nogi same kierują się do skrzydła szpitalnego. Przed blokiem operacyjnym w końcu zauważamy Carę i... Caleba. Co on tutaj robi, do cholery?! Odpowiedź spływa na mnie nagle i czuję bardzo silne ukłucie w sercu. Domyślam się, kto jest za drzwiami.

- Ty... - zgrzytając zębami, pochodzę do Caleba i zaciskam pieści.

- Cztery, uspokój się - pomiędzy nas wchodzi Cara, rozkładając ręce.

- Co to wszystko ma znaczyć?! - Wybucham, a moje oczy ciskają gromy.

- Tris jest w tej chwili operowana, została postrzelona - zaczyna Cara, ale jej przerywam.

- Jakim prawem postrzelona? Dlaczego ty - wskazuję oskarżycielsko palcem na Caleba. - Żyjesz?!

- Ochrona zaczęła nas ścigać - odzywa się po raz pierwszy ta marna imitacja człowieka. - Tris chyba stwierdziła, że nie mam szans dostać się do laboratorium, więc zaczęła mi grozić, że mnie postrzeli i sama tam pobiegła. - Caleb ociera łzę, która spłynęła mu po policzku. - Nie chciałem, żeby tak wyszło. Z całego serca pragnąłem zrobić to dla niej, żeby choć trochę wynagrodzić jej to, co wcześniej zrobiłem. Ale Cztery... Przecież ją znasz. Poświęcenie to jej drugie imię.

No jasne. Poświęca się dla wszystkich wokół, tylko nie dla mnie. Obiecała, że mnie nie zostawi, że będzie dbała o własne bezpieczeństwo, zwłaszcza po tym co stało się w Erudycji. Po tych wszystkich kłamstwach, udało mi się zaufać jej ponownie. Teraz widzę, że byłem głupi o naiwny. Ona nigdy się nie zmieni.

- Co dalej? - pyta zniecierpliwiona Christina.

- Przeżyła działanie serum śmierci - mówi Cara, a ja mimowolnie wytrzeszczam oczy.

- Jak to możliwe?

- Przecież już wcześniej wykazywała zdolność do odpierania wszelkich serum - Cara wywraca oczami i patrzy na mnie pobłażliwie. - Jest przecież czymś w rodzaju superniezgodnej. W każdym razie, w laboratorium czekał na nią David. Postrzelił ją w ramię i prawie niemalże w pierś. Bardzo mało brakowało, żeby trafił w serce.

- Wyjdzie z tego? - Głos Christiny jest roztrzęsiony.

- Straciła dużo krwi, ale myślę, że powinno być dobrze. Musi być - dodaje Cara i zaciska rękę na moim ramieniu.

- Długo to jeszcze potrwa?

- Wyciągnęli już kule i teraz zszywają rany - odpowiada Caleb, wciąż stojąc jak najdalej ode mnie. Chyba się mnie boi.

Nagle drzwi się otwierają i pielęgniarki wyjeżdżają z łóżkiem, na którym leży nieprzytomna Tris. Jest tak strasznie blada i drobna, jakby zaraz miała zniknąć.

- Co z nią? - Zwracam się do lekarza, który wychodzi za nimi.

- Stan jest stabilny, do jutra powinna się obudzić - odpowiada jedna i idziemy do sali, do której przewożą Tris.

Proszę wszystkich, aby zostawili mnie z nią samego. Chcę być przy niej, kiedy się obudzi. Siadam przy jej łóżku i chwytam lodowatą dłoń. Przykładam ją do swoich ust i całuję.

Tris... obudź się, proszę - krzyczę w myślach.

Nawet nie wiem kiedy zasypiam z głową ułożoną przy jej ręce na łóżku.

CDN.

Witam w pierwszym rozdziale opowieści. 😏 Mam nadzieję, że się podobało.
Pozdrawiam.

ODRZUCONA (1)Where stories live. Discover now