number two

1.7K 141 28
                                    

- Jeden, dwa... Trzy!

Razem z wypowiedzeniem ostatniego słowa, wskoczyliśmy z Jackiem do wody, której zimno spowodowało gęsią skórkę na moim obnażonym ciele. Mimo, iż opierałam się, chłopak pociągnął mocno moją rękę, a wtedy nie pozostawił mi wyboru; rzeczywistość uderzyła we mnie niczym piorun.

Staw nie należał do tych głębokich. Pamiętam, iż na środku głębokość wynosiła do dwóch metrów. Natomiast teraz stałam nieopodal brzegu i tafla wody sięgała moich ramion.

- Jezu, to był chyba najlepszy pomysł na wyzwanie jaki kiedykolwiek wymyśliłem - Jack wynurzył się z wody i dłonią odgarnął opadające na jego twarzy włosy.

Naprawdę starałam się nie patrzeć na jego widoczne mięśnie, słowo harcerki, ale to było silniejsze od mnie.

- Patrzysz się na mnie - przyznał z głupawym uśmiechem na twarzy.

Szybko odwróciłam wzrok i modliłam się, by kolor moich policzków nie zdradził mu prawdy.

- Nieprawda - odrzekłam niezbyt przekonująco. - Wychodzimy już? Wygrałeś, jest mi zimno.

- Och, daj spokój, królewno - brunet przewrócił oczami. - Skoro już tu jesteśmy to spróbuj się nacieszyć tą chwilą.

- Jakby było czym - prychnęłam cicho.

- Słyszałem to.

Nieznacznie wzruszyłam ramionami. Ta sytuacja rzeczywiście miała swoje plusy, ponieważ mogłam podziwiać ciało Jack'a, ale w moich oczach miała zdecydowanie więcej minusów: ja w samym staniku i majtkach, zimna woda, reszta przyjaciół patrząca na nas i brak ręcznika do wytarcia.

Nie rozmyślając zbyt wiele, zaczęłam płynąć stałym tempem do brzegu, chociaż co prawda mogłam tam po prostu pójść. Wykonałam swoje wyzwanie i nikt nie mógł mi niczego zarzucić. Przecież nie brzmiało ono "siedź w tym stawie do usranej śmierci", prawda?

Nagle, dosłownie znikąd, pojawiła się przede mną głowa Jack'a, która wynurzyła się z wody. Złapał mnie w pasie i zmusił do zanurkowania razem z nim. Mimo zaskoczenia i paniki zdołałam wstrzymać oddech. Dzięki temu cała moja głowa była mokra, a miałam małą nadzieję, która była niczym iskrzący płomyk, że uda mi się uchronić chociaż włosy. Całe szczęście, że chociaż nie nałożyłam makijażu, ponieważ wyglądałabym naprawdę źle - jeśli da się wyglądać jeszcze gorzej, oczywiście.

Ocknęłam się dopiero po krótkiej chwili, kiedy odepchnęłam od siebie Jack'a i w końcu zaczerpnęłam świeżego powietrza.

- Co to było? - zapytałam z wyrzutem, teraz już po prostu idąc w kierunku brzegu.

- Przepraszam, musiałem - odpowiedział brunet, który dorównał mi kroku. - Wyglądasz jakbyś nie czerpała z tego żadnej radości, zabawy, a przecież o to w tym chodzi, nie?

- Nie - odrzekłam krótko. - To nie było częścią wyzwania.

- Ale nie miałabyś o czym opowiadać wnukom, pamiętasz? - zagaił z uśmiechem błąkającym się na jego pełnych ustach.

Nie. Patrz. Na. Jego. Usta.

- Ty też nie będziesz miał o czym opowiadać, bo zaraz oberwiesz w ten bezmyślny łeb.

Cieszyłam się, kiedy w końcu czułam ląd pod nogami. Jednak nadal pozostawała kwestia, w której nie miałam niczego, czym mogłam się wytrzeć.

- Królewno, nie denerwuj się.

Obdarzyłam chłopaka lekceważącym spojrzeniem i w natłoku myśli postanowiłam wytrzeć ciało swoją grubą bluzą. Cóż, nie miałam zbyt wielu możliwości.

•a boy scout || jack gilinsky•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz