6. „Pod gołym baranem"

Zacznij od początku
                                    

- Lepiej... O, idą! - Li urwała myśl, widząc zbliżających się strażników.

Carlin oczywiście wesoło gaworzyła z mundurowymi. Lian była pewna, że szczegółowo opisała im całą sytuację. Przyjaciele podeszli z powrotem do burty, żeby mieć lepszy widok na rozgrywające się przed ich oczami wydarzenia.

- Dokumenty poprosimy. - Strażnikowi wyraźnie nie było w smak marnowanie czasu na takie sprawy. Wyglądał, jakby dopiero co został obudzony, czego sprawcami na pewno byli pasażerowie „Postrachu oceanu".

- Ktoś je wykradł. Czyżby ci państwo - wskazał na posłańców - nie wspomnieli o tym? - Kapitan cały czas okazywał swoją złość i posyłał mordercze spojrzenia w kierunku żony Wielkiego Sędziego.

- Cóż... - Stróż prawa podrapał się po głowie, zerkając rozpaczliwie na swojego towarzysza. - W takim razie musimy... przeszukać pasażerów. Czy ktoś z państwa ma coś przeciwko? Nie? To świetnie, zatem...

- Chwileczkę. - Wszyscy jednocześnie odwrócili głowy w kierunku kobiecego głosu. Należał on do tej samej osoby, którą nakryli na kradzieży. - Rewizja nie będzie konieczna, jeśli chodzi o papiery pana kapitana. - Sięgnęła do swojej torby, po czym wydobyła z niej piękną, bujną, rudą perukę, która wcześniej zdobiła głowę dowódcy statku, oraz plik pożółkłych kartek.

- Skąd pani to ma? - spytał podejrzliwie strażnik, przeglądając dokumenty.

- Znalazłam - odparła wymijająco. Posłała przy tym przelotne, acz znaczące spojrzenie w stronę dwojga przyjaciół. - Wolałam jednak zatrzymać to do przybycia panów. Gdyby kapitan dostał je w swoje ręce, zapewne nigdy byśmy ich już nie zobaczyli.

- To ta złodziejka! - wybuchnął kapitan. - Dlaczego jej nie aresztujecie? Ukradła moje papiery! Toż to skandal!

Dwaj mężczyźni popatrzyli po sobie.

- Jedyną osobą, która opuści ten statek w naszym towarzystwie, będzie pan, kapitanie. I trafi pan prosto do cytadeli - powiedział spokojnym tonem milczący dotąd stróż.

- Chwileczkę - wtrącił się jeden z pasażerów - jak dotrzemy do stolicy, jeśli statek straci dowódcę? - Pytanie w istocie było celne i strażnicy potrzebowali nieco czasu, by to przemyśleć.

- Przyślemy wkrótce zastępstwo. Proszę się nie martwić, rejs zostanie opóźniony najwyżej o dwie lub trzy godziny. - W ten sposób podróżni zostali uspokojeni.

- Ejże, a co ze mną? - Do przodu przepchnął się jakiś mężczyzna. - Zostałem okradziony z bezcennych przedmiotów - położył nacisk na ostatnie słowa. Podszedł do strażników i przez chwilę szeptali o czymś.

- Gdzie jest Kishan? - spytała Tennera Li, wodząc wzrokiem po pasażerach.

Chłopak nie zdążył odpowiedzieć, gdyż w tym momencie wszyscy usłyszeli głośny plusk. Wszyscy obecni na statku podeszli z zaciekawieniem do lewej burty. To, co tam zobaczyli, było co najmniej niezwykłe. Człowiek o ciemnej, krótkiej czuprynie płynął szybkim kraulem w stronę lądu. Lianai natychmiast rozpoznała w nim niemiłego cudzoziemca.

- Jak...? - Nie dokończyła pytania, gdyż zauważyła szeroko otwarte okienko jednej z kajut na dolnym pokładzie. To stamtąd musiał wyskoczyć młodzieniec.

- On ucieka! Łapać go! Złodziej! - krzyczał okradziony mężczyzna, zbiegając trapem na na brzeg w pogoni za Kishanem. Niestety jego duży brzuszek i niemłody wiek robiły swoje; jego twarz zrobiła się czerwona z wysiłku już po kilkunastu krokach, a uciekinier z każdą chwilą był coraz dalej od statku.

Strażnicy ocknęli się dość szybko i biegiem ruszyli na spotkanie cudzoziemcowi, który już wychodził na plażę. Krzyki i próby schwytania go spełzły na niczym, gdyż zniknął między drzewami, nie pozostawiając żadnych nadziei na odzyskanie Złotych Denirów. Wszystko to było śledzone z najwyższą uwagą przez pasażerów „Postrachu oceanu", którzy jednak nie kwapili się zbytnio do pomocy stróżom prawa.

Gatiu. Owoc życia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz