Rozdział Drugi

5.5K 584 73
                                    

WSZYSZCY MOI PRZYJACIELE UMIERAJĄ OD NARKOTYKÓW

Czasem cisza bywa głośniejsza od najbardziej donośnego krzyku. W milczeniu absolutnym człowiek odkrywa spokój albo apogeum szaleństwa. Gabriel nie miał jednak na myśli tej ciszy, gdy nikt nic nie mówi, a jej bardziej drastyczny rodzaj – metaforyczne zniknięcie za szklaną szybą, w której obrębie nic nie istnieje. Cisza będąca zbyt głośną, aby mógł pomyśleć. Marylin Harris należała do osób, które zawsze miały pod ręką słuchawki. Nie pozwalała sobie na dłuższą chwilę milczenia, ponieważ w jakimś sensie bała się jego konsekwencji. Jadąc z mamą do domu nad ranem, Marylin pierwszy raz polubiła ciszę.

Do przedsionka panie Harris weszły wciąż milcząc. Dziewczyna obserwowała jak Ruth przeprasza Marka za zaistniałą sytuację. Była mu niesamowicie wdzięczna za to, że został i nie zadawał pytań. Wszystko co działo się wówczas wokół nastolatki, zdawało się tylko projekcją. Zdołała usiąść na kanapie, tępo wpatrując się w niezapalony kominek. Coś drastycznie się zmieniło. Nawet powietrze pachniało wtedy inaczej. Nie potrafiła utożsamić się z niczym materialnym, mając w sobie naprzemiennie – ulgę i strach.

Jej percepcja zakodowała, iż kobieta zasiadła tuż obok i wzięła ją za rękę, choć fizycznie wcale tego nie poczuła. Gorące łzy spłynęły tymi samymi ścieżkami, co wcześniej, na jej drżących policzkach. Wtem znalazła się w ramionach matki, a zanosząc się szlochem, który rozbrzmiewał gdzieś daleko, poza zasięgiem Marylin, choć należał do niej, słyszała wyłącznie równomierne bicie serca Ruth.

Bariera pomiędzy ciszą, a dźwiękiem została przełamana dopiero wtedy, gdy kobieta odważyła się użyć słów, swoim najprzyjemniejszym, najcieplejszym tonem, bez cienia cynizmu.

– Dlaczego płaczesz, Marli? Przecież wszystko jest dobrze...

Otoczył ją hałas. Było tykanie zegara w korytarzu, czajnik elektryczny z kuchni i niknący dźwięk silnika samochodu Marka na podjeździe. Usłyszała też, że wcale nie musi się bać, ale nieprzerwanie była bardziej przerażona niż kiedykolwiek.

– Hej, wszystko gra – kontynuowała Ruth.

Matczyne dłonie odgarniały pozlepiane ze sobą cudzą krwią włosy Marylin za uszy.

– Ja wiem... – odparła, mocniej wtulając się w ciało rodzicielki. – Nie wiem dlaczego płaczę. Nie potrafię przestać! – Prawie się zapowietrzyła, więc przetarła policzki. – Dlaczego nie powiesz, że przesadzam? Że dramatyzuję? Dlaczego nie zaczniesz na mnie krzyczeć? No krzycz na mnie! Że się zawiodłaś, że nie wiesz co to jest za człowiek, a ja jestem gówniarą, która cię nie słucha i nie szanuje!

– Co to zmieni? – Pani Harris odetchnęła głęboko. – Co to zmieni, Marylin? Dobrze, że obudziłaś mnie, a nie pojechałaś tam sama bohatersko ratować dzień. Nie wiem co to jest za facet, dlatego mi opowiesz...

– Mamo...

– Myślę, że mam prawo wiedzieć. – Ruth uniosła znacząco brwi.

Mar milczała przez dłuższą chwilę. Zastanawiała się, jak powinna ubrać w słowa swoją relację z chłopakiem. Nie chciała jej tego wyjaśniać, ale była przekonana, że na tym etapie już musi.

– To Gabriel Kinney – odparła nieśmiało. – Jest synem tej kobiety, dla której Cat teraz tańczy w teatrze. – Miała gulę w gardle, chociaż nie skłamała. – Przyjaźnimy się.

– Tak się poznaliście?

Dziewczyna automatycznie pokiwała głową.

– To przez niego zerwałaś z Aidenem?

affection II: diamonds and pearlsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz