2. Party Without Shoes

83 4 3
                                    

Jak zawsze jadąc autem włączyłyśmy na ful muzykę i wydzierałyśmy się ile sił w płucach nie przejmując się innymi. W końcu jadąc samochodem bez dachu i robiąc mnóstwo hałasu nie sposób nie zwracać na siebie uwagi innych. Jak to zawszę mówię, raz się żyje i trzeba z tego korzystać nie przejmując się innymi. Ostatecznie skończyłyśmy śpiewać podjeżdżając pod mój dom, a tak właściwie to czarną, ciężką, mosiężną bramę. Cały dom otoczony był wysokim, marmurowym murem w kolorze bieli. Miał on uniemożliwić złodziejom dostanie się na teren posesji, chociaż moim zdaniem jakby ktoś chciał to i tak mógłby przez niego przejść. Sama nie raz przez niego przeskakiwałam wymykając się z domu. Oczywiście zawsze gdy wychodziłam podstawiałam sobie jakąś wysoką rzecz na której stawałam, a w drodze powrotnej ktoś mnie podsadzał bo z moim wzrostem przejście przez ponad dwumetrowy mur to nie lada wyczyn. Na domiar tego od strony ulicy przy murze rosły wysokie drzewa uniemożliwiające widok posesji, które również czasem pomagały mi w ucieczkach.

Pożegnałam się z Lily i podeszłam do metalowego domofonu przy furtce. Wpisałam na nim odpowiedni kod dzięki czemu metalowe kraty się otworzyły, a ja w końcu mogłam przez nie przejść. Za ogrodzeniem znajdował się kamienny podjazd prowadzący pod dom oraz do garażu. Tworzył on lekki łuk skręcający w lewo. Oczywiście po lewej stronie znajdował się garaż na trzy pojazdy. Jego ściany były białe, za to dach i drzwi czarne. Praktycznie wszystko było utrzymane w tych dwóch kolorach. Nawet kamienie tworzące podjazd były białe. Na wprost, no może nie całkiem bo trochę w lewo, znajdował się dom. Wyglądał trochę jak zbudowany z nierówno położonych kwadratów. Oczywiście śnieżno biały, z płaskim czarnym dachem, no bo jakby inaczej. Okna za to zwracały największą uwagę. Sporych rozmiarów szyby rozmieszczone w równych odległościach sprawiały, że dom wydawał się jeszcze większy. Do drzwi frontowych prowadziły trzy marmurowe schodki ułożone w pół okręgu. Weszłam po nich następnie otwierając drzwi i krzycząc na cały dom, że już jestem. Hol był podłużny i wydawał się niezwykle sterylny. Białe panele, białe ściany, czarno białe zdjęcia na ścianach, wieszak oraz komoda również białe, a po lewej stronie ogromne lustro. Na suficie kryształowy żyrandol o którym mażą miliony. Po prawej stronie, kawałek dalej, znajdowały się drzwi do jednej w wielu łazienek w tym domu, a za nimi drzwi do swego rodzaju składzika w którym znajdowały się wszelkiego rodzaju sprzęty do sprzątania, płyny, pralka, suszarka, deska do prasowania itp. Trzecie drzwi prowadziły do salki kinowej w której zamiast foteli były ogromne poduszki do siedzenia, przed nimi na ścianie ogromna plazma i kino domowe z wieloma głośnikami. Jak można się domyślić hol był dość długi. Na końcu za to znajdowała się kuchnia z jadalnią. Ściany przechodziły tutaj w delikatny beż, podłoga oraz meble miały odcień ciemnego brązu. Była to dość duża przestrzeń i pomimo wielu rzeczy znajdujących się w niej wciąż pozostawało dużo miejsca. Całą przestrzeń na dodatek powiększała ściana na wprost, która była w całości wykonana z szyby dzięki czemu był świetny widok na tył domu. Na samym środku szyby znajdowały się szklane drzwi prowadzące na drewnianą werandę na której stał grill, stół i krzesła ogrodowe. Można z niej było wyjść na ogród, którego brzegi przy murze pokryte były różnego rodzaju drzewami, a na samym końcu podwórka po lewej stronie znajdował się mały domek w którym były wszystkie sprzęty potrzebne do pielęgnacji podwórka. Ogółem wielki kwadrat równo przystrzyżonej trawy na którym nic nie było. Wracając do kuchni i jadalni, po prawej stronie był sporych rozmiarów marmurowy kominek, a przed nim ogromny stół jadalniany, który bez problemu pomieściłby jakieś dwadzieścia osób jak nie więcej, a do niego oczywiście krzesła. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające różne krajobrazy, a w rogach pomieszczenia stały ogromne zielone rośliny, których nazwy nie znałam. Czyli jak możecie wywnioskować, na prawo była jadalnia, za to na lewo jest kuchnia. Nie wiem po co, ale po prawej stronie stały dwie ogromne lodówki, następnie od nich na przeciwległej ścianie mieściły się szafki oraz dwie pozycje od lodówek kuchenka. W trzy szafki wbudowane były zmywarka, śmietnik oraz zlewozmywak. Nad każdą z szafek wisiały kolejne. Zaś na wprost tego wszystkiego była zrobiona wyspa kuchenna przy której stało pięć krzeseł barowych, a na blacie leżała misa z owocami oraz kilka słojów z ciastkami. Zapomniałam dodać, że na szafce koło lodówek była mikrofala, a obok ekspres do kawy. Teraz czas się troszeczkę cofnąć. Za lustrem przy drzwiach frontowych było otwarte przejście do salonu. Jego ściany pokrywała farba w kolorze cappuccino oraz kilka małych, drewnianych obrazków, a podłoga była złożona z ciemnych paneli. Na środku pokoju stał niski, szklany stolik do kawy, przed nim biała sofa, a na wprost telewizor plazmowy. Od sofy po prawej stronie stała półka z książkami i kilkoma zdjęciami, a po lewej komoda, a na niej szklana misa z jakimiś przeźroczystymi kamyczkami. Wszystko to było delikatnie w lewo od wejścia do salony, ponieważ na wprost były szklane schody prowadzące na górę. Zaczęłam nimi wchodzić do góry chcąc dostać się do swojego pokoju. Oczywiście on znajdował się po prawej stronie na końcu korytarza. Zanim dotarłam do swoich drzwi musiałam minąć masę innych prowadzących do wielu sypialń znajdujących się w tym domu. Ogółem na górze było pięć wolnych pokoi dla gości, dodatkowa łazienka, sypialnia mojej ciotki, oraz mój pokój. Górny korytarz był drugim co do najciemniejszych pomieszczeń w tym domu. Pierwszym oczywiście była salka kinowa i jej ciemno bordowe ściany, za to korytarz był w kolorze ciemnego brązu tak jak i wszystkie drzwi wraz z podłogą.

Broken Kids |N.H. , HomeTown|Where stories live. Discover now